The great maestro Zakir Hussain is no more with us. Rest in Eternal Peace of Music. Born: March 9, 1951 in Mumbai. Date of death: December 15, 2024 in San Francisco.
Ciągle nie mogę uwierzyć, że ten co był ruchem i rytmem, wielkim i niegasnącym polirytmem, odszedł z tego świata
"the King, in whose hands, rhythm became magic." John McLaughlin
Tyle lat był drobnym, acz niezastępowalnym kawałkiem „mojego” świata. Od Shakti, zespołu którego tyle lat był fundamentem, a który to zespół dał mi tyle dobrej energii. A Handful of Beauty, Natural Elements, i pierwsza płyta zatytułowa po prostu Shakti. Wiele lat zdejmowałem je z półki i zakładałem do odtwarzania, potem siadałem na podłodze i zamykałem oczy. wchodziłem w świat czystej muzyki.
Who’s to Know, gdzie muzykuje z L. Shankarem, skrzypkiem-odkryciem z czasów Shakti.
Jego „Making Music”, płyta, do której wracałem tyle lat. Bambusowy flet Hariprasada Chaurasii.Wyrafinowana prostota. Nie znajduję słów, zresztą wolę się wstrzymać od słów, bo z nich można drwić i je wyśmiewać. A Zakir nie zasługuje na takie traktowanie.
Jeszcze jeden okruch tablisty Zakira Hussaina, W latach 90-tych przywiozłem z Indii kasetę, gdzie gra z ojcem, dwu tablistów z dwu generacji. Ojcem Hussaina by Alla Rakha, który grał z Ravi Shankarem.
https://www.youtube.com/watch?v=Cx8AaSvH4EQ
What need have I for this, what need have I for that, I am dancing at the feet of my Lord, all is bliss
Był i w Polsce, choć nie trafiło mi się słuchać go na żywo, na żywo słyszałem Triloka Gurtu, z którym też grał
„A man whose tabla spoke louder than words”, napisał ktoś w komentarzach. Jego tabla mówią tyleż piękniej co prawdziwiej niż słowa.
Dzięki, Zakir. Grazie mille
Inne tematy w dziale Kultura