dzieci.
Premier w 2007r w swoim expose zapowiadał, że sprawy edukacji dzieci odda rodzicom. Jeżeli członkowie PO i ministrowie rządu szanują swojego szefa to nie powinni mieć problemu z sześciolatkami: to rodzice mają decydować o tym, kiedy posyłać swoje pociechy do szkoły. Są tacy, którzy uważają, że ich sześciolatek nie nadaje się do edukacji szkolnej a inni uważają ich 6letnie dziecko jest na tyle rozwinięte, że poradzi sobie w szkole.
Możemy wziąć przykład z Finlandii, gdzie dzieciaki uczą się od 7go roku życia a ich edukacja jest oceniana jako najlepsza na świecie. Jakość edukacji nie jest więc funkcją wieku szkolnego. Ona zależy w głównej mierze od jakości nauczycieli. O ile w Finlandii zajmują się tym najlepsi absolwenci uniwersytetów to w Polsce już tak dobrze nie jest. Gdyby rzeczywiście minister Szumilas zależało na dobru dzieci to zaczęłaby reformę od podstaw czyli od poprawy jakości kadry nauczycielskiej. Stało się inaczej, mamy do czynienia z typowym politycznym marketingiem, który nie ma nic wspólnego z dobrem dzieci. Minister Szumilas kilka razy publicznie kłamała w sprawie raportów dotyczących edukacji wczesnoszkolnej i nadal zajmuje swoje stanowisko. Tuskowi potrzebni są ministrowie, którzy podgrzewają debatę publiczną a edukacja jest wdzięcznym tematem bo dotyczy większości z nas i łatwo można wzbudzić tu różnorakie emocje.
Premierze Tusk - wiem, że Pańska pamięć jest słabsza od ostatnich występów Lewandowskiego w kadrze narodowej więc tu jest link do obietnic, złożonych m.in. rodzicom. Punkt 39 jest prosty, nie zależy od koniunktury gospodarczej i wpisuje się znakomicie w europejskie demokratyczne tradycje. Chcemy prawa wyboru, które nam Pan obiecywał. Tylko tyle. Czy dla Pana to znaczy aż tyle?
If you are neutral in situations of injustice, you have chosen the side of the oppressor. Desmond Tutu
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości