Pisałem trzy lata temu: Skąd nagle po kijowskim Majdanie taka fala bezrozumnej nienawiści do Rosji? - Dziennikarze mainstreamowych mediów muszą stosować się do odgórnych poleceń, więc piszą:
— wyborcza.pl: „Pożyteczni idioci Putina?” - to o 60 politykach niemieckich, nawołujących do pokoju. Ich list, zatytułowany „Znowu wojna w Europie? – Nie w naszym imieniu”, przetłumaczyłem 11 dni temu, link:
http://zygumntbalas.neon24.pl/post/116316,znowu-wojna-w-europie-nie-w-naszym-imieniu
— wPolityce.pl: „Rosja będzie mieć obniżony rating i w przyszłym roku spadnie do poziomu śmieciowego” (twierdzenie sprzeczne z realiami – przypis ZB).
Blogerzy nie muszą słuchać rozkazów płynących z góry. Nie muszą, a jednak wielu z nich pisze na taką nutę:
— w NEON-ie: „Rosja zagraża światu, łamie wszelkie normy”;
— w Salonie 24: „Putin to nie tylko bandyta, ale ludobójca”.
Takich wpisów są setki na moich blogach. (…) Ileż to uciechy mieli ci blogerzy, gdy rubel tracił na wartości? Że ewentualnie Polacy też poniosą straty, nie ma dla nich znaczenia. Byle dokopać Ruskim, pogrzebać ‚Putlera’. Całość:
http://zygumntbalas.neon24.pl/post/116906,antyrosyjska-histeria-ma-sie-dobrze

Fotka zamieszczona w portalu niepoprawni.pl
——————————–
Ta pomajdanowa tępa propaganda wzmocniła i utrwaliła nasze spojrzenie na Rosję i nasze relacje z tym krajem. Wcześniej, setki lat, pracowali nasi historycy i literaci nad przekazem, który wywoływałby w nas zwierzęcą rusofobię. W tej atmosferze i ogólnej niewiedzy o tym, co było, pisze w NEON-ie bloger notkę, zatytułowaną „Teoria 1612, 1945, czyli jak nas widzi Rosja”. Pisze m.in. (a dobrych chęci mu nie brakuje):
Rosja dołączyła do klubu uprawiającego „pedagogikę wstydu” oraz „pedagogikę permanentnej wdzięczności”. Mamy przed Rosją się kajać oraz być jej wdzięczni (przy czym, obie te czynności wykonywać bezterminowo i z uniżonością sługi). A za co? – Ano najkrócej można to określić jako „teoria 1612, 1945″.
Mówiąc z grubsza, propaganda rosyjska zdaje się widzieć Polskę przez pryzmat dwóch dat:
1612 rok – źli Polacy napadli na Rosję (i rządzili nią przez prawie 2 lata);
1945 rok – niewdzięczni Polacy nie doceniają wyzwolenia ich od faszystów przez ZSRR.
W komentarzach pisze autor notki: „…jakiejś wielkiej rusofobii wśród zwykłych Polakówi, nie widzę”.
Odpowiedziałem: „To trzeba być niewidomym i niesłyszącym. To co wyprawiali blogerzy po kijowskim Majdanie, przekroczyło wszelkie wyobrażenia. W NEON-ie znalazło się wtedy paru rozsądnych ludzi, ale na przykład w S24 było jednogłośne bicie w Rosję i W. Putina jak w bęben. To było i jest żałosne.
Statystycznie jesteśmy bardziej antyrosyjscy niż Ukraińcy, bo tam głośno wrzeszczą naziole, ale nie są większością. Czytam portale niemieckie i Niemcy uznają nas za skończonych rusofobów – to jest fakt. Przy czym Polacy nie zdają sobie sprawy, co stało się w 1989 – 90 roku. Wyprosiliśmy wojska radzieckie, a to one (i tylko one, późniejsze rosyjskie) mogły być gwarantem granicy na Odrze i Nysie.

1945 – ofensywa styczniowa Armii Czerwonej
——————————-
Pisze potem Tiamat: Żeby dyskutować o Polsce, trzeba znać historię Polski. A gdy już poznamy historię własnego kraju, możemy dyskutować o innych państwach. Zwłaszcza gorąco polecam nadrobienie wiadomości o tym, co się naprawdę stało w roku 1612. Bo to Aleksander Gosiewski doświadczył samowoli Polaków pod swoim dowództwem. Cytuję za Pawłem Jasienicą: „Rzeczpospolita Obojga Narodów”:
„Zanim jeszcze odjechał Żółkiewski, rozłożeni wokół stolicy polscy żołnierze… tak sobie poczynali, że co się komu podobało i u największego bojarzyna, żona albo córka, brali je gwałtem…”. Gosiewski musiał karać swoich żołnierzy, którzy „strzelali do ikony Matki Boskiej na Nikolskiej Bramie Kremla, bili popa po twarzy…” itd.
