Kiedy dawno, dawno temu, w początkach S24 założyłem bloga, Krzysztof był jego pierwszym komentatorem. Wymienialiśmy uwagi już przedtem, kiedy byłem naprawdę "anonimowym trollem" (z początku nie trzeba było się logować; ot tak, z marszu można było napisać koment, podpisać pierwszym lepszym nickiem i już) i właśnie z powodu tych rozmów z Krzysiem założyłem konto.
Prawie nigdy się nie zgadzaliśmy. Poważnie mówię. Ale z nikim tak ciekawie, inspirująco, kształcąco, dowcipnie itd. itp nie zdarzyło mi się spierać. Krzysztof był nieludzko uczciwy i zadziwiająco... dobry? Tak, to jest właściwe określenie - był dobrym człowiekiem.
Ale przecież poza sporami, dodam - politycznymi sporami, można było z Krzysztofem pogadać np. o fotografii, kotach, życiu przewrotnym, a śmiesznym, historii i... kolejnictwie; zawsze ciekawie, często przezabawnie, zazwyczaj kształcąco.
Był świetnym reporterem. Bodaj jedynym, który nie przyjął do wiadomości, że żyjemy w świecie "faktów prasowych" lub, jak to się obecnie mówi - fake news i że to OK. Albo - to Jego określenie - żyjemy w epoce "palikotyzacji" mediów. A to chyba nie do końca pasowało decydentom z lewa i prawa. I Jemu też, więc został sam, poza zawodem.
Przy swoim sceptycyzmie i wręcz pesymizmie dotyczącym rożnych grup, koterii, społeczności Krzysiek pozostał ufny i otwarty na poziomie jednostkowym, face to face. I obawiam się, że to mogło być przyczyną...
Cicho, cicho...
Daj ukojenie, Panie, wszystkim bliskim Krzysztofa...
I zaopiekuj się Jego duszą tak, jak Ty potrafisz...
Amen.
Inne tematy w dziale Rozmaitości