W największym szpitalu wojskowym w Polsce pracuje ponad 3 tys. osób. W tym "mundurowi" stanowią niecałe 3 proc.
Jeszcze raz i słownie. Trzy. I w zasadzie to powinno wystarczyć za komentarz w kontekście kondycji Wojskowej Służby Zdrowia (WSZdr). Ale należy dodać, iż na tle innych "wojskowych" szpitali to i tak nie jest źle. A nawet powiedziałbym: jest dobrze.
Szef MON każdego dnia chwali się w sieci zaangażowaniem WSZdr w walkę z COVID-19. Możemy choćby przeczytać kolejne tweety resortu Obrony o 14 wojskowych szpitalach zaangażowanych w walkę z koronawirusem. A przecież często wojskowych tylko z nazwy. I nie przesadzam. Otóż są szpitale wojskowe, w którym nie jest zatrudniony (nie pełni służby), nawet jeden żołnierz. Albo jak ktoś woli: lekarz wojskowy.
Minister Mariusz Błaszczak unika od dawna odpowiedzi na kluczowe pytania, właśnie w kontekście kondycji WSZdr. Odpowiedzi unika również minister Skurkiewicz. A warto przypomnieć, iż to właśnie on już ponad rok temu zapowiedział reaktywację WAM.
Pytań naturalnie jest więcej. Ministerstwo nadal milczy ws. gigantycznych wakatów w pionie Departamentu Wojskowej Służby Zdrowia (DWSZdr) i jednocześnie udzielanych pozwoleń na odejście z wojska oficerom niewiele po 40 r.ż.
Informacja o liczbie wakatów pojawiła się podczas posiedzenia senackiej komisji obrony w 2018 r. Ale to, co może niepokoić, to fakt, iż w tym samym czasie i do dziś, Departament Wojskowej Służby Zdrowia MON, udzielił i udziela zgody kolejnym oficerom - medykom na skrócenie służby.
I choćby dlatego przed kierownictwem MON i Departamentu WSZdr stoi szereg decyzji. Wspomniane milczenie na zadawane pytania tym decyzjom nie pomaga. A może nawet milczenie byłoby najmniejszym problemem. Zdecydowanie większym jest propaganda MON i samych tzw. medycznych oficerów. Propaganda, która nie przynosi odpowiedzi choćby na jedno z pytań.
Kto zyskuje na tym, że wykształcony za publiczne pieniądze lekarz i jednocześnie oficer, w wieku 40 lat przechodzi na emeryturę, otwiera prywatny gabinet, ale jednocześnie dalej pracuje w wojskowym szpitalu jako cywil (z wojskową emeryturą)?
Wojskowa orkiestra w białych fartuchach gra nadal. Powstają kolejne szpitale tymczasowe, teoretycznie organizowane przez "wojskowych", nie mające nawet połowicznego obłożenie. Ąle powstają. Z pewnością kosztem chorych na nowotwory, choroby przewlekle i zapewne kosztem osób w podeszłym wieku.
Kończąc, zapytajmy jeszcze raz. Wspólnie.
Kto zyskuje na tym, że wykształcony za publiczne pieniądze lekarz i jednocześnie oficer, w wieku 40 lat przechodzi na emeryturę, otwiera prywatny gabinet, ale jednocześnie dalej pracuje w wojskowym szpitalu jako cywil (z wojskową emeryturą)? Pytam, bo na pewno nie zyskuje państwo.
* #Wprost, #DoRzeczy - korzystając z własnych tekstów,
* Doświadczenie wyniesione z pracy dla dwóch wojskowych instytutów.
Kiedyś portal Rzepy. Współpraca z Wprost, Polska Zbrojna, DoRzeczy, wPolityce, TVP.info. Były pracownik dwóch kluczowych instytutów wojskowych. A także były rzecznik specjalsów (weteranów) oraz współpracownik ośrodka analitycznego Stratfor. Obecnie wolny strzelec.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo