Chociaż książek poświęconych tematyce pomorskiej, w tym pisanych po kaszubsku, ukazuje się od dobrych dwudziesty lat naprawdę sporo, to jednak tak Gdańsk, jak i Gdynia niejako przespały okazję wykorzystania tego potencjału. Kilkanaście lat temu dostrzegła go natomiast niewielka Kościerzyna, która właśnie w początkach lipca organizuje Targi Książki Kaszubskiej i Pomorskiej „Costerina”.
Z jednej strony można się mocno zastanawiać, czy dwudziestokilkutysięczne miasteczko, nawet w sezonie letnim, ma odpowiedni potencjał by przyciągnąć odpowiednią ilość zwiedzających na tego typu imprezę. Z drugiej dla wielu zainteresowanych z szeroko rozumianego regionu Kościerzyna jest o wiele dostępniejszym miejscem niż Gdańsk, lub Gdynia. Na pewno ma znakomity pretekst, jakim są związki z głównym bohaterem najwybitniejszej powieści napisanej po kaszubsku: „Życia i przygód Remusa” Aleksandra Majkowskiego. Pochodzący bowiem spod kościerskiego Lipusza Remus był wędrownym księgarzem, a jego pomnik wraz z wypełnioną książkami „karą” (czyli taczką) od paru lat ozdabia tamtejszy rynek.
Z kościerskimi targami od dobrych paru lat nie miałem bliższego kontaktu. Stąd z dużym zaciekawieniem skorzystałem z dość nieoczekiwanej możliwości odwiedzenia XVI edycji rzeczonych Targów w ostatnią sobotę.
Wszelakie tego typu imprezy można chyba oceniać pod dwoma podstawowymi kątami: atrakcyjnością dla sprzedawców (czyli krótko mówiąc możliwościami sprzedaży) oraz prestiżu (a może lepiej trafności) werdyktu jury przyznającego tam nagrody.
Gdy sobie zatem przypomnę kościerskie targi sprzed tych paru lat, to prestiż otrzymywanych tam nagród był dość wysoki, jak na tego typu prowincjonalną imprezę (pamiętam, że nagrodzonymi tam tytułami, ową dekadę temu, interesować się nagle zaczynali ludzie, a zwłaszcza księgarze z drugiego końca Polski). Natomiast ze sprzedażą na samych targach było, krótko mówiąc, średnio.
I w Roku Pańskim 2015 sytuacja, mówiąc lekko się odwróciła, choć wcale nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka. Wystawców było bowiem optycznie jakoś mniej. Trzy duże namioty, pomieściły pewnie ze trzydzieści stoisk, a krótki przegląd tychże uwidocznił brak kilku znanych firm, zwłaszcza z mojego Kociewia. Ale znajomi wydawcy nad podziw zadowoleni. Niektórzy weterani wręcz entuzjastyczni. Być może słuszna jest teoria jednego z nich, że na kościerski rynek przychodzą, w właściwie głównie przyjeżdżają z całego Pomorza, ludzie mocno zainteresowani pomorską tematyką, często czekający na "Costerinę" przez cały rok. Przy upadku wielu lokalnych księgarni i naprawdę sporych odległości do Gdańska kościerska impreza odgrywa być może rolę dosłownej „księgarni objezdnej” w remusowym stylu. Inną, ciekawą uwagą, podzielił się pewien znajomy naukowiec zagranicznej proweniencji, który stwierdził, że znalazł tu kilkanaście tytułów, o których milczą przepastne archiwa Internetu, o czym on, zawodowo nowości takowe tropiący, wie najlepiej.
Coś w tym wszystkim jest, a informacja, że do konkursu zgłoszono aż 108 tytułów, a przecież znajomi wydawcy mający czasem ponad dwadzieścia nowości, zgłaszali jedynie po 2-3 tytuły, pokazuje, że potencjał literatury na tym naszym Pomorzu jest naprawdę duży i nic dziwnego, że wiele osób właśnie w wizycie w Kościerzynie upatrzyło sobie najlepszy sposób na uzupełnienie regionalnych biblioteczek. A i po dyskusji z kilkoma znajomymi z Kociewia, także nieobecność „naszych”, zwłaszcza ze Starogardu, także stała się ciut jaśniejsza. No cóż, po prawdzie trudno bowiem by aktywni jeszcze parę lat temu tacy wydawcy jak Instytut Kociewski, przyjeżdżali na targi książki, gdy dziś koncentrują się jedynie na robieniu folderów i albumów promocyjnych.
Natomiast prosta konfrontacja ilości zgłoszonych tytułów z ilością tych nagrodzonych (aż 50 publikacji) najlepiej świadczy, że coś z tym nagradzaniem jest nie tak. Rzecz jasna swoje robi podział na dwie językowe kategorie: książek kaszubskich i pomorskich, a nagrody są stopniowane od nagród głównych po wyróżnienia, nie mniej także organizatorzy „Costeriny” popadli w zmorę dzisiejszych nagród, czyli chęć nagradzania za cokolwiek. Pewnie studentom łatwiej takowym się oprzeć, bo do dziś „Stolemy” wręczane są maksymalnie trzem osobom, ale taka polityka dobrej marki „Costerinie” nie robi.
Ale wbrew temu główne nagrody wydają się jak najbardziej zasłużone. Tłumaczenie na kaszubski „Księgi rodzaju” ojca Adama Sikory (czyli „Knéga Zôczątków”), czy kolejna powieść Artura Jabłońskiego „Smùgã”, to bez wątpienia najlepsze rzeczy, jakie się po kaszubsku w ostatnim roku ukazały. Także godna przyklaśnięcia wydaje się nagroda dla Duszana Pažjerskiego z Uniwersytetu Gdańskiego za jego serbskojęzyczną publikację „Kaшyпcкe тeмe”, bo obcojęzycznych prac naukowych o języku kaszubskim w jest w ogóle niewiele. Na dodatek serbski kaszubolog z Gdańska ma w planach tłumaczenia także na bardziej „światowe” języki, więc tym bardziej warto go wspierać.
W kategorii literatury pomorskiej (czyli rzeczy napisane po polsku) trudniej mi o tak jednoznaczną opinię (bo z nagrodzonych prac żadnej nie przeczytałem), ale wiarygodne dla mnie głosy tych co to zrobili były dość zdecydowanie pozytywne. Tak ksiądz Jan Walkusz (nagroda za tomik poezji „Przez okno czasu”), jak i Stanisław Załuski (nagrodzony za powieść „W cieniu tyrana”) wydają się na tyle poważnymi „firmami”, że raczej można nie mieć tutaj wątpliwości. W przypadku nagrody za publikację naukową mam pewne znaki zapytania, ale patrząc na dalsze miejsca, być może biografia Grassa Norberta Honszy, faktycznie byłą najlepsza ze zgłoszonych w tej kategorii tytułów.
Jednak, drugie, trzecie miejsca oraz liczne wyróżnienia, często w kategoriach, w których nie przyznano nagrody głównej (na przykład literatura dziecięca i młodzieżowa), to już chyba rozmywanie prestiżu statuetki Remusa wręczanej dla nagradzanych.
Refleksje po sobotniej wizycie w Kościerzynie cisną mi się dwie. Po pierwsze widać, że jest spory potencjał w dziale literatury regionalnej, bo czytelnictwo regionaliów ma się całkiem nieźle, a i sama „Costerina” jest praktycznie dziś bez konkurencji. Nic dziwnego, że wystawiali się wydawcy aż spod Szczecina. Po drugie jednorazowy „porównawczy” ogląd znacznej części wydawanych w ostatnim czasie regionalnych publikacji jest dość budujący. Zwłaszcza literatura kaszubska ma się coraz lepiej. I chyba organizacja kościerskich targów, także się do tego przyczyniła.
Nic więc dziwnego, że w Starogardzie ponoć we wrześniu chcą zrobić, w ramach V Kongresu Kociewskiego imprezę konkurencyjną pod nazwą” Festiwal Książki Regionalnej”. Ale jak to się uda, i czy będą w stanie dorównać imprezie z remusową karą w herbie? Zobaczymy...
Inne tematy w dziale Kultura