A podczas pertraktacji pokojowych skarżył się do Polakow Teodor Szeremietiew: „Rozwięzły żołnierz wasz nie znał miary w obelgach i zbytkach: zabrawszy wszystko, co tylko dom zawierał, złota, srebra, drogich zapasów mękami wymuszal. Niestety, patrzeli mężowie na gwałty lubych żon, matki na bezwstyd córek nieszczęsnych. Świeżą jeszcze rozpust i wyuzdań waszych zachowujemy pamięć. Jątrzyliście serca nasze najobraźliwszą pogardą, nigdy rodak nasz nie był przez was nazywany inaczej, jak psem Moskalem, zlodziejem, zmiennikiem. Od świątyń nawet boskich nie umieliście rąk waszych powściągnąć. W popiół obrócona stolica, skarby nasze, długo przez carów zbierane, rozszarpane są przez was, państwo całe ogniem i mieczem okropnie zniszczone. Nie dosyć, że długo cierpieliśmy te wasze zniewagi i klęski”.
Nieznającym dziejów Polski pragnę przypomnieć, że to polska załoga czekała na Kremlu na swojego króla, który miał objąć tron moskiewski. Nic dziwnego, że w końcu udało się wyrzucić Polaków na zbity łeb z Kremla. W oczekiwaniu na króla polskiego polska załoga potrafiła tak zniszczyć Moskwę, że Jan Karol Chodkiewicz „nie zdołał zapewnić dostatecznej aprowizacji Kremlowi, a kraj objęło wielkie powstanie narodowe. Ostatnia proba dostarczania zywności zawiodła, hetman nie zdołał się przebić przez pogorzeliska Moskwy. Odciągnął ku granicy, a oblężeni… zjedli najpierw pergaminowe księgi cerkiewne, świece, zwiędłą trawę spod śniegu, rzemienie, sidla i pasy, zaczęli wreszcie zjadać padlinę, jeńców, trupy z szubienic i samych siebie nawzajem. Poddali się 7 listopada 1612 roku” (strony 308 i 310 wydanie PIW, 1982).
A w 1920 roku polskie władze rozstrzelały 20 tysięcy rosyjskich jeńców wojennych. Bardzo wielu też zamorzyli głodem. Niemałym problemem jest fakt, że ci wszyscy jeńcy walczyli po polskiej stronie w wojnie z bolszewikami.
I tak sobie wyobrazam, że znajomość historii łagodzi obyczaje. Wiedzielibyśmy wtedy, komu zawdzięczamy Królestwo Kongresowe i jak to się stało, że polscy bardzo znani pisarze najlepsze swoje dzieła pisali po polsku pod zaborem rosyjskim. Trylogia nigdy nie mogłaby być wydana na przykład w zaborze pruskim. W austriackim chyba też nie, bo Austriacy akurat buntowali Ukraińców przeciwko Polakom i przygotowywali Ukrów do utworzenia Ukrainy. Jest dużo materiałów na ten temat. Nie trzeba być Rosjanom za nic wdzięcznym. Wystarczy, że wiemy, co się stało.

1610 – 1612 – Polskie wojsko w Moskwie
——————————–
Obruszył się bloger Krzysztof J. Wojtas: Do tej pory, mimo pewnych różnic w poglądach, uważałem Panią za Polkę i to miarę rozsądną.
Natomiast tu dała Pani wyraz swej chorobliwej polonofobii, to jeszcze uzupełnionej kłamstwem. Napisać, że władze polskie rozstrzelały 20 000 jeńców rosyjskich może tylko ktoś pozbawiony honoru. Taki fakt byłby udokumentowany.
Owszem, bardzo dużo jeńców zmarło w obozach z racji rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych, co ułatwione było bardzo niskimi racjami żywnościowymi. Tyle, że także wielu Polaków także wtedy głodowało; to nie były łatwe czasy. Pani rusofilia i sposób jej przekazania – napawa mnie obrzydzeniem.
I z takim odczuciem będę odnosił się do Pani tekstów i komentarzy.
Proszę nie odpisywać. Nie mam przyjemności w utrzymywaniu jakichkolwiek kontaktów z taką osobą.
Odpisałem K. Wojtasowi parę słów: Zastanawiam się, jak można pisać inaczej niż pani Tiamat w sytuacji zwierzęcej rusofobii, która opanowała Polaków. I w sytuacji, gdy żródłem informacji są nieobiektywne, a często fałszywe, dane. Proszę zwrócić uwagę na słowa Tiamat: „Zeby dyskutowac o Polsce, trzeba znać historię Polski”.
