na prezydenta Polski?
Musiałby być idiotą by się na to zgodzić. Tusk pokazał, że żąda władzy absolutnej. Szybko pozbył się wszystkich, którzy zakładali z nim PO. Niemal doszczętnie zniszczył Schetynę gdyż ten był ostatnim, który mógł marzyć o konkurowaniu z nim o przywództwo. Teraz wyobraźmy sobie, że Donald T. zostaje prezydentem podczas gdy premierem jest Schetyna. Co byście zrobili gdybyście chcieli rządzić a musielibyście pilnować żyrandoli w pałacu prezydenckim? Trzeba osłabiać przeciwnika (promować swoich zauszników, wetować ważne ustawy w imię sprawiedliwości społecznej, podważać jego pozycję, wytykać wpadki i słabości etc - Tusk jest mistrzem w tego rodzaju gierkach), doprowadzić do wrzenia w szeregach partii i wymiany przywództwa. Nawet gdyby Tusk obiecał Schetynie kohabitację (rozumianą jako współrządzenie dwóch zwalczających się frakcji tej samej partii) to i tak ten drugi byłby na przegranej pozycji i skończyłby jak Rokita czy Olechowski.
Być może Schetyna nie ma innego wyjścia jak obecnie wspierać Tuska. Ale im dłużej to czyni, nawet tylko werbalnie, tym gorsze są jego perspektywy. Co więc może zrobić? Przemyśleć obecną taktykę. Doprowadził do zwycięstwa nad Petru. Pokazał, że potrafi walczyć. Czas na umocnienie władzy w Platformie i pójście bardziej w prawą stronę. Wtedy to on będzie rozdawał karty i wybierał kandydata na prezydenta.
If you are neutral in situations of injustice, you have chosen the side of the oppressor. Desmond Tutu
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka