Arturowi Nicponiowi i jego marzeniom o własnej partii
„Szabla do pochwy, wstrzymaj się!”
Gdy się o ludzkiej dowiem biedzie
I kiedy gniew ogarnie mnie
Rzucą na kark arkanu smycz
Niechaj posadzą mnie za stołem
I rzekną „Straty, zyski licz!”
Owych psubratów – dyplomatów
Zdziesiątkowawszy ich zastępy
Resztę legalnie zdając katu
Kiedy się krew niewinna leje
Bo my nie państwo i nie nacja
Nie mamy miast by ich wierzeje
Na skutek błędów głów gorących
My jeno brat pospołu z bratem
Żadnych pieniędzy nie biorący
Podczas gdy państwa są związane
Liczb i statystyk chłodnym błyskiem
Tą swoją racją i swym stanem
Kiedy kto zginie z nas to trudno
My strat nie lękam się w ogóle
Za cicho w świecie i zbyt nudno
Kiedy nie świszczą wokół kule
My ból serc naszych zapijemy
Winem czerwonym jak krew brata
I łotrów zwalczać znów pomkniemy
Prosto przed się na koniec świata
Nam jedno czy ktoś socjalista
Czy krwawy tyran bez powodu
Czy chce by rasa była czysta
Czy ogranicza się do płodów
Każdego kara spotka sroga
U wszystkich jucha jest jednaka
Nie ważne czci czy nie czci Boga
Czy woli chłopców czy na raka
Nie my będziemy narzekali
Na władzę, Kościół czy kulturę
W jednej co zmiata wszystko fali
Uniesiem klingi nasze w górę
A gdy je spuścim i rozbije
Fala się w rozbryzg krwawej piany
Na naszych oczach się powije
Samemu świat nasz ukochany
Na pewno jednak już nie gorszy
Przykład dla zbójów będzie dany
Sprzątaczka i sprzedawca dorszy
Poczują wiatr ożywczej zmiany
Ich uśmiech naszą jest nagrodą
I życie krótkie lecz z kulbaki
Bo nie nam stawiać czoła wrzodom
Od plażowania miec czyraki
Bo my najlepsi z szlachty braci
Jej zbrojny głos, konfederaci!
Komentarze
Pokaż komentarze (3)