Świętujemy. Świętuje Adam Tezeusz, Grześ, Rybitzky … i zapewne jeszcze wielu innych blogerów i jeszcze wiele więcej Polaków. Świętujemy naszą niepodległość, naprawdę za wielką cenę nabytą, bo za cenę straszliwej wojny, która światu przyniosła komunizm i upadek moralny, a naszemu krajowi stosy ciał i spustoszenie. Jest więc się z czego radować, skoro tak drogi dar posiadamy – myśli większość z nas. Ja jednak nie świętuję. Czemu?
Bo niepodległość to jedynie środek. Środek osiągania wolności. Niepodległość jest po to, żeby każdy Polak mógł czuć się w Polsce jak u siebie w domu. Bo czy nasi przodkowie walczyli o puste nazwy? Nie, bo w takim razie po co powstanie listopadowe. Oni walczyli o to, byśmy mogli pisać i czytać, co chcemy, śpiewać nasze pieśni, wyznawać naszą religię, o to żeby urzędnik mówił naszym językiem, a nie my językiem urzędnika, o to, byśmy sami decydowali, czego nasze dzieci będą uczyć się w szkołach.
Dlatego ja nie cieszę się z samej niepodległości. Cieszę się za to, ilekroć właściwie z niej korzystamy. To jednak dzieje się bardzo rzadko. Bo czy właściwe jest wykorzystywanie wspólnego, upragnionego państwa do:
- zapędzania jednych grup społecznych do pracy na rzecz drugich?
- odbierania uczciwym ludziom części ich krwawicy i dotowania z tego rzesz alkoholików i degeneratów, którzy obijają się, zamiast pracować?
- łupienia obywateli w celu utrzymania o wiele większej i uciążliwszej niż w czasach zaborów armii urzędników?
- nakładania na obywateli tysięcy idiotycznych zakazów i zobowiązań?
- ingerencji w każdą dziedzinę życia, o ile tylko ustawodawca tak postanowi?
Dlatego ja nie świętuję. Bo państwo, które ma być moim, postępuje z ludźmi o wiele gorzej niż postępowały państwa zaborcze. Polak w 1914 roku mógł posiadać dowolną ilość broni palnej, handlować gdzie chciał i z kim chciał, przyjmować dowolne ilości opium i zawierać dowolne umowy. Państwo nie domagało się od niego zeznań podatkowych i lwiej części zarobków. Nie miał niepodległości, ale cieszył się większą wolnością. I szczerze wątpię, czy zamienił by się z nami, żyjącymi pod biało – czerwonym sztandarem. Nie dlatego, że takiego sztandaru mieć nad głową nie pragnął. Tylko dlatego, że go splugawiliśmy, prywatą państwo hańbiąc, zamiast używać go tylko dla dobra całego narodu.
No i zostaje jeszcze jedna kwestia. Chodzi właśnie o naszą biało – czerwoną flagę. Zauważyłem dzisiaj sporo takich flag. I tylko takich. A w telewizji, na migawce z posiedzenia rządu, zauważyłem, że premier zasiada pod dwoma, i jedną bynajmniej nie polską. Flaga prowincji i kraju, flag stanu i federalna … Nie tłumaczcie, mi, proszę, że to tylko flaga organizacji. Bo w takim razie należałoby wywiesić flagę NATO, które naszą niepodległość gwarantuje.
Tak właśnie wygląda dzisiaj nasza niepodległość – biało – czerwona dla ludzi, a w świecie polityki przysłonięta niebieską płachtą pełną gwiazdek, pośród których tylko jedna jest nasza. Obce niebo. I orzeł, który siedzi cicho, słuchając kolejnych wyroków, pouczeń, dyrektyw … Miłego Święta Niepodległości.
Twórca - raz na miesiąc, leniwy do imentu. Libertarianin - tyle wolności ile można tyle atlantyckiego imperializmu żeby zlikwidować jeszcze gorsze państwa. Amerykanin - i do tego nacjonalista! Przykład na to jak można nim zostać nie mając obywatelstwa i nigdy nie ruszając się z Europy. Transhumanista - religia taka, popularna szczególnie w Dolinie Krzemowej; głosi ze przy tym tempie postępu technicznego ludzie zaczną niedługo posiadać cechy boskie, a przynajmniej nadludzkie, takie jak dodatkowe zmysły czy nieśmiertelność, i z tego każdy już sobie sam wyciąga wnioski. Można sobie wierzyć, znajdować w tym pociechę, czuć się wyjątkowym i w imię tego tworzyć i zabijać, jak w przypadku każdej innej religii. GG: 7211588 - nabluzgaj mi w cztery oczy ;)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka