historia (prawie) prawdziwa z morałem w tle
Modna wiosenna fryzura,
to wcale nie jakaś bzdura.
U fryzjera osób kilka
wchodzę mówiąc: " na motylka!"
Pani, widzę w lekkim szoku
zaczyna coś pleść o koku.
Na to ja: " co za debilka!
Proszę zrobić na motylka!"
Tu fryzjerce zrzedła mina.
Mówi: " dobrze, już zaczynam."
I na łyso mnie ostrzygła
przyprawiwszy później skrzydła.
Tuż po wyjściu od fryzjera
stwierdziłam: "coś mnie uwiera."
Patrzę - obręcz mam na głowie
przytwierdzoną co się zowie.
Zdjęłam to, co wystawało
na głowie nic nie zostało.
Wystarczyło chwilek kilka
i... łysol zamiast motylka!
Jaki morał stąd wyziera?
Bądźmy mili dla fryzjera.
Inne tematy w dziale Kultura