Historia często bywa narzędziem polityki. Wielu rzutkich działaczy, próbujących przekonać innych do swoich poglądów odwoływało się, i odwołuje nadal, do różnych momentów dziejowych. Rzecz jasna często interpretacja owych momentów dość odbiega od ustaleń historyków. W pomorskim przypadku najczęściej ofiarą tego typu działań padają dwie sprawy: okupacja niemiecka oraz dzieje przed podbojem krzyżackim. Ten pierwszy temat, co najmniej od 2005 roku, mocno zaistniał w ogólnopolskim przekazie historycznym (jak mawia pewien znajomy działacz największej partii opozycyjnej – zainicjowanie pokazania całej Polsce pomorskiej specyfiki z czasów okupacji, to największe dokonanie w całej karierze politycznej Donalda Tuska). Dlatego też pozwolę sobie dziś na krótką opowieść o jednym z wątków historii Pomorza z wczesnego średniowiecza.
Co najmniej od czasów Aleksandra Majkowskiego, czyli początków XX wieku, władający Pomorzem Gdańskim w XIII wieku dynaści z rodu, błędnie nazywanego Sobiesławicami, przez zaangażowanych działaczy regionalnych uważani są za rodzimą, kaszubską dynastię. Działacze kaszubscy dokonali wręcz swoistego zawłaszczenia tej dynastii, czego najciekawszym przypadkiem była historia stawiania pomnika Świętopłkowi Wielkiemu w Gdańsku. Otóż wyobraźmy sobie, że tenże, zasłużony dla miasta nad Motławą władca, który je przecież lokował na prawie chełmińskim, sprowadził do niego dominikanów i zainaugurował dominikańskie jarmarki (że o najbardziej medialnych zasługach wspomnę), doczekał się już w XXI wieku pomnika, który ufundowali jednak nie gdańszczanie, a Kaszubi z Kartuz, Kościerzyny, czy innych Brus. Wielu dzisiejszych gdańszczan, nawet ze środowisk promujących historię miasta, wyrażała przy tej okazji duże zdziwienie, dlaczego Świętopełkowi ktoś chce stawiać pomnik właśnie w Gdańsku. Być może jakby miał „von” przy nazwisku i zbudował jakiś park, albo jeszcze lepiej linię tramwajową to by zasłużył, a tak, bycie zwykłym założycielem miasta, jak widać dla niektórych, to dużo za mało.
Tak, czy siak kolejne pokolenia kaszubskich „dziejorzy” (działaczy, a nie historyków, że pozwolę sobie na przetłumaczenie z jednego narodowego języka Polaków na drugi) mocno pielęgnuje mit o owej kaszubskości gdańskich władców tego okresu, okraszając go jeszcze rozważaniami na temat ich pochodzenia od plemiennych władców Pomorza. Akurat ten ostatni pomysł przez parę dekad był wspierany autorytetem profesora Gerarda Labudy, który jeszcze jako student, tuż przed ostatnią wojną, recenzował historyczne dzieło Aleksandra Majkowskiego i do końca życia pozostawał chyba pod urokiem historiozoficznych teorii kartuskiego pisarza. Gerard Labuda oparł się na dość późnym i mało wiarygodnym przekazie dotyczącym misji św. Wojciecha, w którym zostało napisane, że w Gdańsku praski biskup ochrzcił m.in. miejscowego władcę. I mimo zdecydowanej krytyki praktycznie wszystkich pozostałych specjalistów od tej tematyki, profesor przy koncepcji miejscowych władców rządzących tutaj nieprzerwanie od czasów plemiennych do podboju przez Krzywoustego pozostawał wierny. A na pomysł, że Sobiesławice, to potomkowie tychże dynastów także spoglądał życzliwym okiem.
I tak dziś, zwłaszcza dla nielicznego, ale głośnego środowiska narodowców kaszubskich gdańscy, pardon kaszubscy władcy, są koronnym dowodem na historyczną odrębność Kaszub od Polski i dziejową samoistność kaszubskiego narodu. Zaś przypomnienie, że każdy z tychże władców głośno i jednoznacznie deklarował się jako Polak, a konkretniej jeden władców Korony Polskiej, skutkować może uznaniem, że jest się nietolerancyjnym polskim szowinistą. Nie mniej, jako, że my Kociewiacy od czasów Gulgowskiego zawsze szerzymy na Kaszubach kaganek oświaty, to zaryzykuje.
Zacznijmy od tego, co naprawdę wiemy o tej pomorskiej dynastii? Pierwszym historycznym jej przedstawicielem był niejaki Sambor, siostrzeniec krakowskiego wojewody Żyry, który w początkach rządów Kazimierza Sprawiedliwego (krótko przed rokiem 1180) został przez tego władcę mianowany namiestnikiem (w oryginale marchionem) Pomorza Gdańskiego. W momencie śmierci tego władcy i sporów o tron krakowski, które śmierć ta spowodowała, Sambor umocnił się w Gdańsku, dzięki czemu po jego śmierci (ok 1207-1210 r.) kolejnym namiestnikiem został jego brat Mściwoj. Tenże Mściwoj był ojcem wspomnianego Świętopełka Wielkiego, i dziadkiem swojego imiennika Mściwoja II, który był ostatnim przedstawicielem tej rodziny. Co ciekawe Sambor I miał własnego syna Subisława, ale wszystko wskazuje, że na Pomorzu Gdańskim funkcjonowała w tym momencie, znana nam z testamentu Krzywoustego, zasada senioratu i władze odziedziczył najstarszy przedstawiciel rodu.
Jednak średniowiecznym kornikarzom tych faktów było za mało. Jak pisze gdański historyk Błażej Śliwiński, to kronikarze owi, najpewniej ci z Oliwy, wykoncypowali sobie dodatkowo ojca Sambora i Mściwoja (no bo jak matka Sambora była znana, a o ojcu nic nie wiadomo?), któremu nadano imię Sobiesława (albo Subisława). Jednak choć od tego imienia wzięła nazwę cała dynastia, to o ojcu obu namiestników gdańskich wiemy jedynie tyle, co już zapisałem: że jego żona była siostra wojewody Żyry i miał dwóch wspomnianych powyżej synów. Jego imię jest zaś autorskim pomysłem oliwskich kronikarzy, powstałym najpewniej droga dedukcji w oparciu o imię jedynego syna Sambora I, właśnie Subisława (wersja mniej sympatyczna, że ów Subisław - założyciel dynastii, to zwykła pomyłka kronikarska, właśnie z Subisławem - juniorem)
Nic dziwnego, że przy tak małej ilości informacji, powstało olbrzymie pole do popisu na temat genezy gdańskiej dynastii. Najpopularniejsze są cały czas te, które w sposób jak najprostszy analizują posiadane źródła. A te wskazują, że pierwszym przedstawicielem tego rodu w Gdańsku był dopiero Sambor, który wywodził się nie z rodu książęcego, ale możnowładczego. Tezę tą wprost potwierdza pochodząca, co prawda z drugiej połowy XIV wieku, ale powołująca się na polskie źródło krzyżacka „Translacja św. Barbary”, która informuje, że Świętopełk pochodził z rodu rycerskiego z ziemi sieradzkiej. Jednak historia o tym, że Sambor i jego brat wywodzili się jednego ze znaczących, ale jednak rodów rycerskich i własnymi zdolnościami wywiedli rodzinę na pozycje udzielnych władców ma jedną duża lukę. Otóż z wielu dokumentów wystawianych przez Sambora, Mściwoja i Świętopełka dowodnie wynika, że posiadali oni znaczne posiadłości rodowe na terenie Pomorza Gdańskiego. Zbyt obszerne i kluczowe, by były one jedynie „oprawą” mianowanego przez krakowskiego księcia namiestnika. Zwolennicy rycerskiego pochodzenia sugerują, że być może jest to efekt wżenienia się w jakiś miejscowy, być może książęcy waśnie ród, albo efekt nadań z czasów Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego. Nie ulega tutaj wątpliwości, co jest mocnym głosem za ta tezą, że tak Sambor I, jak i jego brat Mściwój, rządy w Gdańsku sprawowali tylko i wyłącznie na mocy woli władców krakowskich. Zaś fakt, że obaj braci w okresie dość dużego zamieszania po śmierci Sprawiedliwego i późniejszych prób restytucji zasady senioratu, nie próbowali się wybić na większą samodzielność pokazuje, że nie zachowywali się jak inni przedstawiciele Piastów.
