Sąd Apelacyjny w całości uwzględnił zażalenie dziennikarza w sprawie zabezpieczenia. Zakazywało mu ono pisania o pedofilii i molestowaniu, których miał dopuszczać się znany jazzman Krzysztof Sadowski. Zielke może bez przeszkód pisać o dalszych ustaleniach w tej sprawie, nie musi usuwać niczego z internetu. „Pełne zwycięstwo!” - podsumowuje dziennikarz.
Po rozpoznaniu na posiedzeniu niejawnym 5 grudnia 2019 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie postanowił „oddalić wniosek o udzielenie zabezpieczenia”, jakiego domagał się jazzman Krzysztof Sadowski, oskarżany przez kilkadziesiąt kobiet i trzech mężczyzn o molestowanie seksualne w dzieciństwie (w tym przez kilka kobiet o gwałty). Orzeczenie jest ostateczne i prawomocne. Oznacza, że dziennikarz Mariusz Zielke może bez przeszkód i żadnych ograniczeń pisać o Krzysztofie Sadowskim, także podczas ewentualnego procesu. Do wyroku sądu we właściwym procesie nikt nie zaknebluje mu ust.
- Dla mnie to bardzo ważne postanowienie, bo chcę działać zgodnie z prawem i wykazywać szacunek dla wyroków sądów. Bez tego orzeczenia nie mógłbym kontynuować prac nad filmem o pedofilii w środowisku artystycznym. Uważam, że sprawa Krzysztofa Sadowskiego jest niezwykle poważna systemowo dla Polski, skupia jak w soczewce bolączki naszej demokracji, pokazuje, jak ciężko walczyć o sprawiedliwość, jak ważne są wciąż układy i jak daleko sięgają macki służb specjalnych. Trudno zrozumieć, jak przez kilkadziesiąt lat można było lekceważyć poważne sygnały o przestępstwach i nie reagować na skandaliczne zachowania sprawcy. To kwestia istotna społecznie, a nie dotycząca jakiegoś prywatnego problemu, jak to próbował przedstawiać mój oponent. Pan Sadowski przez dziesięciolecia był niezwykle wpływowym przedstawicielem establishmentu, znanym i szanowanym artystą, jazzmanem, prezesem Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego, przyjaźnił się z prezesem Trybunału Konstytucyjnego oraz prezesem Sądu Apelacyjnego w Warszawie, z którymi występował na scenie, znał aktorów, polityków, ludzi mediów i władzy. Grał koncerty dla kolejnych władz, aparatczyków partyjnych, hierarchów kościelnych, wyjeżdżał na imprezy z notablami, sędziami, prokuratorami, chętnie zasiadał w jury różnych festiwali, lobbował w Sejmie, współtworzył programy telewizyjne. A jednocześnie krzywdził dzieci, które dziś, po wielu latach o tym świadczą, a część z nich zawiadamia prokuraturę i żąda sprawiedliwości. Wstrząsające relacje tych osób opublikowałem w tekstach. Niestety wiele osób postronnych powinno zareagować dużo wcześniej, szczególnie nauczyciele i jurorzy współpracujący z panem Sadowskim. Wyznań ofiar pana Krzysztofa Sadowskiego jest zbyt wiele, by mogły być zmyślone, nieprawdziwe, stanowić wynik jakiegoś spisku. Dla całego środowiska jazzowego, dziennikarzy zajmujących się sprawą, wszystkich, którzy otrzymali wgląd do dokumentacji jest to oczywiste. Ten pedagog, działacz, osoba publiczna, wykorzystywał swoją pozycję autorytetu do łowów na niewinne ofiary, nadużywał ich zaufania, wabił obietnicami kariery i opieki, krzywdził członków rodziny i najbliższych. Niestety, wina tego człowieka jest niepodważalna, ale oczywiście od jej orzeczenia jest sąd, a nie żaden dziennikarz. Problem w tym, że większość dokonanych przestępstw jest przedawniona i przez to nie może być przedmiotem procesu karnego. Dlatego, w stu procentach przekonany o winie sprawcy oraz o niepodważalności dowodów tej winy, zdecydowałem się zaryzykować wszystko, by doprowadzić do procesu pana Sadowskiego. Jeśli nie ma możliwości zbadania zarzutów przez sąd karny, chcę by to on pozwał mnie o naruszenie dóbr, bym mógł wykazać, że wszystkie stawiane przeze mnie zarzuty są prawdziwe, udokumentowane, niepodważalne. Jest to jedyna szansa, żeby to sąd ocenił pana Sadowskiego. W ten sposób nikt w przyszłości nie będzie mógł powiedzieć, że co prawda były jakieś zarzuty, ale winy nie udowodniono. To sprawa precedensowa i niezwykle wstrząsająca, ja nie mogę zawieść ofiar, nie mogę pozwolić, by sprawcy uszło to na sucho. Obiecuję wam, że nie zostawię tej sprawy, aż do wyroku sądowego. Apeluję do pana Krzysztofa Sadowskiego jeszcze raz: proszę się przyznać i przeprosić za swoje czyny albo jak najszybciej mnie pozwać, bym mógł wykazać pana winę. Nie chcę pana linczować, wsadzać do więzienia, żądać w imieniu ofiar odszkodowań. Od orzeczenia winy jest wyłącznie sąd. Ja tylko twierdzę, że jestem pewien, że napisałem wyłącznie prawdę i wyłącznie w interesie społecznym, a przy tym dochowałem wszelkiej staranności i rzetelności. Chcę, żeby pan się przyznał i przeprosił. Proszę się rozliczyć z własnej przeszłości. Proszę zabrać publicznie głos w tej sprawie i odpowiedzieć na zarzuty, skonfrontować się z nimi – komentuje Mariusz Zielke.
Dziennikarza w sporze z Krzysztofem Sadowskim reprezentuje adwokat Zbigniew Krüger z kancelarii Krüger & Partnerzy.
Zielke zapowiada film o pedofilii w całym środowisku artystycznym. Twierdzi, że bada obecnie sprawy dotyczące 12 sprawców. Część z nich była już analizowana przez prokuraturę i sądy, ale nie są to sprawy znane opinii publicznej. Dziennikarz zebrał blisko sto relacji świadków i ofiar. Profesjonalne zdjęcia do filmu mają się rozpocząć w lutym. Zielke wciąż zbiera budżet na film za pomocą zbiórki w internecie. Na razie zebrał 30 tys. zł. Budżety filmów dokumentalnych są znacznie wyższe, ale Zielke twierdzi, że film na pewno powstanie, nawet jeśli nie zbierze większej kwoty.
- To jest dla mnie sprawa honorowa. Zrobię ten film i nie pozwolę, by ktokolwiek mógł go ocenzurować. To będzie obraz całkowicie bezkompromisowy i niesterowany – mówi dziennikarz.
Zbiórka jest prowadzona pod tym adresem:
https://zrzutka.pl/pkw6ys
Zielke jak dotąd wygrał prawomocnie wszystkie procesy w swojej karierze. M.in. o milion złotych odszkodowania pozywał go znany z afery taśmowej Marek Falenta.
JZ
Nazywam się Mariusz Zielke. Byłem dziennikarzem Pulsu Biznesu, wcześniej mniejszych gazetek, pisałem na różne tematy, potem robiłem śledztwa dziennikarskie. Obecnie piszę powieści, głównie na faktach, kryminały, sensacyjne, obyczajowe.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo