Z wielką nieprzyjemnością przeczytałem komentarz p. Mądela o artykule Cezarego Gmyza. W dzisiejszej ewangelii (3 listopada 2012) jest mowa o pewnej ludziej cesze, z którą warto by p. Mądel się zaprzyjaźnił o ile nie chce gorszyć braci w wierze.
Pana Mądela chciałbym zachęcić do zapoznania się z procesem Galileusza. Otóż nawet wtedy, gdy głosił on nieprawdopodobne tezy miał prawo a nawet obowiązek rozmowy z najwybitniejszymi naukowacami ówczesnego świata. On wówczas w uczciwej walce na argumenty przegrał, choć jak wiemy miał rację.
Teraz zapytajmy czy naukowcy, którzy potwierdzają tezy komisji Macierewicza mają szansę oficjalnej konfrontacji ze zwolennikami "pancernej brzozy"? Czy prokuratorzy korzystają z wiedzy i doświadczenia wybitnych polskich naukowców, którzy podają argumenty świadczące o tym, że to nie brzoza była przyczyną katastrofy? Co więcej, gdzie jest pokora i skromność księdza, który analizom i wiedzy badaczy przeciwstawia proste (nie chcę mówić prostackie) a ja mam rację bo oni się mylą? Gdzie zastanowienie się nad argumentami adwersarzy? Łatwo jest szydzić z ludzi, którzy nie mają nawet szans na obronę w mediach, z których korzysta większość Polaków.
Nie wiem czy p. Mądel jest naukowcem - jeżeli tak, to jego ideałem z pewnością nie jest ani Galileusz ani Kopernik, którzy dążyli do prawdy. Pan Mądel i jemu podobni zachowują się tak, jakby posiedli tajemną wiedzę, do której nam maluczkim Pan Bóg nie dał dostępu.
Nie twierdzę, że brzoza nie mogła być przyczyną katastrofy. Twierdzę jednak, że podejście p. Mądela jest gorszące. Mądel staje po stronie tych, którzy kpią z wdów, ubogich i prawdy. Czy to jest na pewno właściwa postawa?
If you are neutral in situations of injustice, you have chosen the side of the oppressor. Desmond Tutu
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości