Igor Janke zadał pytanie, czy Sieć to wolność, czy tylko ułuda wolności? Czy to tylko gadżet, czy narzędzie "bojowników o wolność"?
Hmmm... To samo pytanie możnaby nieco przeformatować i rzucić w przestrzeń w takich wersjach:
- czy druk to to wolność, czy tylko ułuda wolności? Czy to tylko gadżet, czy narzędzie "bojowników o wolność"?
- czy telefon to wolność, czy tylko ułuda wolności? Czy to tylko gadżet, czy narzędzie "bojowników o wolność"?
- czy karabin maszynowy to wolność, czy tylko ułuda wolności? Czy to tylko gadżet, czy narzędzie "bojowników o wolność"?
- czy samochód to wolność, czy tylko ułuda wolności? Czy to tylko gadżet, czy narzędzie "bojowników o wolność"?
- czy radio i telewizja to wolność, czy tylko ułuda wolności? Czy to tylko gadżet, czy narzędzie "bojowników o wolność"?
I tak dalej i tym podobnie.
Użytkownicy Internetu, zwłaszcza ci namiętnie piszący na blogach, prowadzący strony społeczne i polityczne, dyskutujący na netowych forach mają o sobie i swojej działalności wyjątkowo dobre mniemanie. Mówiąc wprost - uważają się za persony wielce zaangażowane, mające wpływ na losy świata tego, a przynajmniej na losy swojej mniejszej lub większej lokalnej społeczności. Są w tym o wiele śmieszniejsi od dziennikarzy, którzy również "walczą" opisując, demaskując, ujawniając, piętnując, napominając, wyjaśniając maluczkim zawiłe mechanizmy świata.
A to wszystko bzdura. Naprawdę. Internet to tylko narzędzie, które może służyć zarówno informowaniu, jak i dezinformacji, wiedzy i rozrywce, zwykłej codziennej komunikacji, ale też komunikacji między jakimis dysydentami, albo terrorystami. Jest tak "wolny" albo tak "zniewolony", jak telefonia, czy jak radio. Ktoś snuje plany, publikuje jakieś informacje, a ktoś inny podsłuchuje, zagłusza, namierza itp.
Internet, komputery, telefony są neutralne same w sobie - jak książka, karabin, granat. To wszystko przedmioty, narzędzia nienacechowane ani wolnościowo, ani antywolnościowo. A użyć ich może każdy - partyzant i tyran, zakonspirowana opozycja i tajna policja.
Nie róbmy fetysza z jeszcze jednego, sprytnego narzędzia, które wymyślili ludzie. Radio można zagłuszyć, albo zamknąć rozgłośnię, internet można "wyłączyć" łatwiej, niż telefonię, ulotki i książki spalić, dać na przemiał... Czy to mogłoby ograniczyć wolność? Wolność słowa, wolność komunikacji - i owszem. Ale wolność, taka bezprzymiotnikowa, jest gdzie indziej, nie w narzędziach, którymi się posługujemy.
Prawdziwa walka o wolność (?) w Afryce i na Bliskim Wschodzie nie odbywa się na twitterze, facebooku, czy blogach. Ona dzieje się na ulicach. Twitter zastępuje przysłowiowy magiel i tyle. Przed Internetem też były powstania, rewolucje, bunty itp. A czy teraz łatwiej jest niepokornym się zorganizować? Pewnie tak. I łatwiej ich namierzyć.
Inne tematy w dziale Polityka