social social
1110
BLOG

Sprawiedliwość po szwedzku, cz. 3 Wysokie wyroki

social social Polityka Obserwuj notkę 27

 Z moich poprzednich dwóch wpisów wyłonił się obraz szwedzkiego systemu sprawiedliwości jako bandy humanitarnych naiwniaków, którzy starają się jak najbardziej dogodzić skazanym. Wydawać się może, że w Szwecji nie ma miejsca na wysokie wyroki. A jednak..., a zasługę na tym polu ma z pewnością „wojujący feminizm".

Moje poprzednie opisy pozwalałyby przypuszczać, że w Szwecji nie orzeka się surowych wyroków, tym bardziej, że sądy, jak to opisano, bardzo dużo uwagi przykładają do wiarygodności materiału dowodowego.

Otóż, to co najbardziej zastanawia w funkcjonowaniu szwedzkiego wymiaru sprawiedliwości jest to, iż z jednej strony nie można dojść do tego kto zabił M. Gabrielsona w centrum Sztokholmu na oczach świadków, a z drugiej wymierza się bardzo surowe, jak na Szwecję, wyroki, bazując tylko i wyłącznie na opowieściach strony poszkodowanej.

Najgłośniejszym, acz nie jedynym, przykładem tego typu podejścia jest sprawa Bo Larssona z miasteczka Angelholm w południowej Szwecji. Został on oskarżony przez własną córkę oto, że przez 10 lat wykorzystywał ją seksualnie, gwałcił, sprzedał międzynarodowej siatce pedofilów, wynajmował klubom ze striptizem,  a także dokonał w jej obecności rytualnego mordu na małej dziewczynce. Oskarżenia padły także na jego przyjaciela. Całość materiału dowodowego opierała się na wspomnieniach kobiety opowiedzianych psychoterapeucie. Nie przedstawiono żadnych dokumentów, nagrań, wyników testów, które by potwierdzał tą wersją. Mimo to, jesienią 2001 roku Bo Larsson skazany został na karę ośmiu lat więzienia. Dopiero Sąd Najwyższy, w roku 2004, oczyścił go ze wszystkich zarzutów, uznając, że w sprawie nie ma żadnych dowodów, wiele z miejsc rzekomych zbrodni wskazywanych przez kobietę (tzn. miejsc, w których była gwałcona, bądź była świadkiem rytualnego mordu) w ogóle nie istnieje, a część zdarzeń po prostu nigdy nie mogła mieć miejsca, gdyż np. w czasie rzekomego gwałtu dziewczyna była na wycieczce szkolnej bądź w szkole, co zostało odnotowane na liście obecności. Bo Larsson otrzymał spore odszkodowanie, ale prokurator mimo to, tłumaczyła w telewizji decyzję Sądu Najwyższego, nie niewinnością oskarżonego, ale brakiem wystarczających dowodów.

Przypadków skazania na podstawie fałszywych oskarżeń o molestowanie seksualne w dzieciństwie jest w Szwecji w ostatnich latach coraz więcej. Parę lat temu ujawniono, że mężczyzna, który odbył wymierzoną mu karę więzienia, skazany za gwałt na córce, był niewinny. Córka przyznała po prawie 10 latach, że zmyśliła całą historię, gdyż pokłóciła się z ojcem.

Najświeższy przykład pochodzi sprzed miesiąca - dnia 12 lutego, śpiewak operowy Tito Beltran skazany został na dwa lata więzienia za gwałt na opiekunce do dzieci. Ofiara zgłosiła przestępstwo w styczniu, osiem lat po całym zajściu. W trakcie procesu dowodami w sprawie były zeznania poszkodowanej oraz innych osób, które wprawdzie nie widziały zdarzenia, ale rozmawiały z kobietą na ten temat oraz widziały osobiście „jak ona się czuje". Żadnego DNA, żadnych nagrań z kamer hotelowych.

Oskarżenia o gwałt stały się w wielu kręgach łatwym sposobem na zarobienie pieniędzy. Skazani muszą potem płacić „ofierze" ogromne odszkodowania. Pytanie tylko „za co?".

Takie pytanie nasunęło się w głośnej sprawie gwałtu w Tumba k. Sztokholmu (a może to się liczy już jako dzielnica - w geografii administracyjnej tutejszej stolicy nie jestem w stanie się zorientować). Otóż, kobieta znana do swoich zainteresowań „młodymi mężczyznami z Bliskiego Wschodu" wybrała się pewnego wieczoru na dyskotekę. Poznała na niej pięciu Arabów, czyli typ, który lubi najbardziej. Zaprosiła ich do domu na „zabawę". Oni słyszeli o niej od kolegów i wiedzieli co ona lubi. W trakcie tej zabawy łóżkowej dzwoniła do koleżanki, której opowiadała co robią, jak się bawią itd. Potem zabawiali się dalej. Jakież zdziwienie musiało być tych panów, gdy parę dni później zostali zatrzymani przez policję. Powód - kobieta oskarżyła ich o gwałt. W czasie procesu jednym z czołowych argumentów oskarżenia było to, że „niemożliwe jest by kobiet chciała z własnej woli uprawiać seks z wieloma mężczyznami jednocześnie". Dlatego też podejrzani, wkrótce stali się skazanymi za gwałt, a okolicznością dodatkowo obciążającą ich był fakt, iż kobieta była „pijana". Ostatecznie dopiero Sąd Najwyższy uchylił ten absurdalny wyrok.

Efekt tego procesu był taki, że ostatnie lata to rosnąca fala zgłoszeń o popełnionych gwałtach, dla uczciwości dodam, że zgłaszanych przez przedstawicieli obu płci. Podstawą do tego jest nowa regulacja prawna mówiąca, że jakiekolwiek kontakty seksualne z osobą, która spożywała alkohol są traktowane jako gwałt, chyba, że przy świadkach druga osoba wyraziła swoje zainteresowanie i akceptację (a świadkowie widzieli, że jest świadoma tego co robi). W procesach tych, brak materiału dowodowego, jedyne co jest to „słowo przeciwko słowu" jak to mówią Szwedzi. Praktyka szwedzkich sądów jest natomiast taka, że słowo „ofiary" jest ważniejsze. No, a to, że po paru latach okazuje się, że nie  do końca była ona (on) ofiarą - trudno. A jak widzimy, oskarża się o gwałt nawet ludzi, z którymi rozmawiało się tylko przy kawie - nie mówiąc o czymś więcej. W takim wypadku, tylko udokumentowany pobyt w innym miejscu niż ofiara może być ratunkiem.

Powyższe pokazuje zatem skrajną niekonsekwencję szwedzkich sądów i rozbieżność w wydawaniu wyroków. W sprawach o zabójstwo, gdzie istnieją nagrania wideo i zeznania naocznych zeznania świadków oskarżeni skazywani są na kilka lat więzienia, czasami tylko rok. Tymczasem w przypadku spraw, gdzie całość materiału dowodowego opiera się na zeznaniach tylko i wyłącznie jednej osoby i to na dodatek ofiary (ba, czasami przyłapanych na kłamstwach w czasie procesu), sądy nie wahają się wydawać wyroków nawet parokrotnie wyższych. Nawet w przypadku dużo drobniejszych przestępstw jak prywatny obrót lekami, czy też niewłaściwe sortowanie śmieci, wymierza się nieproporcjonalnie wysokie (w porównaniu z wyrokami za zabójstwa, pobicia, gwałty) kary więzienia.

Ot, taka to sprawiedliwość...

social

Poprzednie dwie części "Sprawiedliwości po szwedzku":

 http://social.salon24.pl/68265,index.html

http://social.salon24.pl/68901,index.html

A tu garśc linków, m.in. dla tych co nie wierzą:

http://www.aftonbladet.se/nyheter/article1566192.ab

http://www.gt.se/1.159960

http://www.svd.se/nyheter/inrikes/artikel_144647.svd

PS

A w następnej części o szwedzkiej „mafii" i metodach walki z nią. Sądzę, że czytając o tych metodach, nawet minister Ćwiąkalski, stałby się zwolennikiem Zbigniewa Ziobry.

social
O mnie social

"Nie jestem zwolennikiem tego, by każdy mógł wyrażać swoją opinię publiczne w sposób nieograniczenie swobodny." "przez całe lata rozumni ludzie uważali, że cenzura powinna być dopuszczalna" Prof. Marcin Król "Nie po to robiliśmy rewolucję, by mieć demokrację" Prez. Mohammad Ahmadineżad "Przyjdą wybory prezydenckie albo pan prezydent będzie gdzieś leciał i to się wszystko zmieni" Bronisław Komorowski Kontrwywiad RMFFM, 29 kwietnia 2009

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Polityka