W portalu Maruchy pisze jeden z komentatorów:
"Zachwycamy się wieloma taktycznymi sukcesami powstańców, analizujemy ich akcje, straty wojsk junty, jednak strategiczna sytuacja na froncie i ogólnie w Donbasie jest coraz cięższa. Na coraz większy nacisk oddziałów banderowskich nakłada sie humanitarna sytuacja dziesiątków tysięcy uchodźców każdego dnia. Trzeba sobie powiedzieć bez obwijania w bawełnę: bez wsparcia Rosji w postaci dostaw ciężkiej broni nowoczesnych systemów rakietowych i artyleryjskich, a także dopływu specjalistów wojskowych, powstanie i cały Donbas zostaną utopione we krwi. Liczba pomordowanych pójdzie w dziesiątki tysięcy, a ludność Donbasu w ramach czystek etnicznych albo ucieknie do Rosji, albo przejdzie gehennę obozów filtracyjnych, albo spocznie w ziemi. Wszystko to odbędzie się przy aprobującym milczeniu rządów i społeczeństw mieniących się demokratycznymi i respektujących prawa człowieka. Czy Rosja, pragnąca uniknąć wojny, znajdzie wyjście z tej matni? Czy skieruje strumień pomocy dla powstańczych oddziałów? Czy będzie czekać jeszcze kilka miesięcy lub rok na to, co nieuniknione: aż przybędzie kolejna ofiara stada szarańczy, która od lat rujnuje kolejne kraje? - Andrzej Górzny.”
W artykule, link: http://marucha.wordpress.com/2014/06/18/ukrainanoworosja-raport-medialny-17-06/ - przedstawia dziennikarz zbrodnie dokonane przez ukraińską armię na cywilnej ludności wschodniej Ukrainy:
"Począwszy od 11 czerwca ukraińska armia unicestwia miasta i miasteczka na wschodzie kraju bombami zapalającymi, które eksplodują tuż nad ziemią. Rozżarzone, gorejące kawałki, wypalają piędzie ziemi. Tego rodzaju amunicja zakazana jest przez Konwencję ONZ z 1980 roku – „Konwencja o zakazie lub ograniczeniu użycia pewnych broni konwencjonalnych, które mogą być uważane za powodujące nadmierne cierpienia lub mające niekontrolowane skutki”. (...)
W nocy z 14 na 15 czerwca w Kijowie miał miejsce skandaliczny incydent, kiedy to tłum dopuścił się aktów wandalizmu wobec ambasady Rosji. Gdy orgia dosięgała już zenitu, na miejsce zdarzeń przybył "zgarnięty” z Majdanu obecny minister spraw zagranicznych Ukrainy Andriej Deszczyca, który raptownie nagle zaczął ordynarnie wyzywać prezydenta Rosji, a tym samym jeszcze bardziej rozjuszać napastników. Jakby temu było mało, wszystkiemu przyglądał się, bez najmniejszej reakcji, minister spraw wewnętrznych Ukrainy Arsen Awakow.
Groteskowość całej scenie przydawał fakt, że dokładnie w tym samym czasie, w Kijowie, trwały negocjacje, podczas których Ukraina domagała się od Kremla zniżki na gaz, i to takiej, żeby otrzymywać od Rosji dostawy po cenie niższej niż rynkowa. Innymi słowy, domagała się gazowych dotacji.
Jednocześnie z telewizyjnych ekranów do narodu przemawiał Petro Poroszenko. Zapowiadał ofensywę w Donbasie i na Ługańszczyźnie, mającą na celu uszczelnienie granicy z Rosją i złapanie rebeliantów w kocioł, aby zapewnić sobie możliwość spalenia ich miast i osiedli bombami fosforowymi, oraz dobić przeciwników nowej władzy amunicją kasetową.
Zachowanie ministra spraw zagranicznych Ukrainy Andrieja Deszczycy to zupełnie nowe zjawisko w światowej dyplomacji. "Kazus Deszczycy” – zapewne tak przejdzie do historii, gdy ktoś z lekką ironią przywoła tego "dyplomatę”. Poroszenko to natomiast nieporadna amerykańska marionetka, niezdolna ani zaprowadzić, tak jak obiecywał, pokoju w państwie w przeciągu tygodnia, ani przywołać do porządku członków rządu, ani nawet poprosić o cokolwiek oligarchów, stojących u sterów władzy.
Można odnieść wrażenie, że prezydenta w kraju po prostu nie ma. Są za to armia, nielegalne wojskowe ugrupowania i uliczni chuligani, którzy pociągając za sobą ministrów, robią, co im się tylko podoba.
Co ciekawe, takie same stanowisko – pobłażanie aktom przemocy – zajęło też troje członków Rady Bezpieczeństwa ONZ. A wysuniętą przez Rosję rezolucję, potępiającą atak na rosyjską ambasadę w Kijowie, zablokowały już Stany Zjednoczone, Anglia i Francja.
W odpowiedzi ambasada Stanów Zjednoczonych w Moskwie otrzymała swoją porcję wzgardy – została obrzucona rolkami papieru toaletowego. Milicja zatrzymała sprawców zniewagi, wobec których wszczęto postępowanie. A przed budynkiem ambasady Ukrainy zorganizowano głośną antyfaszystowską demonstrację pod hasłem: "Faszyzm nie przejdzie!”.
Minister Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej Sergiej Ławrow oświadczył, że do MSZ Ukrainy wysłano już notę protestacyjną z żądaniem ukarania sprawców burdy wokół rosyjskiej ambasady oraz wypłaty odszkodowania.
"Co się tyczy burdy, jaką urządzili chuligani, kierując pod adresem rosyjskiej ambasady neofaszystowskie i inne niestosowne hasła, to została już wysłana oficjalna nota do MSZ Ukrainy z żądaniem identyfikacji i ukarania sprawców oraz wypłaty odszkodowania za wyrządzone poważne straty” - oświadczył Ławrow. Podkreślił też, że Rosja będzie się domagać "jednoznacznej reakcji ze strony władz ukraińskich”.
Na podstawie: http://www.vesti7.ru/archive/news?id=43025
Z jęz. ros. tłum. J.J.
http://xportal.pl
Narasta w Rosji zniecierpliwienie spowodowane układną polityką prezydenta Władimira Putina wobec bestialstwa ukraińskich agresorów. W artykule zamieszczonym w portalu gazetawarszawska.com, link: http://gazetawarszawska.com/2014/06/17/milczenie-putina-chytry-plan-lub-zdrada-elit/ - nie szczędzi autorka prezydentowi Rosji przykrych słów. Pisze m.in.:
"Na tle bezczynności władzy po rozstrzelaniu Sławiańska, zastosowaniu bomb fosforowych i innych zakazanych broni przeciwko ludności Noworosji, a także przestępstw przeciwko światu rosyjskiemu jako całości, które przyjęły masowy charakter na Ukrainie, w świadomości naszego społeczeństwa stopniowo następuje przesunięcie jakościowe. W końcu zaczynamy podejrzewać, że nasza władza – to wcale nie jest to, co oni mówią o sobie z wysokich trybun.
W końcu zaczynamy rozróżniać, gdzie jest prawda, a gdzie kłamstwo. Wojna – to jest Rubikon, po przejściu którego powrotu do przeszłości już nie ma. Po Sławiańsku i Kramatorsku, po Odessie i Mariupolu staliśmy się inni. Już więcej nie wierzymy żadnym oświadczeniom i odezwom, nam potrzebne są konkretne działania ze strony władzy.
I wreszcie, przychodzi rozumienie tego, co reprezentuje sobą nasza "elita”. I czy jest to elita w ogóle, czy po prostu ludzie, którzy wyobrażają sobie, że są elitą, pianą, która wypłynęła na początku lat 90-tych na powierzchnię ze zgniłego systemu? Elita powinna działać w interesach narodu, a nie wbrew jego woli.
