Trawestując znane powiedzenie chciałoby się powiedzieć: Jaka jest klasa polityczna - każdy widzi.
Niestety, tak nie jest. Za sprawą celowych działań tejże klasy, wiele osób jest zagubionych i zdezorientowanych. Często samodzielnie nie potrafią odróżnić słów od czynów, zdarzeń od ich oceny, deklaracji od rzeczywistych intencji, prawdy od kłamstwa. Sądząc po reakcjach, wielu nie dostrzega (lub nie chce dostrzec) różnicy między kulturą a chamstwem, między uczciwością a zwykłą pazernością na władzę.
Miara się dopełniła. Jesteśmy świadkami degrengolady świat(k)a politycznego. Nie ma już ugrupowania, które mogłoby powiedzieć, że nie ma z nią nic wspólnego. Nie ma już żadnych powszechnych autorytetów - ani moralnych, ani politycznych. Większość „zwykłych obywateli" bez ogródek okazuje swoje désintéressement sprawami wielkiej polityki. Również media nie wypełniają swojej misji. Misja przekazywania prawdy i służby publicznej została zastąpiona służbą na pasku koterii korporacyjnych (politycznych, biznesowych, zawodowych i naukowych), w tym nierzadko o charakterze przestępczym.
Niemal wszyscy, w jednym jesteśmy zgodni - często intuicyjnie - że konieczne są głębokie reformy w wielu sferach funkcjonowania państwa. Świadomi oczekiwań społecznych, takie deklaracje składają również politycy. I na deklaracjach się kończy. Polityków i dziennikarzy zupełnie nie interesuje rzetelna debata na temat istotnych spraw życia publicznego. Nawet ludzie nauki z rzadka tylko, okazyjnie, zajmują się tą tematyką. Próby pogłębionej refleksji możemy napotkać jedynie w tzw. mediach niszowych oraz w Internecie, zwłaszcza w ramach blogów autorskich. Doświadczenie niemal dwudziestu lat uczy, że wszystkie niezależne inicjatywy, potencjalnie groźne dla obowiązującego status quo były w sposób skoordynowany zwalczane poprzez ośmieszanie, niedopuszczanie do mediów, insynuowanie czynów kryminalnych i obyczajowych społecznie nieakceptowanych, aż do całkowitej marginalizacji przedsięwzięcia. Jeśli te działania okazywały się niewystarczające, przeprowadzano operację niszczenia od wewnątrz poprzez wprowadzanie „agentury". Głoszone niezależne poglądy i niewygodne fakty były, i są nadal, określane mianem „teorii spiskowej".
Działania polityków, konsekwentnie wspierane przez wpływowe media, zmierzają do ograniczenia spektrum politycznego poprzez „zabijanie" pluralizmu światopoglądowego, a zwłaszcza instytucjonalnego, równocześnie tworząc fikcję jakoby pluralizm polityczny jest trwałym i niezagrożonym elementem demokracji.
Zauważmy, że wszystkie kampanie wyborcze obfitowały w deklaracje woli zmian. U progu transformacji, sztandarowym hasłem - dziś wstydliwie przemilczanym - była idea budowy społeczeństwa obywatelskiego. Jednak ostatnia kampania przebiła wszystkie poprzednie skalą obietnic. Metoda „na zaufanie" okazała się po raz kolejny skuteczna. Swoją skuteczność zawdzięcza powierzchownemu traktowaniu tzw. wielkiej polityki przez znaczną część społeczeństwa. Inna, nie mniejsza, ma wręcz wrogi stosunek do polityki, co przekłada się na wysoką absencję wyborczą. W tych warunkach, teza, że Polacy chętnie kupują gruszki na wierzbie ma duże szanse obrony. Na nasze nieszczęście polityką interesują się głównie sami politycy oraz osoby mające ambicje polityczne. Doprowadziło to do powszechnej alienacji całej tzw. klasy politycznej i jej demoralizacji oraz coraz wyraźniejszej atomizacji wszystkich pozostałych grup społecznych. Stosunkowo nieliczna grupa uczciwych polityków, nieświadoma tego, „robi za pożytecznych idiotów". A kiedy któryś z nich nagle uświadamia sobie ten fakt i zaczyna samodzielnie formułować niezależne stanowisko (określane mianem buntu), natychmiast zostaje wyrzucony poza nawias wielkiej polityki. Konsekwencją tych procesów jest, między innymi, postępujące intelektualne spłycanie kampanii wyborczych. Puste hasła nie wypełnione treścią to standard w naszym życiu politycznym, czy szerzej - publicznym. I jak zwykle, istotne deklaracje głoszone w kampanii wyborczej, stają się tematami tabu niemal nazajutrz po wyborach.
Metoda „na zaufanie" jest nieuczciwym, demagogicznym, wręcz populistycznym zabiegiem, obliczonym na odwrócenie uwagi od kwestii merytorycznych. Czy emanujący uczciwością polityk, zamiast o zaufaniu, nie powinien raczej mówić: nie mam nic do ukrycia, proszę Was - patrzcie mi cały czas na ręce!?
Ciągle nurtuje mnie pytanie, dlaczego w warunkach totalitarnego państwa mogła powstać potężna, pluralistyczna i demokratyczna organizacja, skupiając w kilka miesięcy około 10 milionów członków, a po 1989 nic takiego nie udało się stworzyć, nawet w skali wielokrotnie mniejszej. Czy solidarność została definitywnie porzucona?
Podobnie do budowli, każdy system państwowy wspiera się na fundamencie. Możemy wyróżnić trzy typy spajających go składników: czynnik ludzki, materialny oraz „reguł gry" określające procedury i metody postępowania czynnika ludzkiego i sposób gospodarowania czynnikiem materialnym. Jaki jest nasz fundament? Co można i należy w nim zmienić? Jak to zrobić? Na te i wiele innych pytań będziemy szukać odpowiedzi.
Osobiście uważam, że prawo wyborcze ma fundamentalne, ustrojowe znaczenie. Posiada decydujący wpływ na pozostałe rozwiązania ustrojowe państwa. Stawiam tezę, że bez zmiany prawa wyborczego niemożliwe są istotne zmiany w sposobie funkcjonowania państwa. Dlatego temat ten będzie, jednym z pierwszych, roztrząsany na tym blogu.
Powie ktoś, że idealny system polityczny nie istnieje, a jego budowa jest utopią. I pewnie, po części ma rację. Ale to nie powinno zwalniać nas od intelektualnego wysiłku poświęconego na budowę modelu funkcjonowania państwa. Taki model mógłby stać się podstawą do dalszej, szerszej dyskusji.
Dlaczego przez tyle lat najpotężniejsze umysły Rzeczypospolitej nie stworzyły żadnej poważnej propozycji w tym zakresie?
Powyżej, w celu przybliżenia proponowanego przedsięwzięcia, wskazałem jedynie kilka zagadnień. To ledwie czubek góry lodowej spraw i problemów, z którymi będziemy musieli się zmierzyć.
Nie jestem tytanem intelektu. Nie jestem w stanie samodzielnie sprostać temu wyzwaniu. Tak określone zadanie wymaga zbiorowego wysiłku wielu ludzi dobrej woli.
W przestrzeni internetowej jest wiele osób aktywnie popularyzujących ideę państwa dla obywateli, równocześnie ujawniając przypadki dowodzące, że w Polsce obowiązuje zasada przeciwstawna (prymat państwa nad obywatelem). Te osoby są wielkim kapitałem intelektualnym. Większość z nich działa samodzielnie. Otaczają ich czytelnicy łaknący prawdy, sprawiedliwości, poszanowania godności. To ludzie wielkiego serca. Część z nich żyje nadzieją, że ich pragnienia kiedyś się spełnią. Inni pozbyli się złudzeń, traktując swoją aktywność jako swoistą wprawkę intelektualną. Wszyscy razem przypominają trochę wolne elektrony, szukające swego miejsca. Powstające teksty, na ogół o charakterze ulotnym, żyją własnym życiem, są żywo komentowane, by po stosunkowo niedługim czasie ulec zapomnieniu, wyparte przez teksty nowsze. Przeciętny czytelnik na ogół nie dociera później do tekstów wcześniejszych, gdyż wymaga to sporo samozaparcia w przeszukiwaniu zasobów Internetu.
Nie posiadam również kwalifikacji w zakresie organizacji, przydatnych do prowadzenia rozbudowanego blogu. Dlatego Wasza pomoc będzie konieczna i mile widziana.
Jak każde przedsięwzięcie, również to posiada własne cele. Prócz zasygnalizowanych powyżej, do najważniejszych trzeba zaliczyć stworzenie nowej jakości życia politycznego, autentycznej platformy obywatelskiej będącej zarazem tyglem i kuźnią nowych pomysłów życia publicznego, służących dobru wspólnemu oraz rozwojowi indywidualnemu obywateli. Celem strategicznym jest dokonanie zmian zgodnie z wolą narodu.
Skoro politycy nie chcą lub nie potrafią tego zrobić, musimy spróbować zrobić to sami.
Politycy powinni wiedzieć, co o nich i sprawach państwa wiedzą i myślą obywatele. Wówczas jest większa szansa, że ich działania w stopniu wyższym będą uwzględniać interes wspólny.
Moją jedyną tu ambicją jest zainspirowanie Was do wspólnego działania na rzecz dobra wspólnego, naszej Ojczyzny.
Wszyscy, którzy kochamy Polskę, połączmy siły. Nie dajmy się podzielić.
Razem zmienimy Polskę!
Zapraszam do wspólnej pracy. Zaproszenie to kieruję do wszystkich, którym bliskie jest przesłanie niniejszej notki. W celu zachowania „ładu i porządku" proszę o zapoznanie się z
zasadami.
Wkrótce pojawią się następne, już merytoryczne noty, dotyczące zagadnień szczegółowych.
Na koniec dwa słowa do właścicieli Salonu. Dziękuję za gościnę tu i teraz, oraz niech mi będzie wolno wyrazić nadzieję na przychylność dla tej inicjatywy w przyszłości.
Polak jeden
Inne tematy w dziale Polityka