Odparła zarzuty pani Tiamat: Zamiast rzucać oskarżenia i epitety, to proszę raczej uzasadnić swoją opinię. Bo bez podania źródła swojej wiedzy jest pan opiniodawcą, ktoremu złote myśli wylatują z kapelusza. Rusofilem jest przede wszystkim Pawel Jasienica, którego cytowałam. Widać nie mógł znaleźć innych dokumentów. Dobrze by też było, żeby pan jeszcze poczytał sobie o Konwencji Genewskiej i traktowaniu jeńców. Ani moja, ani pana opinia nie powinna być oparta wyłącznie na emocjach, bo jesteśmy poważnymi ludźmi, a nie pijakami pod budką z piwem.
Pozwolę sobie powołać się na „rusofilkę” Violettę Wiernicką, która zebrała dokumenty w książce pt.„Rosjanie w Polsce: czas zaborów 1795-1915″. Dość szeroko przedstawia autorka dokumenty, korespondencję i stosunki polsko-rosyjskie w czasie i po zaborach. Szczególnie polecam prywatną koresponcdencję Tadeusza Kościuszki z carem rosyjskim Aleksandrem I.
Violetta Wiernicka: „Rosjanie w Polsce”, Rusofilskie wydanie w wyzwolonej Polsce. Bellona Spółka Akcyjna Warszawa 2015. – Widać w Warszawie pełno rusofilów. Trzeba zgłosić dr. Pawłowicz.
Notka i komentarze na blogu Świat według Kowalskiego, link:
http://kj12345.neon24.pl/post/139966,teoria-1612-1945-czyli-jak-nas-widzi-rosja
——————————-
Notka była już gotowa, gdy otrzymałem następujący komentarz od blogera i tłumacza Metro: Generalnie to widać, że autor notki „Teoria 1612 – 1945″ bazuje na swojej wiedzy udostępnionej przez przemysł edukacyjny. Dlatego mało może zrozumieć. Jego notka jest cenna z tego włanie powodu, przeciętni Polacy są tak mądrzy (eufemizm).
David Irving napisał książkie o powstaniu w Budapeszcie w 1956 roku. On płynnie mówi po niemiecku, to mu było łatwiej się z Węgrami dogadać. Książki nie czytałem, ale widziałem ponadgodzinną promocję na YT. Irving tam mówi, że oczywiście chodziło o żydów. Wielki Józef Stalin wprowadził z Armią Czerwoną żydowski desant do Budapesztu. Powstanie zaczęło się jak klasyczny antyżydowski pogrom. Podobno pierwsze doniesienia zachodniej prasy szły właśnie w tym kierunku (on, jako historyk, znalazł jakieś artykuły w gazetach z Kopenhagi). Dopiero później gdzieś jakiś niewidzialny Sanhedryn zmienił interpretację, że chodziło nie o pogrom, ale o „wolność” i tak właśnie zostało.
Dlaczego zacząłem od Budapesztu? – Żydzi w Warszawie czy w Budapeszcie mają pełną władzę nad wrogim sobie narodem, ale władza ta zależy od łaski zewnętrznego hegemona. W 1944 i w 1989 roku tym hegemonem byli żydzi z wyższego piętra, z Moskwy czy Nowego Jorku. Trzeba im „robić laskie” czy nachalnie wchodzić w doopę.
To dlatego żydzi, którzy przyszli na bagnetach Armii Czerwonej, robili ostrą antyamerykańską propagandę, a teraz równie nachalną, tak samo prymitywną, antyrosyjską. Podstawą ich władzy jest akceptacja zewnętrznego hegemona, naprawdę się nas boją (no i gardzą, nie bez racji niestety).
Polacy są antyrosyjscy, bo nawet program nauczania jeszcze w PRL miał wymowę antyrosyjską. Teraz jest to program nauczania, telewizja, filmy, gry komputerowe, cała pod-kultura. Był Pan kiedyś w księgarni? Ja raz zabłądziłem. Syf i ściek drukują, na szczęście nikt teraz książek nie czyta

Szkoła ogłupia, co Tiamat chyba podnosi. Tiamat kiedyś zadała pytanie o antyrosyjskie dowcipy. Czy teraz są antyamerykańskie? No właśnie. Te dowcipy nie powstawały spontanicznie. Pisał o tym ładnie Bolesław Prus w „Faraonie”. Plotkami, dowcipami, piosenkami kapłani uprawiali walkę polityczną w erze wolnej od massmediów. Tak się kształtuje świadomość zbiorową.
Polacy uważają Ruskich za podludzi (to efekt żydowskiej propagandy, żydzi odbierają świat właśnie w ten sposób, jako nad- i pod-ludzi), a sami dostają żarcie drugiego gatunku od zachodnich nad-ludzi, a bilans handlowy muszą ratować liżąc kible w Berlinie czy Londynie i eksportując do nad-ludzi dzieci przeznaczone do prostytucji czy na mord rytualny. Taki paradoks, którego jakoś nie widzą.
Opracował: Zygmunt Białas
Inne tematy w dziale Polityka