Zbliża się 1 września, więc dyżurni bojownicy o jedyną słuszną wizję historii wzmogli ponownie swoje zabiegi mające na celu obrzydzenie Polakom z głębi kraju gdańszczan i Pomorzan. O tym jakie motywacje kierują ludźmi powielającymi idiotyzmy o "odwoływaniu się przez władze Gdańska do tradycji Wolnego Miasta", tudzież "czczeniu nazistów" pisałem już sporo. Dodać mogę tylko tyle, że aktualnie chyba doszedł motyw chęci wyjaśnienia ludziom, dlaczego centralne uroczystości wspominające wybuch wojny nie odbędą się w Gdańsku. No, bo zaskakujące jest, że w samym środku wielkiego niby sporu o historię i współczesność Gdańska i to sporu z Niemcami niby w tle, nasze władze nie sprowadziły do tego miasta prezydenta Trampa, który z jednej strony przecież kapitalnie przypomniał by wszystkim na świecie (samą obecnością) okoliczności wybuchu wojny, a z drugiej strony przejawiając wiadome sympatie, nieco utarł by nosa imperialnym ambicjom Berlina.
Mnie to akurat nie dziwi, bo świetnie wiem, że żadnego sporu nie ma, a tylko wyrachowana propaganda polityczna służąca doraźnym celom, więc z wizyty w Gdańsku prezydenta USA rząd by żadnych konkretnych korzyści w tej sytuacji nie wywiózł, a jeszcze by coś stracił, jakby telewizje świata pokazały polskie flagi wywieszone przez gdański samorząd na ulicach miasta.
W każdym razie widać znów wzmożenie antygdańskie. Znów w sieci latają oskarżenia o niemieckie i nazistowskie sympatie gdańskich władz. O honorowanie ss-mana Grassa, o niemieckich patronów tramwajów no i o przypominanie istnienia tej haniebnej granicy polsko-gdańskiej przez nadanie nazwy słynnemu rondu.
Ale niespodziewanie głos postanowiła tu zabrać TVP. Ośrodek w Gdańsku właśnie. No i niespodzianka... Nakręciła bowiem krótki dokument przypominający historię Michała Różanowskiego, polskiego żołnierza, zastrzelonego w czasie służby na polsko-gdańskiej granicy w sierpniu 1939 roku. Dokument jak najbardziej rzetelny mimo, że wypowiada się kwiat miejscowych historyków, których nie sposób podejrzewać o sympatie antyrządowe. Zaś jednym z najbardziej rzucających się elementów wizualnych materiału jest nowiutki (ma niecałe dwa lata) słup graniczny z Miłobądza. Postawiony jakiś czas temu w miejscu przejścia granicznego polsko-gdańskiego w czasie wielkiej fety z udziałem członków aktualnego rządu na czele.
No i TVP odwaliła kawał dobrej roboty w piętnaście minut, prosto, rzetelnie i w sposób zrozumiały nawet dla przedszkolaka tłumaczy, dlaczego Polacy z Pomorza, w tym wypadku Kociewiacy, chcąc pamiętać o istnieniu tej granicy, stawiają na jej miejscu właśnie repliki słupów, kamienie z tablicami pamiątkowymi itp. itd. Bo tu nie o linii na mapie chodzi i produkty chorej wyobraźni propagandystów, ale o historię konkretnych ludzi, często konkretnych ofiar, które swoje życie oddały pełniąc służbę dla Rzeczpospolitej. Którym po prostu w twarz plują wszyscy, twierdzący, że pamięć o nich to kultywowanie tradycji Wolnego Miasta.
I choć jakoś nie wierzę, że najbardziej gorliwych bojowników z antygdańskiego frontu to przekona (tym bardziej, że nie tak mała grupa z nich wyraźnie z premedytacją trolluje), to jednak wszystkim uczciwym ludziom, którym zależy na pamięci o polskiej historii i polskich bohaterach polecam ten materiał:
http://gdansk.tvp.pl/43962919/epizod-jak-szpilka-w-lesie
Inne tematy w dziale Polityka