Rosja rozpętując barbarzyńską wojnę z Ukrainą obnażyła braki swojej armii. Nie będąc wojskowym nie mogę ocenić jakości wojsk rosyjskich ale wygląda na to, że nie są one w szczytowej formie. Wydaje mi się, że Chiny znajdują się obecnie w pozycji bokserskiego challengera, który ma okazję dokładnie przestudiować metody walki i siłę upadającego championa. Sami zaś nie odkrywają przed nim niczego. Można to też porównać do gry w pokera: Rosja odkryła swoje (prawdopodobnie słabe) karty a Chiny trzymają je skrzętnie zakryte choć wszyscy mówią, że są super silne. Podbijając wschodnią Rosję państwo Środka nie tylko zdobyłoby nowe obszary do zasiedlenie, kopalnie rzadkich metali ale szerszy dostęp do Pacyfiku. Okrążona Japonia byłaby skłonniejsza do współpracy z Chinami kosztem USA. Inni azjatyccy sojusznicy Ameryki zapewne przemyśleliby swoje położenie strategiczne. W ten sposób nie wdając się w potencjalnie zabójczą wojnę z silniejszym przeciwnikiem Chiny mogłyby go zmusić do rezygnacji z imperialnych ambicji.
Pytanie brzmi czy w takiej sytuacji USA będą bronić Rosjan? Czy pozwolą na taki wzrost potęgi Chin, który niemal natychmiast zagrozi ich światowej dominacji?
Wyobrażacie sobie scenę, w której potomek Putina prosi o pomoc amerykańskiego prezydenta? Historia kołem się toczy ...
If you are neutral in situations of injustice, you have chosen the side of the oppressor. Desmond Tutu
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka