Może i jestem ostatnimi czasy monotematyczny, ale dzieją się nad dolną Wisłą takie fajne polityczne rzeczy, że grzechem byłoby ich nie skomentować. Wczoraj swój kampanijny rajd kandydat Rafał Trzaskowski rozpoczął od mojego Kociewia. Jak łatwo było przewidzieć stanął na tczewskim bulwarze pod kikutem zabytkowego mostu i pohukiwać zaczął na obecne władze, że mimo pięciu lat nie potrafiły spełnić swoich obietnic w jego temacie. Prezydent obiecywał w kampanii w 2015 roku, że most przejmie Skarb Państwa – a dziś dziennikarzom jego kancelaria odpisuje, że ta sprawa nie leży w kompetencjach prezydenta. Politycy PiS obiecywali dokończenie mostu metodą wymyśloną przez ministra Nowaka (granty z Warszawy na kolejne etapu remontu) – ale poprzednią jesienią z powodu wewnętrznej wojenki Wojewódzki Konserwator Zabytków, z absurdalnych powodów wstrzymała prace akurat w takim momencie, że kasa z Warszawy musiała pójść na zabezpieczenie mostowego kikuta na okres zimy, przez co jej zabrakło na same prace remontowe. Zaś starostwo zostało z nierozliczonym grantem i brakiem jakiegokolwiek manewru z kontynuacją prac. Pisałem o tym poprzednio w swoich notkach, więc rozwodzić się tu nad historią tej sprawy nie będę.
A zatem wczorajszego ranka prezydent Warszawy przypomniał najpierw niespełnione obietnice Andrzeja Dudy, a potem zadeklarował poparcie dla zgłoszonego dosłownie parę dni temu poselskiego projektu pomorskich parlamentarzystów PO materializującego społeczny pomysł lansowany w Tczewie od jesieni – analogicznie do Westerplatte historyczny most przejmie Skarb Państwa, zaś w jego wnętrzu (bo metrów użytkowych będzie tam od groma) otworzy się filia Muzeum II Wojny Światowej (most ten odegrał bowiem niebagatelną rolę w działaniach wojennych 1 września 1939 roku). W sumie jednym novum jakie wybrzmiało na tym spotkaniu (poza poparciem dla Trzaskowskiego przez, do tej pory dość przychylnego dla PiS prezydenta Tczewa), była deklaracja, że nieważne kto jaki projekt w sprawie mostu zgłosi, on, jako prezydent poprze każdy, który doprowadzi do przywrócenia mu świetności.
Po czym Rafał Trzaskowski pojechał na Kaszuby, gdzie m.in. w Kartuzach natknął się na zwolenników kontrkandydata, na której to przepychance skupiły się lokalne media. I wydawało się, że tczewska wizyta przejdzie bez większego echa, gdy wypłynęły dwie inne sprawy. O jednej za chwilę, bo dotyczy Andrzeja Dudy. Tu ciekawsza jest ta chronologicznie druga. Już wieczorem po 19.00 TVPINFO przytoczyło wypowiedź jakiegoś warszawskiego radnego, który ogłosił, że Trzaskowski kłamie w sprawie tczewskiego mostu (który biedak nie sprawdził o czym pisze, więc szybko na jego Twittera zwalili się złośliwi tczewscy dziennikarze prostując jego opowieści), ale wzbogaciło ją o wiele ważniejszą informację.
Otóż podano także, że właśnie oświadczenie do mediów wystosował dyrektor Muzeum II Wojny Światowej Dr Karol Nawrocki i tam zadeklarował: „Niezależnie od dzisiejszej deklaracji kandydata na urząd Prezydenta RP pana Rafała Trzaskowskiego pragnę poinformować, że Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku od kliku miesięcy przygotowuje się do utworzenia ekspozycji stałej Muzeum Mostów Tczewskich. Placówka ma mieć charakter oddziału MIIWŚ. Działania te podjęte zostały z inicjatywy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wspomagają je właściwe instytucje państwowe powołane do opieki nad tego typu zabytkowymi obiektami". No i po tej informacji tczewianie aż siedli z wrażenia.
Pomysł by tczewski most został muzeum związanym z II wojną, narodził się gdzieś w 2012 roku. Dosłownie tuż po akcji z specustawą, na mocy której Skarb Państwa przejął Westerplatte, na potrzeby filii Muzeum II Wojny Światowej w Tczewie narodziła się medialna społeczna akcja, by zrobić analogicznie z naszym, powiatowym mostem. I choć poparło ją wielu polityków, w tym niektórzy z PiS dwaj najważniejsi zdecydowanie tu zaoponowali. Tczewski poseł PiS Kazimierz Smoliński (jeszcze niedawno wiceminister infrastruktury, a jednocześnie poseł sprawozdawca ustawy o Westerplatte), zdecydowanie sprzeciwiał się funkcji muzealnej stając na stanowisku, że most, to przeprawa drogowa, więc pomysł na muzeum jest po prostu nierealny. Mniej kategoryczny był najważniejszy polityk PiS w regionie, Jarosław Sellin, który co prawda dopuszczał myśl, że gdzieś w mostowych pomieszczeniach można by zrobić część muzealną, ale zdecydowanie nie zgadzał się z pomysłem, by to było muzeum państwowe. Zachęcał by zrobili je sami samorządowcy. Na pytanie dziennikarzy o zrobienie filii Muzeum II Wojny (jak Westerplatte), uznał, że to musiałby być autonomiczna decyzja dyrektora Muzeum do rozmów z którym odesłał pytających (przypominam mówił to wiceminister kultury, notabene odpowiedzialny właśnie za ów pion muzealny).
Rzecz działa się poprzedniej jesieni we wrześniu i październiku. Z tego co wiem Dyrektor Nawrocki nie ustosunkował się na zapytania jakie do niego wystosowano w tej sprawie. Ani z właścicielem mostu (starostwem), ani społecznikami animującymi akcję „Most Tczewski jak Westerplatte” (bardzo ruchliwymi, bo już w tym roku pielgrzymowali po różnych ministerstwach i urzędach w Warszawie), ani z bardzo dociekliwymi w tej materii tczewskimi dziennikarzami, nikt do wczoraj się nie skontaktował w tej sprawie. A dosadniej nikt przez ponad pól roku nie był w stanie wykrzesać z siebie jakiejkolwiek merytorycznej odpowiedzi na zadawane, oficjalnie i nieoficjalnie pytania. Dopiero dosłownie dwa tygodnie temu pojawiły się jakieś mgławicowe obietnice polityków PiS w sprawie mostu, ale i w nich słowem się nie zająknięto o kwestii muzealnej.
I wczoraj nastąpił cud. O 9.30 rano Rafał Trzaskowski obiecał, że będzie dążył, że most tczewski powinien być filią gdańskiego Muzeum II Wojny, a po 19, dyrektor tegoż Muzeum deklaruje w piśmie do mediów, że tak właśnie będzie! Ciekawostką jest, że jakimś cudem tego stanowiska nie dostały akurat te media, które dyrektora o tą sprawę od pół roku dopytywały (czyli te tczewskie).
No i tu można by skończyć, dowcipnie puentując, że dzięki TVPINFO Rafał Trzaskowski ma już zrealizowaną pierwszą wyborczą (i to namacalną) obietnicę, ale jest i drugi akt tej sprawy, toczący się niejako w tle. A jest nim kampania prezydencka Andrzeja Dudy.
Patrząc na wyniki z I tury Tczew z powiatem jest jednym z tych kilku miejsc w całym województwie, gdzie widać największe rezerwy wyborcze dla jej zwycięzców. Podobnie jak w takim Wejherowie, obaj kandydaci uzyskali podobne wyniki z ledwo kilkuprocentową różnicą z poparciem poniżej 40% (acz w samym Tczewie wygrał Andrzej Duda, a Wejherowie Rafał Trzaskowski). Na dodatek w powiecie tczewskim była bardzo niska frekwencja (równo 60%). Ergo jest o co walczyć, bo w II turze w takim powiecie tczewskim jest prawie dwadzieścia tysięcy do zdobycia (licząc głosy kandydatów, którzy nie przeszli dalej oraz potencjalne doszlusowanie frekwencji, choćby do średniej krajowej, co tu zazwyczaj było normą). I widać, że sztabowcy Trzaskowskiego dobrze się przyjrzeli wynikom z I tury, bo we wczorajszym rajdzie po Pomorzu odwiedzał on właśnie takie miejsca jak Tczew oraz kaszubskie powiaty, gdzie niby zdecydowanie wygrał akurat Andrzej Duda, ale gdzie było rekordowe poparcie dla Szymona Hołowni.
Tymczasem co zrobili sztabowcy Andrzeja Dudy? Na Pomorze Prezydent zawitał dzień wcześniej i zaczął wydawało się kierując podobną logiką wyborczą od Kwidzyna (gdzie przegrał równo tysiącem głosów), ale potem pojechał prosto do Starogardu, gdzie jego przewaga nad konkurencją byłą miażdżąca (najlepszy wynik powiatowy w całym województwie). I na tym koniec wizyty w regionie. Tczewscy dziennikarze i politycy liczyli, że w Starogardzie, stolicy Kociewia, prezydent odniesie się jakoś do mostowej sprawy z sąsiedniego (20 km) Tczewa. No i prezydent mówił dużo o inwestycjach: obwodnicy Starogardu, S6 pod Lęborkiem, Przekopie Mierzei pod Krynicą, a nawet CPK… Tylko o Tczewie ani słowa.