Przeciwnicy tej tezy widzą w posiadaniu przez gdańskich dynastów rozległych majątków koronny argument na rzecz książęcego pochodzenia tej rodziny. Dodają do tego jeszcze jeden fakt. Umierający Mściwój I, będący ciągle jedynie namiestnikiem księcia krakowskiego, dzieli Pomorze Gdańskie między swoich synów, niczym Bolesław Krzywousty. Co prawda wspomniany już Błażej Śliwiński zwraca uwagę, że to, iż ostatecznie młodsi synowie Mściwoja I: Sambor II i Racibor zostali władcami udzielnych państewek, wcale nie musi wynikać z decyzji ich ojca o podziale państwa, ale z późniejszych wydarzeń. Fakt faktem, że po śmierci Mściwoja I całe władztwo gdańskie dziedziczy Świętopełk a jego młodsi bracia przez kolejne kilkanaście lat nie występują jako władcy czegokolwiek. I o ile wspomniani już Sambor II i Racibor byli w momencie śmierci ojca dziećmi, to czwarty z braci Warcisław, był niewiele młodszy od Świętopełka i co najmniej przez dekadę dorosłego życia (aż do śmierci) występową jedynie w roli brata władcy, a nie udzielnego księcia.
Nie mniej teza o książęcym rodowodzie władców gdańskich jest niezwykle inspirująca. Jej zwolennicy mają jeszcze jeden, obiektywnie patrząc nie najmocniejszy, ale dla mediewistów ważki, argument. Chodzi mianowicie o tradycję nadawania imion w obrębie tych samych rodów. Imiona władców gdańskich są bez wątpienia bardzo specyficzne i nic dziwnego, że niektórzy badacze tym właśnie tropem szukać zaczęli przodków naszym bohaterom. I faktycznie w nieodległej przeszłości, bo u progu XII wieku Gall Anonim odnotował istnienie księcia pomorskiego Świętopełka, najpewniej syna innego miejscowego władcy wspomnianego w tejże kronice: Świętobora, który był spokrewniony z Krzywoustym i rządził przez jakiś czas Nakłem nad Notecią, a więc ziemiami, które kilkadziesiąt lat później wchodziły (acz chwilowo) w skład władztwa Sobiesławiców. Na dodatek w najnowszych publikacjach niektórzy te związki widzą jeszcze głębiej. Świętobora i Świętopełka wiążą bowiem z odnotowanym w 1046 roku księciu Siemomysłem. Ów tajemniczy Siemomysł pojawia się w źródłach kilkukrotnie i wydaje się być bratem, albo synem bratanka Bolesława Chrobrego, księcia Dytryka, któremu cesarz na zjeździe w Mersburgu 1032 roku wyznaczył jedną z trzech części Polski jako udzielne księstwo (pozostałe dwie otrzymali próbujący odzyskać dawne władztwo ex-król Mieszko II i jego brat Otton).
Wcześniej badacze nad Dytrykiem (synem jednego z młodszych synów Mieszka I) dość łatwo przechodzili do porządku dziennego, uznając, że albo został szybko przez Mieszka II pozbawiony swojego władztwa, albo wręcz go wcale nie objął. Jednak w tymże samym Mersburgu czternaście lat później na zaproszenie cesarza przybył, poza księciem Kazimierzem Odnowicielem, właśnie ów Siemomysł, opisany jako władca Pomorza. Bez wątpienia chrześcijański władca Pomorza, co stawia pod dużym znakiem zapytania tezę, że Pomorzanie wrócili do pogaństwa już za rządów Bolesława Chrobrego. Siemomysła z Dytrykiem wiążą pojedyncze, ale dość silne wzmianki dotyczące należących do nich dóbr w Niemczech (bez wątpienia wygnani przez Chrobrego młodsi bracia uzyskali w kraju swojej matki jakieś, odpowiadające ich znaczeniu, majątki ziemskie, których część przypadła potem Dytrykowi). Jednak, nawet jak tak było, to jak na standardy średniowieczne Kazimierz Odnowiciel i Siemomysł byli dość odległymi już krewnymi, a na dodatek mieli sprzeczne interesy. Odnowiciel chciał odbudować władztwo ojca i dziadka, a Siemomysł pragnął pozostać samodzielnym władcą. Nic dziwnego, że ostatnia informacja, jaką o nim posiadamy, mówi nam o jego wsparciu dla buntownika Miecława.
Jakim jednak cudem pół wieku później Pomorze jest znowu pogańskie, a potencjalnych potomków owego Siemomysła, znajdujemy na pograniczu polsko-pomorskim, nad Notecią, jako władców wyzutych ze swoich księstw? Na to też są różne pomyły. Klasyczny, że Pomorze podzieliło się na dwie części. W tej zachodniej do głosu doszli poganie i nowa dynastia – Gryfici, których schrystianizowali na spółkę dopiero Krzywousty i św. Otton z Bambergu. Zaś Świętobor i Świętopełk to władcy z chrześcijańskiego Pomorza Gdańskiego, pozostającego przez cały czas pod mniejszym lub większym wpływem Polan. Jan Powierski zaproponował jeszcze inną koncepcję. Otóż zasugerował, że potomkowie Siemomysła z Mersburga, rządzili całym Pomorzem jeszcze kilkadziesiąt lat i dopiero gdzieś w czasach Władysława Hermana doszło w ich państwie do pogańskiej rewolty. Dawni władcy utrzymują się jedynie na nadnoteckim pograniczu wspierani przez krewniaków z południa, zaś nowa pogańska dynastia, przejmuje pozostałą, północną część. Tym sposobem nagła aktywizacja pogańskich Pomorzan, która nas zaskakuje w Gallu Anonimie z końca rządów Hermanna, to ni mniej, ni więcej przejaw owego wewnętrznego, pomorskiego konfliktu. Polityka Hermana i jego synów względem tych wydarzeń nie musiała być jednolita, być może nawet każdy z synów polskiego władcy wspierał własną, pomorską stronę (relacji wojny domowej ze strony Zbigniewa nie posiadamy, co mocno ogranicza naszą wiedzę w temacie jak ten jego sojusz z Pomorzanami w rzeczywistości wyglądał).
I tutaj te rozważania o władcach pomorskich odnotowanych w kronice Galla, przechodzą w teorię o pochodzeniu Sobiesławiców. Otóż ów Świetopełk notecki według Galla ostatecznie zdradził Krzywoustego i został pokonany. Najpewniej dostał się do niewoli, a następnie, po zakończeniu walk, osadzony został gdzieś w głębi Polski. Już abstrahując czy był on potomkiem Mieszka I po mieczu, czy owe pokrewieństwo z władcą Polski było po kądzieli, to bez wątpienia po podbiciu i włączeniu do władztwa Krzywoustego jego księstwa, jego potomkowie zasili warstwę rycerską (a być może nawet możnowładczą) krakowskiego władcy. Po ustaniu zaś obaw o samodzielne aspiracje, jego potomkowie mogli odzyskać część pomorskiej ojcowizny, jako prywatne majątki. I tutaj faktycznie interesująca hipotezą jest pomysł, że gdy Kazimierz Sprawiedliwy potrzebował kompetentnego namiestnika, który zapewnić miał mu spokój w Gdańsku, to jego wybór padł na któregoś z potomków owych noteckich władców. Nie mniej Drodzy Czytelnicy przyznajcie sami, że hipoteza ta jest niezwykle piętrowa. Przyznam się też bez bicia, że mi pomysł, iż pierwsze, arcykaszubskie (richtigkaszebszczi - jak by powiedzieli bracia Kaszubi) państwo pomorskie, które jest fundamentalnym dowodem na kaszubską odrębność od Polski, założyli Piastowie, wydaje się nad wyraz dowcipny. Dlatego moge tutaj być "na tak".
Wracając jednak do twardych faktów wiemy na pewno, że Sambor i Mściwój byli spowinowaceni z najważniejszym rodem możnowładczym dworu Kazimierz Sprawiedliwego i posiadali także dość rozległe majątki na Pomorzu Gdańskim, co wskazuje na silne rodzinne związki z tą krainą. Moment zwrotny w historii gdańskich namiestników możemy wskazać dość dokładnie i nie jest to wcale zamach w Gąsawie. W roku 1210 król duński Waldemar II zorganizował wielka wyprawę przeciwko Prusom i „po drodze” dotarł do Gdańska. Mściwoj I został w tym momencie pozbawiony sam sobie, bo Leszek Biały, ksiaże-senior w tym momencie toczył ciężkie boje (akurat głównie prawne, po zaskakującej decyzji papieża o restytucji testamentu Krzywoustego) o utrzymanie się w Krakowie i ostatecznie złożył hołd lenny Waldemarowi. Ten zaś zbytnio się nie zastanawiał nad dotychczasowym statusem swojego nowego lennika, lecz potraktował go na wzór innych zhołdowanych przez siebie i ojca władców nadbałtyckich. Czyli krótko mówiąc, jako pełnoprawnego (acz zależnego) księcia, co znalazło natychmiastowe odbicie w używanej przez Mściwoja nomenklaturze (odtąd pisał się jako dux, a nie princeps). I choć już dwa lat później widzimy Mściwoja znów u boku Leszka Białego, jako zależnego od niego zarządcę Pomorza, to ten epizod pokazał Mściwojowi i jego najstarszemu synowi Świętopełkowi (który miał wtedy najpewniej już kilkanaście lat), że ich realna pozycja w niczym nie odbiega już od pozycji wielu polskich książąt dzielnicowych. Kropkę ”nad i” postawił właśnie Świętopełk. Ale dzieje jego i jego brata Sambora II, to już temat chyba na osobna notkę.
My zaś podsumujmy te rozważania o pochodzeniu średniowiecznych władców Gdańska, stwierdzeniem, że rozpatrując różnorakie teorie trudno w sposób jednoznaczny wyjaśnić ewenement tej rodziny. Jest to bowiem jedyny ród niewywodzący się wprost z dynastii rządzącej Polską (bo nawet jak byli potomkami Mieszka I, to ich pokrewieństw z potomkami Krzywoustego w dwieście lat później było już bardzo odległe), który w sposób skuteczny uzyskał status samodzielnych książąt i został potraktowany przez Piastów jak równy sobie. Nie mniej bez wątpienia byli oni takimi samymi władcami polskimi jak książęta wielkopolscy, czy kujawscy. Zaś wyraźna niechęć do zależności od Duńczyków jasno pokazuje ich tożsamość.
Wojujących o prawdziwe dzieje narodu kaszubskiego boleć musi zwłaszcza trochę późniejsze (bo już z czasów Świetopełka) wezwanie jakie wystosowali w latach dwudziestych XIII w. do księcia gdańskiego rycerze z ziemi słupskiej. Po śmierci swoich, jeszcze bardziej tajemniczych, dynastów znaleźli się bowiem obliczu przejścia pod panowanie Duńczyków i zaprosili do objęcia władzy właśnie Świętopłeka, argumentując, że nie chcą podlegać władzy obcego narodu o niezrozumiałej mowie. Być może twórcy prawdziwych dziejów narodu kaszubskiego spuentują to wezewanie stwierdzeniem, że na pewno to przejaw poloncetryzmy historyków tak interpretujących ten dokument, nie mniej fakt faktem, że XIII wieczni rycerze pomorscy jak najbardziej odczuwali poczucie wspólnoty z resztą Polski. Rzecz jasna w ówczesnej tego poczucia specyfice.
Zaś swoista ironią losu jest fakt, że syn króla Waldemara II, tego który zhołdował Gdańsk, Krzysztof, ożenił się z wnuczką Mściwoja I, córką Sambora II, Małgorzatą, która po rychłej śmierci męża zapisała się mocnymi głoskami w dziejach Danii. Zaś jak mowa o potomkiniach naszego Sambora II, to jego druga córka Salomea, była rodzona prababką królowej Jadwigi, której matka, Elżbieta Bośniaczka, był wnuczką samborowego wnuka Kazimierza Gniewkowskiego (który nieudolnie bronił dziadkowy Tczew przed krzyżakami w 1308 roku) i siostrzenicą słynnego błędnego księcia Władysława Białego.
Owa jak najbardziej polska (ale specyficzna dla okresu rozbicia dzielnicowego) tożsamość władców gdańskich znajdzie jeszcze mocniejsze potwierdzenie w działaniach trzech niezależnych przedstawicieli tej dynastii: Świętopełka Wielkiego oraz Sambora II i Mściwoja II – ale to już temat na inną notkę.
Zaś czytelników internetowych publikacji na temat "najprawdziwszej historii Kaszubów" zapraszam jednak do lektury tradycyjnych, a dostępnych za przsłowiowe grosze (tudzież w wielu bibliotekach) publikacji na ten temat, które łatwo znaleźć w różnorakich bibliotecznych katalogach on-line. Bo, czego nie przyjmuja do wiadomości niekórzy aktywni na tym portalu badacze historii, nauki humanistyczne wypracowały sobie bardzo skuteczny system inwentaryzowania i wyszukiwania wszelakich prac naukowych na długo przed powstaniem "wujka Gooolge", przez co, popularne wyszukiwarki mają ogromny problem w znajdowaniu prac naukowych starszych niż kilka lat. A wystarczy przecież skorzystać z ktoregoś z popularnych katalogów bibliotecznych on-line, tudzież elektornicznych bibliografii tematycznych...
Co wszystkim poszukującym ciekawych informacji o przeszłości polecam.
Inne tematy w dziale Kultura