Wczoraj, wieczorową porą brałem udział w dwóch dyskusjach. Jedna była dość lekka, rzekłbym żartobliwa. Ot, pewien bloger miał zasadniczy problem ze zrozumieniem faktu, że jak się obraża kontrdyskutanta i jak ognia unika się odniesienia do jego tez i pytań (choć ten stara się odpowiedzieć na jego własne), to ów może nie mieć ochoty na wchodzenie z nim w jakieś głębsze interakcje, o pomaganiu w innych sprawach nie wspominając. No i, najpewniej nieumyślnie, sprokurował przy okazji dość ciekawy efekt komiczny, gdy na zapodawane fakty, poparte odniesieniem do źródeł, tupał nogą: nie znacie się, w przeciwieństwie do mnie – tylko o czym mowa?
Druga była o wiele, wiele poważniejsza. Otóż pewna Pani napisała sobie, że papież Franciszek jest jedynie pełniącym obowiązki papieża – gdyż ona wie najlepiej, że Benedykt póki żyje jest jedynym biskupem Rzymu i koniec kropka. No cóż. Nie wszyscy muszą być katolikami, a i wśród formalnych katolików nie każdy musi ślepo wierzyć w nauczanie Kościoła. Acz takich, co je w tak zdecydowany sposób negują nazywano kiedyś heretykami. Postawa owej blogerki, choć nieco mnie zasmuciła, ale jakoś niespecjalnie zdziwiła. Ot, różnie tu różni pisują. Acz do tej pory wydawało mi się, że to raczej moja współwyznawczyni. Zdziwił mnie natomiast chór komentatorów na jej blogu, którego niektórzy przedstawiciele nawet tutaj, u mnie, nie raz i nie dwa występowali z pozycji gorliwych Polaków-katolików, a teraz nawet się nie zająknęli, że oto ktoś obraża głowę ich Kościoła. Owczy pęd? Ślepota? A może po prostu brak podstawowej wiedzy? Choć wydawałoby się, że sprawa rezygnacji Benedykta byłą tak obszernie trąbiona, że każdy miał szanse się dowiedzieć, że w Kościele Katolickim papież ma nieskrępowaną władzę, czego skutkiem jest to, że jak chce, to może pójść sobie na emeryturę i zrezygnować.
Może bym machnął na to ręką, ale w ostatnią sobotę, w sumie dość przypadkowo, dane mi było uczestniczyć w konferencji na Kaszubskim Camino 2015 w Łebie. A dokładniej wysłuchać tam niezwykle ciekawego referatu ks. profesora Henryka Skorowskiego, salezjanina i byłego rektora Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego na temat zaangażowania chrześcijan w życie społeczne. I jestem do tej pory pod głębokim wrażeniem tego wystąpienia, które najkrócej bym streścił w haśle: „Człowiek wiary nie może być obojętny na otaczającą go rzeczywistość”. Katolicy mają obowiązek nie tylko wierzyć i praktykować, ale także dawać świadectwo swoją pracą i słowem. Zabierać głos zawsze, gdy widzi się działania sprzeczne z naszymi wartościami. Ksiądz profesor także mocno zwracał uwagę na wagę tożsamości, zakorzenienia w lokalnych społecznościach i swojej wierze. Wtedy bowiem nie mamy wątpliwości by zabrać głos, jak jest ku temu potrzeba. Dlatego też tutaj zabieram.
Przy okazji warto wspomnieć o samym Camino. Ksiądz kanonik Zenon Myszk – proboszcz parafii św. Jakuba w Łebie, gdzie odbyła się (już po raz trzeci) ta impreza (konferencja była jedynie jej elementem) – jest jednym z tych kapłanów, którzy przywracają pamięć o wartości pielgrzymowania szlakiem jakubowym. Na wspomnianej konferencji głos zabierał także ksiądz prof. Jan Perszon. Miał akurat referat na temat desakralizacji przejścia w związku z medykalizacją śmierci, ale na wspominanym tutaj wcześniej wiosennym Pelplińskim Areopagu miał właśnie ciekawe wystąpienie o roli pielgrzymowania, którego jest teoretykiem i praktykiem (od lat przewodzi najdłuższej w Polsce, kaszubskiej pielgrzymce do Jasnej Góry). Właśnie wtedy zwracał uwagę na zapomnianą już dziś rolę pokutną pielgrzymek oraz na nieuświadomiony do końca wpływ, jaki na dzisiejszy Kościół oraz całą Europę miało właśnie camino – szlak pielgrzymek wiodących do grobu świętego Jakuba w Santiago de Compostela.
Niezwykle cieszy, że i Łeba i niedaleki Lębork właśnie w idei camino budują swoją lokalną tożsamość, korzystając zresztą obficie z wartości dodanej, dzięki turystyce z tym związanej.
Mnie zaś, wiernego diecezji pelplińskiej, cieszy zaś najbardziej, że nasza „wiejska” diecezja (największe miasto – Tczew ma ledwo 60 tys. mieszkańców) coraz szerzej kontynuuje intelektualne tradycje swojej chełmińskiej „matki”. Z inicjatywy tak kapłanów, jak i organizacji świeckich, odbywa się coraz więcej, bardzo ciekawych spotkań, dyskusji i konferencji. W 2013 roku z inicjatywy Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego intensywnie przypominano u nas dorobek i spuściznę księdza Pasierba. Po raz trzeci w Łebie zorganizowano rzeczone Camino (rzecz prawie dziś niebywała swój organizatorski udział mają w tym ludzie od kręgów Radia Maryja po aktywnych polityków PO). Zainaugurowano rzeczony Pelpliński Areopag.
Może dzięki temu starczy nam odwagi by zabierać głos gdy trzeba? Nie udawać, że pada, gdy na nas plują? I mieć coś sensownego do powiedzenia gdy będzie potrzeba? Oby.
Zaś jako bonus załączam mały religijny gadżet z łebskiej konferencji. Z bardzo adekwatną do opisywanej wcześniej sytuacji, modlitwą.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo