Wieści docierają tu z opóźnieniem, ze źródeł rzadkich. Ta informacja odnosi się do faktu sprzed tygodnia, jako taka nie stanowi żadnego newsu, albowiem jako rzecze rock'n'rollowy klasyk „who needs yesterday’s papers, who needs yesterday’s news”. Zmarł Oliver Sacks, ów ekscentryczny nieco neurolog, którego świat poznał dzięki jego „Awakenings”, z których później zrobiono film, w którym Robin Williams odtworzył postać doktora Sacksa.
To wszystko fakty znane, sięgając po klasykę polskiego kina można by rzec: „a co ty mi możesz powiedzieć, czego ja w Internecie nie znajdę”.
W tymże Internecie porządnie napisany nekrolog doktora Sacksa: http://www.theguardian.com/books/2015/aug/30/oliver-sacks, gdzie m.in. takie zdanie:
Illness makes “freaks” of us all at one time or another: Sacks’s sympathetic insight into the human brain, and the human condition, through the medium of illness, has heartened many more readers than it has offended.
Bo zarzucano mu, że ze swojej bogatej praktyki lekarskiej sporządził swoiste panopticum osobliwości, a “neurological freak show”. A przecież, opowiadał o nich współczująco, o tych dziwacznych postaciach, które ukształtowała choroba, biednych ludziach, którym biologia zrobiła okrutny kawał z ich życia. Sacks, którego też nie oszczędziła dolegliwość przedziwna z punktu widzenia „normalsów”, mianowicie nie potrafił rozpoznawać twarzy (prosopagnozja), stał się moim przyjacielem, człowiekiem, którego czytałem, bo wzbogacał swoimi historiami o ludziach. O ludzkim nieszczęściu, o wysiłku, jaki konieczny jest aby zrozumieć drugiego, wysiłku wielkim, kiedy ten drugi jest inny. Że ten drugi, nawet jeśli pomyli żonę z kapeluszem, nadal jest człowiekiem. Zbliżam się do patosu, więc może tu kropka.
Minimalistyczna konwencja „antipasti” jest mi pomocna, wspomnę tylko, że do filmu „Przebudzenia” wracam z powodu nader drobnego. Rolę co najmniej trzecioplanową ma w nim Dexter Gordon, jazzowy pianista, do którego grania czasem sięgam. Trzeba dużej uwagi, by go w tym filmie zauważyć.
Zaś tekst umieszczam na forum, gdzie powszechną praktyką erystyczną jest wysyłanie kogoś „do leczenia”. Umieszczam bez specjalnych wszak nadziei, że wysiłki doktora Sacksa ktoś z uznających innych za wariatów weźmie sobie do serca.
Dołączył Oliver Sacks do grona coraz liczniejszego ludzi „po tamtej stronie”. I tylko Wszechmocny sprawić może, że nie zakończył życia wraz ze śmiercią mózgu, któremu - o paradoksie! - poświęcił swoje pracowite życie. Że Osoba, jaką stał się pomagając innym, nie zazna śmierci, tylko przejścia.
Może pragnienie spotkania z tymi „on the other side” zostanie kiedyś ugaszone
(c) z Mordoru
Inne tematy w dziale Rozmaitości