Smutne to, ale prawdziwą elitę Rosji, gotową umrzeć za rosyjską ideę, dzisiaj rozstrzeliwuje się z czołgów i granatników w Sławiańsku, bombarduje z powietrza, zabijając ostatnią nadzieję na zbudowanie sprawiedliwego państwa. Właśnie za to państwo i za prawo do życia na swojej ziemi według własnych praw, walczą i umierają żołnierze pospolitego ruszenia Noworosji.
Jeśli władza nie podejmie żadnych konkretnych kroków, aby pomóc bojownikom pospolitego ruszenia i cywilom, którzy giną codziennie z rąk oddziałów karnych, to ta władza nie zasługuje na to, aby powierzyć jej swój los.
Konsekwencje dla takiej władzy mogą być fatalne i władza powinna to zrozumieć. Jesteśmy zobowiązani zmusić ich do działania w naszych interesach. Czasu zostało mało. Potrzebne są akcje protestacyjne, potrzebna jest wszelka możliwa pomoc dla ruchu pospolitego ruszenia. Każdy na swoim miejscu powinien zrobić wszystko, co jest możliwe dla wspólnej sprawy.
Nieuznawanie referendum w DRL (Donieckiej Republice Ludowej) i ŁRL (Ługańskiej Republice Ludowej), a nawet próba ze strony prezydenta Władimira Putina wywierania nacisków na zwolenników Noworosji w celu przeniesienia głosowania, dają powody sądzić, że na górze już wszystko zostało zdecydowane bez nas. Wizyta w Normandii i faktyczne uznanie Poroszenki za prezydenta tylko wzmacnia te domysły.
Jak pamiętamy, nawet w czasach jelcynowskiego chaosu, Rosja swoją osłabioną maszyną wojskową broniła rodaków w przestrzeni byłego Związku Radzieckiego: było to w Naddniestrzu, Osetii Południowej i Abchazji. W Górskim Karabachu w 1994 roku, Rosja interweniowała dostawami ciężkiego sprzętu pancernego dla Armenii, nawiasem mówiąc, nie mającej wspólnej granicy z Federacją Rosyjską, w przeciwieństwie do DRL i ŁRL.
Nigdy wcześniej Rosja tak jawnie nie ignorowała krwi swoich rodaków na terytorium byłego Związku Radzieckiego, jak dzisiaj... Najwyraźniej cała sprawa polega na tym, że w latach 90-tych oligarchat w Rosji nie był jeszcze na tyle wpływowy, aby dyktować swoje własne interesy finansowe kosztem ogólnonarodowych.
Wygląda na to, że wkrótce będziemy musieli uświadomić sobie ten smutny fakt, że Kremlowi nie jest potrzebne jeszcze jedno państwo tranzytowe na granicach Gazpromu z ideologicznymi "białogwardzistami – rekonstruktorami” na czele.
Jeśli nastąpią różnego rodzaju prowokacje i inscenizacje na granicy Ukrainy i Rosji, które pociągną za sobą zamknięcie granic przez Rosję na tle kontynuacji represyjnej operacji Kijowa, to będzie można dokonać rozczarowującego wniosku, że celem podobnych środków jest stłumienie i lokalizacja ogniska oporu, zarówno ze strony Kremla, jak i ze strony junty.
Tajne zawsze staje się jawnym. I jak powiedział pewien bardzo znany człowiek w świecie, który cierpiał za prawdę: "Kłamstwo wygrywa w sprincie, a prawda w maratonie”. Więc jeśli chcemy zbudować świat rosyjski, bez uszczerbku dla interesów innych narodów, zawierających sojusz z nami, to przyjdzie nam biec dystans maratoński i zwyciężyć.
Wszystkie te straszliwe przestępstwa, występujące dzisiaj w Noworosji na tle niejasnej polityki Kremla i niekończących się rozmów gazowych, na razie nie dają powodów do optymizmu i nadziei na to, że Kreml zainterweniuje i położy kres szaleństwu. Jeśli tak, wtedy to jest ich wybór, a nasz wybór – to iść naprzód do swoich wymarzonych celów.
Chwała bohaterom Noworosji i wieczna pamięć poległym. Amen
Julia Czinelli,
Centralna Agencja Informacyjna Noworosji."
Inne tematy w dziale Polityka