Freeman Freeman
973
BLOG

Papryka w czekoladzie i zimny cydr

Freeman Freeman Rozmaitości Obserwuj notkę 16

Polityka jest do dupy, zatem dzisiaj opowiem Wam trochę o trwającym właśnie w Gdańsku już 751-szym Jarmarku Św. Dominika. Nie tachałem ze sobą kamerki, zatem bez zdjęć będzie ta notka, ale może któregoś dnia przejdę się i jako ten paparazzi zapoluję na jakieś fajne obrazki.

O samym Jarmarku, jego bogatej tradycji etc. nie będę pisał, bo kto ciekaw, ten sobie odwiedzi wujka Google'a i napasie się po same uszy pokarmem erudytów.

Oczywiście nie sposób opisać wszystkiego, co oferuje Jarmark, wszystkich koncertów w Altanie Artystów na Grobli I, seansów (za friko) w kinie pod chmurką (naprawdę zacne filmy tam lecą) itp. oficjalnych imprez, których jest naprawdę sporo i nie ma sensu ich wyliczać.

Poza oficjalnymi występami na terenie Jarmarku produkuje się sporo artystów-muzyków, a także zwykłych chałturników zbierających na piwo. Ucho odsiewa ich zresztą bezbłędnie, nawet ucho zdeptane przez słonia. Niemniej jeśli ktoś chce posłuchać na żywo dobrej i dobrze wykonanej muzy, np. jazzu, to np. na Długiej może zaspokoić to pragnienie. W wolnej chwili może przejść się parę metrów, gdzie naprzeciwko Ratusza znajduje się straganik z książkami Wojciecha Cejrowskiego, sprzedawanymi przez samego Autora. Obywatel WC jest obiektem sporego zainteresowania tłumów - niemal wszyscy robią mu i z nim zdjęcia, jak z białym miśkiem w Zakopcu :)

Miłośnicy muzyki zapisanej na CD lub starych, poczciwych winylach dostaną zeza przy wielu kramach, zawierających od kilkuset, do kilku tysięcy płyt. Można zapolować na pierwsze tłoczenia legendarnych czarnych krążków (kto posłucha takiej płyty na dobrym sprzęcie, z odrazą będzie patrzył na kompaktowe reedycje), nabyć winyle "DJ Friendly", kupić, sprzedać, zamienić niemal wszystko. Myślę, że dwa-trzy dni powinny starczyć na pobieżne zapoznanie się z ofertą kolekcjonerów muzyki.

Podobnie rzecz ma się z filmami, acz tutaj asortyment nie jest tak wielki. Ale szukajcie, a znajdziecie :) Filmy na DVD można kupić już od 4 zł, co nie wydaje mi się ceną wygórowaną :) No i książki. Na terenie "Dominika" mieści się mój ulubiony antykwariat na Długim Pobrzeżu, niedaleczko słynnego Żurawia (info dla nietutejszych :)). W ciasnym, zawalonym książkami wnętrzu i na straganie przed sklepem można trafić na niezłe rzeczy, jak przedwojenne wydania P.G. Wodehouse'a (kocham jego poczucie humoru), czy np. kilkutomowe, przyzwoite wydanie hr. Aleksandra Fredro za jedyne 25 zeta. Książki zresztą są nie tylko w "oficjalnym", stałym antykwariacie, ale i na rozmaitych straganach "dominikańskich".

Zbieracie stare rupiecie, typu lampy naftowe, zegary, żelazka, porcelanę, figurki itp.? Łącznie z zabytkowymi meblami? A może interesują was znaczki pocztowe, karty telefoniczne, obrazy i bohomazy, militaria, modelarstwo lub pszczelarstwo? Na Jarmarku każdy znajdzie coś dla siebie...

Znużony wędrowiec jarmarkowy może wypocząć przy jakimś wzmacniającym napoju i posiłku w wielu punktach gastronomicznych i ogródkach licznych restauracji, pubów, knajp i knajpek. I dać nogom odetchnąć mocząc je w fontannie przy Św. Ducha, o ile się dopcha wśród stada dzieci, które biegają i szaleją między gejzerami chłodnej wody, wytryskującymi nieoczekiwanie wprost z chodnika.

Ponieważ nade wszystko przedkładam obiadki domowe, niewiele mogę powiedzieć o potrawach serwowanych na Jarmarku. Niewątpliwie na uwagę zasługuje kram na Grobli II, gdzie można nabyć rozmaite owoce w czekoladzie - do wyboru: gorzkiej, mlecznej, białej, tradycyjnej. Staliśmy się z moją kochaną E. fanami tego przedsięwzięcia. Mandarynki, ananasy, winogrona, jabłka, kiwi oblane pyszną, świeżutką czekoladą i nabite na patyk to prawdziwe niebo w gębie. A jak ktoś chce trochę piekła, to może sobie zaordynować konkretny strąk papryki chili w dowolnej polewie czekoladowej :) Efekt smakowy jest absolutnie unikalny i moim zdaniem - fantastyczny. Polecam. Aha - cena takiego przysmaku to 6-7 złotych, a więc nie tanio, ale warto.

A teraz coś dla Pań, które - podobnie jak moja kochana E. nie mają przekłutych i uszu i cierpią czasami na brak dobrej "oferty klipsowej" :) Bodaj na Szerokiej, ale teraz głowy nie dam, swój namiocik rozbiło (jak co roku zresztą, w tym samym miejscu) przemiłe małżeństwo z Warszawy, specjalizujące się w produkcji wszelkich ozdób dla pań, jako to wisiorków, bransoletek, kolczyków i klipsów. Ich wyroby są oryginalne, bardzo pomysłowe i estetyczne. Ba, mają nawet w ofercie "przejściówki" (po 4 zeta szt.) zamieniające kolczyki na klipsy :)

Zresztą oferta dla pań jest, jak zwykle, przebogata. Pomijając różne "klasyczne" ciuchy, można na Dominiku wyszukać ciekawe dodatki w postaci zabawnych i oryginalnych pasków i torebek, wszelkiej maści nakrycia głowy, suknie i sukienki o niepowtarzalnych krojach, wzorach i kolorystyce. Panowie - bierzcie swoje ukochane pod rękę i trzymajcie portfele w gotowości! :)

A dla siebie możecie nabyć wymyślne i sprytne gary najnowszej generacji, chytre "obieracze" wszystkiego, albo - pod Zielona Bramą -  prawdziwą cygańską patelnię nie do zdarcia :) OK, żartowałem, ale nie do końca, bo ja np. uwielbiam, gotować, pitrasić, eksperymentować w kuchni :)

Toi-toiów jest dostateczna ilość, zatem miłośnicy zimnego piwka i to takiego z browarów, a nie fabryk piwa produkujących siki w puszkach, nie muszą się obawiać kłopotliwych następstw folgowania swojemu ulubionemu trunkowi. Ja jednak polecam odwiedziny w "Litewskich przysmakach" - namiocie przy Św. Ducha, gdzie można napić się prawdziwego, zimniutkiego litewskiego kwasu chlebowego z nalewaka, albo pokosztować np. ciemnego lagera (lub jasne pszeniczne, niefiltrowane, jeśli kto woli). Na zagryzkę są tradycyjne wędliny litewskie, albo pieczony chlebek cebulowy.

W tym roku zaś "nasi" Litwini postanowili zaszczepić nam nowa pasję, czyli napój ulubiony w Anglii, Irlandi, Bretonii, krajach skandynawskich, a mianowicie cydr, zwany "cichym rozbieraczem kobiet" :) Oczywiście z beczki, nie jakieś butelkowane podróbki. Mmmmmm... Nie podejmuję się opisać, jak cudownie smakuje w upał taki zimny cydr, za to zachęcam śmiałków do podjęcia takiej próby...

I na tym kończę krótką relację z Dominika, dedykując wszystkim moim czytelnikom starą bretońską (irlandzką?) pieśń pt. "Ev chistr ´Ta, Laou", czyli "Pijący cydr" :)

 

P.S. 17:40 - podobno A. Lepper popełnił samobójstwo? Hmmm... R.I.P

Freeman
O mnie Freeman

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (16)

Inne tematy w dziale Rozmaitości