Zeby byla jasnosc :
Nie wierze w hipoteze ewolucji Darwina.
Nie wierze w hipoteze, ze Bog stworzyl Wszechswiat.
Nie wierze.
Nie wierze.
Nie wierze. Nie wierze. Nie wierze.
Po trzykroc, nie wierze !!! :--))
Natomiast uwazam, ze hipoteza Inteligentnego Projektu ma wystarczajaco solidne podstawy empiryczne.
Bo to kurwa jest nic innego, jak kwantowy PROTONOWY silnik elektryczny w nano-skali :
Protonowy silnik elektryczny w skali 50nm na 200nm.
Kto sie tak przyspiesza, jak elektryczny samochod TESLA ?!
Ano jednokomorkowe bakterie lub inne adidasy, trampki, buciki i pantofelki tak zapierdalaja w wodzie, jak atomowa lodz podwodna ze sroba okretowa.
Tak jak ja to rozumiem, to co uwazano ze ewolucje Darwina to jest okryty tajemnica Inteligentny Projekt.
Wiec zamiast Darwinizmu kwantowego, mamy : kwantowy Inteligentny Projekt.
Nic dziwnego, że fizyka kwantowa ma reputację dziwaka i sprzeczności z intuicją. Świat, w którym żyjemy, na pewno nie odczuwa mechaniki kwantowej. I aż do XX wieku wszyscy zakładali, że klasyczne prawa fizyki opracowane przez Izaaka Newtona i innych - zgodnie z którymi przedmioty mają przez cały czas dobrze określone pozycje i właściwości - będą działać na każdą skalę. Ale Max Planck, Albert Einstein, Niels Bohr i ich współcześni odkryli, że u atomów i cząstek subatomowych ta konkretność rozpuszcza się w zupie możliwości. Atomowi zwykle nie można przypisać określonej pozycji, na przykład - możemy jedynie obliczyć prawdopodobieństwo znalezienia go w różnych miejscach. Nasuwa się wtedy dokuczliwe pytanie: w jaki sposób prawdopodobieństwa kwantowe łączą się w centrum zainteresowania klasycznego świata?
Fizycy czasami mówią o tym przejściu jako o „kwantowo-klasycznym przejściu”. Ale w rzeczywistości nie ma powodu, aby sądzić, że duże i małe mają zasadniczo odmienne reguły lub że następuje nagła zmiana między nimi. W ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci badacze lepiej zrozumieli, w jaki sposób mechanika kwantowa nieuchronnie staje się mechaniką klasyczną poprzez interakcję między cząstką lub innym układem mikroskopowym a otaczającym je środowiskiem.
Jednym z najbardziej niezwykłych pomysłów w ramach teoretycznych jest to, że określone właściwości obiektów, które kojarzymy z fizyką klasyczną - powiedzmy, położenie i prędkość - są wybierane z menu możliwości kwantowych w procesie luźno analogicznym do selekcji naturalnej w ewolucji: właściwości, które przetrwały, są w pewnym sensie „najsilniejsze”. Podobnie jak w doborze naturalnym, osoby, które przeżyły, to te, które same robią najwięcej kopii. Oznacza to, że wielu niezależnych obserwatorów może dokonywać pomiarów układu kwantowego i uzgadniać wynik - cecha klasycznego zachowania.
Zdjęcie dwóch mężczyzn stojących w laboratorium, oboje w okularach, zapinanych na guziki koszulach i kurtkach garniturowych, z rękami opartymi na przodzie ciała ze złożonymi rękami na wysokości talii, patrząc w kamerę.
Chaoyang Lu (z lewej) i Jian-Wei Pan z Uniwersytetu Nauki i Technologii Chin w Hefei przeprowadzili niedawny eksperyment, w którym przetestowano darwinizm kwantowy w sztucznym środowisku zbudowanym z oddziałujących fotonów.
Dzięki uprzejmości Chaoyang Lu
Ta idea, zwana darwinizmem kwantowym (QD), wiele wyjaśnia, dlaczego doświadczamy świata tak, jak my, a nie w sposób szczególny, który przejawia się w skali atomów i cząstek podstawowych. Chociaż niektóre elementy układanki pozostają nierozwiązane, QD pomaga wyleczyć pozorny rozdźwięk między fizyką kwantową a klasyczną.