Ale prawdziwa bomba wybuchła w poniedziałek wieczorem, gdy diecezjalne Radio Głos z równie nieodległego Pelplina poinformowało, że w drodze z Kwidzyna do Starogardu, Prezydent Duda zawitał jednak do powiatu tczewskiego i w położonej niedaleko stolicy powiatu Międzyłężu zjadł obiad! Zaś w Piasecznie na trasie przejazdu przygotowano prawdziwą fetę na cześć Prezydenta, z zespołami ludowymi, rekonstruktorami husarii itd. Co notabene skończyło się zgrzytem, bo Prezydent się tam nie zatrzymał, jak tłumaczył w Międzyłężu gminnej delegacji z Gniewu, która tam go dopędziła, na skutek wprowadzenia w błąd przez członków sztabu (sic!). Co, razem z pretensjami do ministra Sellina, że nie przywitał się z "lokalsami" poszło też w świat! Nic o tej wizycie nie wiedzieli ani lokalni dziennikarze, ani nawet tczewscy politycy i działacze PiS. Stąd niektórzy wręcz ze zdziwieniem dopytywali relacjonujących w mediach społecznościowych całą akcję aktywistów z gminy Gniew, czy to nie jakiś fejk, albo prowokacja Platformy.
I abstrahując już od ciekawostki jakim jest prowadzenie kampanii wyborczej w konspiracji przed mediami, to wczoraj wieczorem „Internety” się rozgrzały dywagacjami, czy sprawa mostu tczewskiego jest naprawdę aż tak gorąca, że sztab Andrzeja Dudy zaczął wykonywać tu tak skomplikowaną gimnastykę? Odwiedza na parę godzin jeden z kluczowych, w perspektywie II tury powiatów w całym województwie i nikt o tym nie wie, poza jednym, jedynym dziennikarzem diecezjalnego radia, ani chybi ściągniętym też w trybie awaryjnym, przez zaprzyjaźnionego z nim, obecnego w świecie prezydenta Patryka Demskiego, onegdaj jedynego włodarza z PiS w całym województwie. Słowem się Prezydent też nie zająkuje na najbardziej medialny w całym powiecie temat, na kanwie którego jego polityczni oponenci od tygodni strzelają z ostrej amunicji. A wisienką na torcie jest wczorajsza odpowiedź TVP INFO, która się w swej antytrzaskowskiej kampanii nie zorientowała, że właśnie pomaga prezydentowi Warszawy, bo Andrzej Duda, ostentacyjnie temat tczewskiego mostu nie tylko zignorował, ale ustami swojej Kancelarii ogłosił, że ta sprawa nie leży w jego kompetencjach! Tylko TVP INFO o tym nie wiedziało...
No i jak wygląda sytuacja? Jak pisałem poprzednio, PiS w tej sprawie doszedł do ściany. Rozpaczliwa, wczorajsza akcja z Muzeum II Wojny, wymusi, jeszcze pewnie przed II turą konkretniejsze deklaracje, a pewnie i z jakimiś problemami i ociąganiem, podjęcie jakichś działań w sprawie mostu. Tylko całkowita partyzantka spowodowała, że co by rząd nie zrobił, to politycznie korzyści czerpie Platforma. Nie tylko nikt nie uwierzył, że Dyrektor Nawrocki od paru miesięcy opracowuje koncepcję muzeum w Tczewie na polecenie MKIDN (osobiście sądzę, że tak robi, ale od jakichś dwóch tygodni). Andrzej Duda z tematu mostu nic nie jest w stanie już ugrać, a raczej jego zwolennicy muszą się postarać by nic nie stracił w Tczewie i powiecie. Zaś politycy PO, mogą chodzić w chwale tych, którzy jako skuteczna opozycja zmuszają rząd do konkretnych działań.
Gdy w poniedziałek wieczorem przejrzałem sobie ostateczne wyniki I tury pomyślałem: „wszystko pozamiatane”. Różnica jest zbyt duża, Andrzej Duda zaś zbyt jest dobrym i doświadczonym kampanijnym politykiem, by ją stracić. A Rafał Trzaskowski zbyt słaby by nadrobić. Ale jak te najbliższe półtora tygodnia ma tak wyglądać jak ostatnie dwa dni na Kociewiu… Na miejscu sztabowców Andrzeja Dudy poleżałbym krzyżem parę godzin w pokucie za tak idiotyczne wspieranie przeciwników. A wszystkim malkontentom, którzy tradycyjnie skomentują: „kogo obchodzi jakiś powiatowy most” chcę tylko napisać, że może on i podobne do niego sprawy zadecydować o wyniku wyborczym. Bo zwykłych ludzi takie sprawy o wiele bardziej poruszają niż dęte dyskusje o prezydenckiej debacie w TV… Zaś jak tak dalej pójdzie, to o ostatecznym wyniku może zadecydować właśnie dziesięć - dwadzieścia takich "Tczewów"...
Inne tematy w dziale Kultura