Major zdecydował się na
polemikę z
moim tekstem o "warsztacie" stosowanym przez środowisko "Gazety Wyborczej" - w tym przypadku - w odniesieniu do opisu historii Polski. Niestety, Major wybrał bardzo
wybiórczy sposób dyskusji. Cóż, zaczynajmy:
To waży tekst Foxxa. Pokazuje jak wedle niektórych ma się do siebie wina i przebaczenie, pokazuje jak Foxx (i nie tylko) traktują kogoś, kto zdobył się na publiczne przepraszam. Cichy nie ma bowiem szans na zrozumienie, cokolwiek zrobi, po tym jak popełnił publicystyczną zbrodnię, odebrane będzie w kategoriach domniemania niecnych intencji. Przeprosi - widać taktycznie się przegrupowuje, nie przeprosi – jeszcze gorzej, widać nadal nie czuje się winny. Tekst Foxxa, jest również ważny, gdyż znakomicie ilustruje dlaczego nikt nie posłucha autorytetów prolustracyjnych i ich apele o coming out, zbyte zostaną milczeniem. Po co publicznie przepraszać jak i tak się tylko jeszcze bardziej pogrążysz.
Gdy napisałem wyraźnie, że mój zarzut polega na hipokryzji Cichego: Michał Cichy, "usprawiedliwiając" wirtualne uczynienie z Powstańców bandytów
en-bloque, pisze że "zachował się jak lustrator, przekonany że prawda ponad wszystko - ponad pokój i ponad ludzki ból". I już jesteśmy w domu. Cała ta
volta od początku do końca jest świetnym przykładem... "Michnikowszczyzny" (sic!). Otóż stwierdzamy, że to było nieładne i przepraszamy,
ale dodajemy, że tak naprawdę jednak
mieliśmy rację, chociaż zachowaliśmy się, jak... lustrator (! bu!) - słowo wytrych, którym najwyraźniej zastąpiono "inkwizytora". Od takiego łamańca pozostaje już tylko krok do stwierdzenia, że za wcześniejsze odsądzenie Powstańców od czci i wiary odpowiadają... zwolennicy lustracji :). Na dzień dzisiejszy - jak znalazł.
Nie o akt "przeprosin" tu chodzi, co napisałem jasno. Dalej Major pisze, że kwestionuję patriotyzm "komandosów" w '68, gdy ich wybory mogły wynikać z przekonania, że wyznawany przez nich trockizm będzie najlepszym, co może spotkać ich ojczyznę, a więc... wynikał z patriotyzmu.
ojczyzna
1. «kraj, w którym się ktoś urodził, którego jest obywatelem lub z którym jest związany więzią narodową»
2. «miejscowość, kraj, gdzie coś powstało lub gdzie występuje»
(
Słownik Języka Polskiego PWN)
Przypomnijmy, dyskutujemy o najradykalniejszej formie komunizmu (a więc internacjonalistycznego nurtu socjalizmu), której głównym założeniem było rozpalenie wojny między klasami społecznymi, niezależnie od granic, a raczej mimo nich. Celem miała być "powszechna dyktatura proletaryatu". Gdzie tu miejsce na jakąś "ojczyznę"? Jeżeli chodzi o samą "G.W.", w końcu niecały rok temu opublikowała ona kolejny ze swoich "kontrowersyjnych" tekstów, w którym wszystko wyłożone jest wprost:
Patriotyzm jest jak rasizm.
Z bezstronnego punktu widzenia, który charakteryzuje myślenie moralne, patriotyczne uniesienia i przedkładanie zobowiązań wobec jednych ludzi nad zobowiązania wobec innych tylko dlatego, że akurat żyją na niewłaściwym skrawku ziemi, są jak rasizm. Różne traktowanie ludzi ze względu na ich kolor skóry nie różni się niczym od różnicowania ich na podstawie miejsca zamieszkania. To, co liczy się przy moralnej ocenie postępowania, to obiektywny stan świata, a nie rezultat oglądany z takiego czy innego partykularnego punktu widzenia. Dlatego granice państw nie wyznaczają granic naszych zobowiązań moralnych, a życie każdego człowieka powinno posiadać dla nas taką samą wartość - bez względu na to, czy ów człowiek jest czarny, czy biały, czy mieszka po tej stronie Odry czy po drugiej. Patriotyzm nie ma żadnego uzasadnienia moralnego - jest zbędnym reliktem przeszłości, pozostałością po dawno zapomnianych sposobach życia. A przedkładanie interesów obywateli państwa, w którym akurat żyjemy, ponad interes pozostałych ludzi jest poważnym występkiem moralnym.