Jednak dopiero niedawno darwinizm kwantowy został poddany próbie eksperymentalnej. Trzy grupy badawcze, działające niezależnie we Włoszech, Chinach i Niemczech, szukały charakterystycznej sygnatury procesu selekcji naturalnej, dzięki któremu informacje o układzie kwantowym są wielokrotnie odciśnięte w różnych kontrolowanych środowiskach. Testy te są szczątkowe, a eksperci twierdzą, że jest jeszcze wiele do zrobienia, zanim będziemy mieć pewność, że QD zapewnia właściwy obraz tego, jak nasza konkretna rzeczywistość skraca się z wielu opcji, które oferuje mechanika kwantowa. Jednak do tej pory teoria się sprawdza.
Ewolucja drogą doboru naturalnego
W sercu kwantowego darwinizmu leży śliska koncepcja pomiaru - proces dokonywania obserwacji. W fizyce klasycznej to, co widzisz, to po prostu jak rzeczy są. Obserwujesz piłkę tenisową poruszającą się z prędkością 200 kilometrów na godzinę, ponieważ taka jest jej prędkość. Co jeszcze można powiedzieć?
W fizyce kwantowej to już nie prawda. Wcale nie jest oczywiste, co formalne matematyczne procedury mechaniki kwantowej mówią o „jak rzeczy są” w obiekcie kwantowym; to tylko recepta, która mówi nam, co możemy zobaczyć, jeśli dokonamy pomiaru. Weźmy na przykład sposób, w jaki cząstka kwantowa może mieć szereg możliwych stanów, znanych jako „superpozycja”. To tak naprawdę nie znaczy, że jest w kilku stanach jednocześnie; oznacza to raczej, że jeśli dokonamy pomiaru, zobaczymy jeden z tych wyników. Przed pomiarem różne stany nałożone na siebie zakłócają się w sposób falowy, powodując wyniki z wyższym lub niższym prawdopodobieństwem.
Ale dlaczego nie widzimy superpozycji kwantowej? Dlaczego nie wszystkie możliwości stanu cząstki przetrwają aż do ludzkiej skali?
Często udzielana odpowiedź jest taka, że superpozycje są kruche, łatwo ulegają zaburzeniu, gdy delikatny układ kwantowy jest buforowany przez hałaśliwe otoczenie. Ale to nie do końca prawda. Kiedy dowolne dwa obiekty kwantowe oddziałują na siebie, zostają one „splątane” ze sobą, wchodząc we wspólny stan kwantowy, w którym możliwości ich właściwości są od siebie zależne. Powiedzmy, że atom jest nakładany na superpozycję dwóch możliwych stanów właściwości kwantowej zwanej spinem: „góra” i „dół”. Teraz atom jest uwalniany do powietrza, gdzie zderza się z cząsteczką powietrza i zaplątuje się z nią. Obaj są teraz we wspólnym superpozycji. Jeśli atom ulega rozpadowi, wówczas cząsteczkę powietrza można przepchnąć w jedną stronę, natomiast jeśli atom jest rozpadnięty, cząsteczka powietrza idzie w drugą stronę - i te dwie możliwości współistnieją. Gdy cząstki doświadczają jeszcze więcej zderzeń z innymi cząsteczkami powietrza, splątanie rozprzestrzenia się, a superpozycja początkowo specyficzna dla atomu staje się coraz bardziej rozproszona. Stany nałożone na atom już nie zakłócają się spójnie ze sobą, ponieważ są teraz splątane z innymi stanami w otaczającym środowisku - w tym być może z jakimś dużym przyrządem pomiarowym. Dla tego urządzenia pomiarowego wygląda na to, że superpozycja atomu zniknęła i została zastąpiona menu możliwych klasycznych wyników, które już nie przeszkadzają sobie nawzajem.
Ten proces, w którym „kwantowość” znika w środowisku, nazywa się dekoherencją. Jest to kluczowa część kwantowo-klasycznego przejścia, wyjaśniająca, dlaczego zachowanie kwantowe staje się trudne do zauważenia w dużych układach z wieloma oddziałującymi cząsteczkami. Proces przebiega niezwykle szybko. Gdyby typowe ziarno pyłu unoszące się w powietrzu zostało umieszczone w kwantowej superpozycji dwóch różnych fizycznych lokalizacji oddzielonych mniej więcej szerokością samego ziarna, zderzenia z cząsteczkami powietrza spowodowałyby dekoherencję - uniemożliwiając wykrycie superpozycji - w ciągu około 10–31 sekund. Nawet w próżni lekkie fotony bardzo szybko wywołałyby taką dekoherencję: nie można było spojrzeć na ziarno bez zniszczenia jego superpozycji.
Co zaskakujące, chociaż dekoherencja jest bezpośrednią konsekwencją mechaniki kwantowej, została zidentyfikowana dopiero w latach 70. ubiegłego wieku przez zmarłego niemieckiego fizyka Heinza-Dietera Zeha. Polsko-amerykański fizyk Wojciech Żurek rozwinął tę ideę na początku lat 80. XX wieku i uczynił ją bardziej znaną, a teraz istnieje na nią dobre wsparcie eksperymentalne.
Zdjęcie przedstawia mężczyznę z czerwoną brodą i rudymi włosami średniej długości, ubranego w niebieską koszulkę, patrzącą w kamerę na niebieskim tle.
Wojciech Żurek, fizyk teoretyczny w Los Alamos National Laboratory w Nowym Meksyku, rozwinął kwantową teorię darwinizmu w 2000 roku, aby wyjaśnić pojawienie się obiektywnej, klasycznej rzeczywistości.
Dzięki uprzejmości Los Alamos National Laboratory
Ale aby wyjaśnić pojawienie się obiektywnej, klasycznej rzeczywistości, nie wystarczy powiedzieć, że decoherence zmywa zachowanie kwantowe, a tym samym czyni obserwatora klasycznym. W jakiś sposób wielu obserwatorów może uzgodnić właściwości układów kwantowych. Żurek, który pracuje w Los Alamos National Laboratory w Nowym Meksyku, twierdzi, że dwie rzeczy muszą zatem być prawdą.
Po pierwsze, układy kwantowe muszą mieć stany szczególnie odporne w obliczu destrukcyjnej dekoheencji środowiska. Żurek nazywa te „stany wskaźnika”, ponieważ można je zakodować w możliwych stanach wskaźnika na tarczy przyrządu pomiarowego. Konkretne położenie cząstki, na przykład jej prędkość, wartość spinu kwantowego lub kierunek polaryzacji można zapisać jako położenie wskaźnika na urządzeniu pomiarowym. Żurek argumentuje, że klasyczne zachowanie - istnienie dobrze określonych, stabilnych, obiektywnych właściwości - jest możliwe tylko dlatego, że istnieją stany wskaźnikowe obiektów kwantowych.
Matematyczne jest to, że w stanach wskaźnika szczególne są interakcje wywołujące dekoherencję ze środowiskiem: albo stan wskaźnika jest zachowany, albo po prostu przekształca się w stan, który wygląda prawie identycznie. Oznacza to, że środowisko nie zgniata kwantowości bez rozróżnienia, ale wybiera niektóre stany, jednocześnie niszcząc inne. Na przykład pozycja cząstki jest odporna na dekoherencję. Superpozycje różnych lokalizacji nie są jednak stanami wskaźnika: interakcje ze środowiskiem rozbijają je na zlokalizowane stany wskaźnika, dzięki czemu można zaobserwować tylko jedno. Żurek opisał „wywołaną przez środowisko superselekcję” stanów wskaźnikowych w latach 80.
Ale jest drugi warunek, że właściwość kwantowa musi zostać spełniona, aby można ją było zaobserwować. Chociaż odporność na interakcje ze środowiskiem zapewnia stabilność stanu wskaźnika, nadal musimy jakoś uzyskać informacje na jego temat. Możemy to zrobić tylko wtedy, gdy zostanie odciskany w środowisku obiektu. Na przykład gdy widzisz obiekt, informacja ta jest dostarczana do siatkówki przez rozpraszające ją fotony. Przekazują ci informacje w formie częściowej repliki niektórych aspektów obiektu, mówiąc coś o jego położeniu, kształcie i kolorze. Potrzebnych jest wiele replik, jeśli wielu obserwatorów ma zgodzić się na zmierzoną wartość - cechę klasyczną. Tak więc, jak argumentował Żurek w 2000 roku, nasza zdolność do obserwowania pewnej własności zależy nie tylko od tego, czy jest ona wybrana jako stan wskaźnika, ale także od tego, jak znaczny jest ślad w środowisku. Stany, które najlepiej nadają się do tworzenia replik w środowisku - można powiedzieć, że są „najsilniejsze”, są jedynymi dostępnymi do pomiaru. Dlatego Żurek nazywa ten pomysł kwantowym darwinizmem.
Okazuje się, że ta sama właściwość stabilności, która sprzyja indukowanej przez środowisko superselekcji stanów wskaźnika, również sprzyja kwantowej sprawności darwinowskiej lub zdolności do generowania replik. „Środowisko poprzez swoje monitorowanie monitoruje systemy dekoheresowe” - powiedział Żurek - „a ten sam proces odpowiedzialny za dekoherencję powinien wpisywać wiele kopii informacji w środowisku”.
Przeciążenie informacyjne
Nie ma oczywiście znaczenia, czy informacja o układzie kwantowym odciśnięta w środowisku jest rzeczywiście odczytywana przez ludzkiego obserwatora; wszystko, co ma znaczenie dla pojawienia się klasycznego zachowania, to to, że informacje się tam znajdują, aby można je było zasadniczo odczytać. „System nie musi być badany w żadnym sensie formalnym”, aby stać się klasycznym, powiedziała Jess Riedel, fizyk z Perimeter Institute for Theoretical Physics w Waterloo, Kanada, i zwolenniczka darwinizmu kwantowego. „QD przypuszczalnie wyjaśnia lub pomaga wyjaśnić całą klasyczność, w tym codzienne makroskopowe przedmioty, których nie ma w laboratorium lub które istniały przed pojawieniem się ludzi”.
Około dekady temu, kiedy Riedel pracował jako doktorant w Żurku, obaj pokazali teoretycznie, że informacje z niektórych prostych, wyidealizowanych systemów kwantowych są „kopiowane płodnie do środowiska”, powiedział Riedel, „aby uzyskać dostęp tylko niewielka ilość środowiska, aby wnioskować o wartości zmiennych. ”Obliczyli, że ziarno pyłu o średnicy jednego mikrometra, po oświetleniu przez słońce tylko przez jedną mikrosekundę, będzie miało swoje położenie odciśnięte około 100 milionów razy w rozproszonych fotonach.
Z powodu tej nadmiarowości w ogóle istnieją obiektywne, klasyczne właściwości. Każdy z dziesięciu obserwatorów może zmierzyć położenie ziarna pyłu i stwierdzić, że znajduje się on w tym samym miejscu, ponieważ każdy może uzyskać dostęp do wyraźnej repliki informacji. W tym widoku możemy przypisać plamce obiektywną „pozycję” nie dlatego, że „ma” taką pozycję (cokolwiek to znaczy), ale ponieważ jej stan pozycji może odciskać wiele identycznych replik w środowisku, dzięki czemu różni obserwatorzy mogą osiągnąć zgoda.
Darwinizm kwantowy przypuszczalnie wyjaśnia lub pomaga wyjaśnić całą klasyczność, w tym codzienne makroskopowe przedmioty, których nie ma w laboratorium lub istniały, zanim istniał jakikolwiek człowiek.
Co więcej, nie musisz monitorować dużej części środowiska, aby zebrać większość dostępnych informacji - i nie zyskujesz znacznie więcej, monitorując więcej niż ułamek środowiska. „Informacje, które można uzyskać na temat systemu, szybko się nasycają”, powiedział Riedel.
Ta nadmiarowość jest cechą wyróżniającą QD, wyjaśnił Mauro Paternostro, fizyk z Queen's University Belfast, który był zaangażowany w jeden z trzech nowych eksperymentów. „To właściwość charakteryzuje przejście do klasyczności” - powiedział.
Według fizyka teoretycznego Adána Cabello z uniwersytetu w Sewilli w Hiszpanii kwantowy darwinizm podważa powszechny mit o mechanice kwantowej: mianowicie, że przejście między światem kwantowym a klasycznym nie jest zrozumiałe, a wyników pomiarów nie można opisać teorią kwantową. Przeciwnie, powiedział: „teoria kwantowa doskonale opisuje pojawienie się klasycznego świata”.
Jednak to, jak doskonale pozostaje sporne. Niektórzy badacze uważają, że decoherence i QD dają pełny opis przejścia kwantowo-klasycznego. Ale chociaż te pomysły próbują wyjaśnić, dlaczego superpozycje znikają w dużych skalach i dlaczego pozostają tylko konkretne „klasyczne” właściwości, wciąż pozostaje pytanie, dlaczego pomiary dają unikalne wyniki. Po wybraniu określonej lokalizacji cząstki, co dzieje się z innymi możliwościami związanymi z jej opisem kwantowym? Czy kiedykolwiek były w jakimkolwiek sensie prawdziwe? Naukowcy są zmuszeni do przyjęcia filozoficznych interpretacji mechaniki kwantowej właśnie dlatego, że nikt nie jest w stanie znaleźć sposobu, aby odpowiedzieć na to pytanie eksperymentalnie.
W laboratorium
Darwinizm kwantowy wygląda dość przekonująco na papierze. Ale do niedawna było to tak daleko, jak to możliwe. W ubiegłym roku trzy zespoły badaczy niezależnie poddały tę teorię testowi eksperymentalnemu, szukając jej kluczowej cechy: sposobu, w jaki układ kwantowy odtwarza się w swoim środowisku.
Eksperymenty zależały od umiejętności ścisłego monitorowania, jakie informacje o układzie kwantowym przekazywane są jego otoczeniu. Nie jest to możliwe, powiedzmy, ziarno pyłu unoszące się wśród niezliczonych miliardów cząsteczek powietrza. Tak więc dwa zespoły stworzyły obiekt kwantowy w rodzaju „sztucznego środowiska” zawierającego tylko kilka cząstek. Oba eksperymenty - jeden Paternostro i współpracowników na Uniwersytecie Sapienza w Rzymie, a drugi przez eksperta ds. Informacji kwantowej Jian-Wei Pan i współautorów na Uniwersytecie Nauki i Technologii Chin - wykorzystali pojedynczy foton jako układ kwantowy, z garstką innych fotonów stanowiących „środowisko”, które oddziałuje z nim i emituje informacje o nim.
Oba zespoły przekazały fotony laserowe przez urządzenia optyczne, które mogłyby łączyć je w wielokrotnie splątane grupy. Następnie przesłuchali fotony otoczenia, aby zobaczyć, jakie informacje kodują o stanie wskaźnika fotonu systemowego - w tym przypadku jego polaryzacji (orientacji oscylujących pól elektromagnetycznych), jednej z właściwości kwantowych zdolnych do przejścia przez filtr kwantowej selekcji darwinowskiej.
Kluczową prognozą QD jest efekt nasycenia: prawie wszystkie informacje, które możesz zebrać na temat układu kwantowego, powinny być dostępne, jeśli monitorujesz tylko garść otaczających cząstek. „Każda niewielka część środowiska oddziałującego wystarczy, aby dostarczyć maksymalne klasyczne informacje o obserwowanym systemie” - powiedział Pan.
Dwie drużyny właśnie to znalazły. Pomiary tylko jednego fotonu środowiskowego ujawniły wiele dostępnych informacji na temat polaryzacji fotonu systemowego, a pomiar rosnącej części fotonów środowiskowych zapewniał malejące zwroty. Pan wyjaśnił, że nawet pojedynczy foton może działać jako środowisko, które wprowadza dekoherencję i selekcję, jeśli wystarczająco silnie oddziałuje z fotonem pojedynczego układu. Gdy interakcje są słabsze, należy monitorować większe środowisko.
Zespół kierowany przez Fedora Jelezko, dyrektora Instytutu Optyki Kwantowej na Uniwersytecie Ulm w Niemczech, zbadał stan „defektu” azotu wewnątrz syntetycznego diamentu (pokazany zamontowany po prawej stronie) poprzez monitorowanie otaczających atomów węgla. Ich odkrycia potwierdziły przewidywania teorii zwanej darwinizmem kwantowym.
Uniwersytet Ulm
Trzeci eksperymentalny test QD, przeprowadzony przez fizyka kwantowo-optycznego Fedora Jelezko z Uniwersytetu Ulm w Niemczech we współpracy z Żurek i innymi, wykorzystał zupełnie inny układ i środowisko, składające się z pojedynczego atomu azotu zastępującego atom węgla w krysztale sieć diamentu - tak zwana wada pustostanu azotu. Ponieważ atom azotu ma jeden więcej elektronu niż węgiel, ten nadmiar elektronu nie może sparować się z atomami na sąsiednich atomach węgla, tworząc wiązanie chemiczne. W rezultacie niesparowany elektron atomu azotu działa jak samotny „spin”, który jest jak strzała skierowana w górę lub w dół lub, ogólnie, w superpozycji obu możliwych kierunków.
Ten spin może oddziaływać magnetycznie z spinami około 0,3% jąder węgla obecnych w diamentie jako izotop węgla-13, który, w przeciwieństwie do bardziej obfitego węgla-12, również ma spin. Średnio każdy spin próżniowo-azotowy jest silnie sprzężony z czterema spinami węgla-13 w odległości około 1 nanometra.
Kontrolując i monitorując spiny za pomocą laserów i impulsów o częstotliwości radiowej, badacze mogli zmierzyć, w jaki sposób rejestrowana jest zmiana spinu azotu przez zmiany w spinach jądrowych środowiska. Jak donosili we wstępnym wydaniu we wrześniu zeszłego roku, również zaobserwowali charakterystyczną redundancję przewidywaną przez QD: Stan spinu azotu jest „rejestrowany” jako wiele kopii w otoczeniu, a informacja o spinie szybko się nasyca, gdy więcej środowiska jest uważane.
Żurek mówi, że ponieważ eksperymenty z fotonem tworzą kopie w sztuczny sposób symulujący rzeczywiste środowisko, nie zawierają one procesu selekcji, który wybiera „naturalne” stany wskaźnika odporne na dekoherencję. Zamiast tego sami naukowcy narzucają stany wskaźnika. W przeciwieństwie do tego środowisko diamentowe wywołuje stany wskaźnika. „Schemat diamentów ma również problemy ze względu na wielkość środowiska” - dodał Żurek - „ale przynajmniej jest, no cóż, naturalny”.
Uogólniony darwinizm kwantowy
Jak dotąd, tak dobre dla darwinizmu kwantowego. „We wszystkich tych badaniach widać, czego się oczekuje, przynajmniej w przybliżeniu” - powiedział Żurek.
Riedel mówi jednak, że nie można się spodziewać inaczej: jego zdaniem QD to tak naprawdę staranne i systematyczne zastosowanie standardowej mechaniki kwantowej do interakcji układu kwantowego z jego środowiskiem. Chociaż jest to praktycznie niemożliwe w praktyce w przypadku większości pomiarów kwantowych, jeśli można wystarczająco uprościć pomiar, prognozy są jasne, powiedział: „QD jest jak wewnętrzna kontrola zgodności wewnętrznej samej teorii kwantowej”.
Ale chociaż te badania wydają się zgodne z QD, nie można ich traktować jako dowodu, że jest to jedyny opis pojawienia się klasyczności, a nawet że jest całkowicie poprawny. Po pierwsze, mówi Cabello, trzy eksperymenty oferują tylko schematyczne wersje tego, z czego składa się prawdziwe środowisko. Co więcej, eksperymenty nie wykluczają czysto innych sposobów patrzenia na pojawienie się klasyczności. Teoria zwana „nadawaniem widma”, opracowana na przykład przez Pawła Horodeckiego z Politechniki Gdańskiej w Polsce i współpracowników, próbuje uogólnić QD. Teoria transmisji widma (którą opracowano tylko dla kilku wyidealizowanych przypadków) identyfikuje te stany splątanego układu kwantowego i środowiska, które dostarczają obiektywnych informacji, które wielu obserwatorów może uzyskać bez zakłócania ich. Innymi słowy, ma na celu nie tylko zapewnienie, że różni obserwatorzy mogą uzyskać dostęp do replik systemu w środowisku, ale że w ten sposób nie wpływają na inne repliki. To także jest cechą prawdziwie „klasycznych” pomiarów.
Horodecki i inni teoretycy również starali się osadzić QD w ramach teoretycznych, które nie wymagają żadnego arbitralnego podziału świata na system i jego środowisko, ale po prostu zastanawiają się, jak klasyczna rzeczywistość może powstać z interakcji między różnymi systemami kwantowymi. Paternostro twierdzi, że znalezienie metod eksperymentalnych umożliwiających identyfikację dość subtelnych różnic między przewidywaniami tych teorii może być trudne.
Mimo to naukowcy próbują, a sama próba powinna udoskonalić naszą zdolność do badania działania sfery kwantowej. „Najlepszym argumentem za przeprowadzeniem tych eksperymentów jest prawdopodobnie to, że są dobrym ćwiczeniem”, powiedziała Riedel. „Bezpośrednie zilustrowanie QD może wymagać bardzo trudnych pomiarów, które przesuną granice istniejących technik laboratoryjnych”. Wydaje się, że jedynym sposobem, aby dowiedzieć się, co naprawdę oznacza, jest dokonanie lepszych pomiarów.
Inne tematy w dziale Technologie