(
źródło)
W czym więc problem? Są światopoglądy, których patriotyzm jest integralną częścią, są i takie, których osią są inne rodzaje, faktycznych lub domniemanych, więzi społecznych, którym nadaje się znaczenie wyższego rzędu, niż tylko funkcjonalne. Dla radykalnych komunistów słowo "patriota" jest po prostu obelgą mającą konotacje z jednej strony z "ciemnogrodem", a z drugiej - "nacjonalizmem". A tu co? Konia podkuwają, a żaba nogę podstawia.
Ale dlaczego? Otóż właśnie dlatego, że obecnie to "patriotyzm" ma dobre konotacje, a sugerowane jego przeciwieństwa - złe. Stała się więc rzecz zaskakująca (dla każdego, kto śledzi linię "G.W." od początku). Gdy "Gazeta" przegrała konkurencję o projektowany obraz aspektów rzeczywistości związanych ze świadomością narodową, zmieniła ton. W połowie lat '90-tych, w sposób charakterystyczny dla lewicy internacjonalistycznej (chociaż niekoniecznie radykalnej), organ Agory kreował obraz, w którym słowo "patriotyzm" miało się kojarzyć z jednej strony z obskuranctwem, czy odpustem, a z drugiej zagrażało rozbudzeniem nacjonalistycznej "czarnej sotni". Stosy papieru i plików tekstowych zapisano już, opisując "ustrój" oryginalnej III RP , jako efekt wyboru otoczenia A. Michnika. Ludzie ci uznali, że tzw. niepodległościowa część dawnej opozycji jest w wystarczającym stopniu "endekoidalna", że stanowi polityczne zagrożenie większe, niż postkomuniści. Nie chce mi się tego wszystkiego powtarzać w szczegółach - zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy takiego poglądu znają go dobrze. Chętnych zapraszam do lektury tekstu z grudnia 2006:
"Michnikowszczyzna" vs. "Ziemkiewiczszczyzna".
Na poziomie praktycznym, owocowało to wielką promocją lewackich organizacji w rodzaju "Nigdy Więcej" , której niektórzy członkowie na początku lat '90-tych ganiali po ulicach Warszawy z pałkami, "niszcząc nazizm", czyli tłukąc skinheadów po głowach (w ramach Radykalnej Akcji Antyfaszystowskiej). Dzisiaj opiniują oni np. treść transparentów wywieszanych przez kibiców piłkarskich, będąc "zapleczem eksperckim" PZPN (co doprowadza do kuriozalnych motywów, gdy transparent z czerwoną pięścią został potraktowany, jako afirmacja... "White Power").
Że też nikt nie wpadł, że chodziło o Indian...
W tym całym kontekście intrygująco brzmi twierdzenie Majora:
Ale skąd Foxx ma to wiedzieć, skoro dla niego patriotyzm to tylko, to co się mieści w ramach dyskursu prawicowego, a patriotyczna lewica, to taka lewica, która na patriotycznym polu musi ulegać dogmatom prawicy.
I co tu jeszcze dodać? Każdy deklaruje swoje cele na własną odpowiedzialność. Dla jednych niepodległość ojczyzny ma znaczenie większe, dla innych - miejsze. Wystarczy poczytać "dzieła wszystkie", czy tzw. "dokumenty programowe".
Może jeszcze dwa słowa - jak, pamiętamy - najradykalniejszą odmianą lewicy patriotycznej jest narodowy socjalizm (dzisiaj np. Narodowo-Bolszewicka Partia Rosji). W żadnym wypadku nie odmawiam im patriotyzmu, mimo iż uważam ich za zmanipulowanych chorych idiotów.
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że tematem mojej inkryminowanej notki był zwykły rasizm "G.W." w podejściu do relacji świadków poszczególnych wydarzeń. Przytoczyłem odpowiednie cytaty - dlaczego o tym nie dyskutujemy?