Coż za eskalacja ekscytacji zupełnie nieproporcjonalna do rangi wydarzenia i ignorująca jego kulturową symbolikę. Oto przez wszystkie media przetoczyła się dyskusja na temat spoliczkowania kodomitki przez panią z prawicy. W dyskusji posunięto się nawet do tego, że mówiono o "pobiciu". Muszę przyznać, że choć to mało znaczący incydent, to temat wykracza poza codzienne ramy i wkracza na teren filozofii i nauki.
Jestem zaskoczony, że nawet poważni publicyści popadają w przesadę usiłując zakwalifikować ten incydent jako użycie przemocy. Przemoc, jak samo brzmieie tego słowa wskazuje, to jest przemoc. Może być fizyczna jak i werbalna i decyduje o niej ładunek siły fizycznej i emocji. W przypadku policzkowania mamy raczej do czynienia z zimnym wyrachowaniem niż z emocjami. Czasami przecież klapiemy kogoś po policzkach, by go ocucić.
Szum wokół sprawy pokazuje, że nasze wyczucie przyzwoitości zostało zdominowane i zdeprawowane przez inwazję prostackiej politycznej poprawności. Zniknęła gdzieś zdolność dokonywania subtelnych rozróżnień i wszystkich można w tej manierze ogłaszać "faszystami".
Fakt spoliczkowania owej pani nie jest równoznaczny z pobiciem i ma istotny aspekt kulturowy, mający swoją historyczną, zapomnianą praktycznie, jak widać, tradycję. Podobnie dzieje się w przypadku klapsa. Występuje uzasadniony opór przed uznaniem klapsa za bicie, jako że jest on interwencją przerywającą narastanie pewnego stanu emocjonalnego i towarzyszącego mu zachowania dziecka. Mam na ten temat własną koncepcję, ale nie jest to koncepcja wydumana, lecz oparta na interpretacji wiedzy neurobiologicznej. Emocje są związane z ciałem, a nie tylko z umysłem, więc ich kodowanie i rozkodowywanie wiąże się z ciałem z definicji. Tymczasem nasze rozważania na temat nagannych ludzkich zachowań wiążą się wyłącznie z werbalnym moralizowaniem, co się wydaje kompletnie oderwane od rzeczywistości poznawczo-uczucowej.
Możemy skorzystać z nadarzającej się okazji i zastanowić się, gdzie się w tym procesie wymierzania kar podziało ciało ? Trochę materializmu bardzo by się tu nam przydało. Antropolodzy ewolucyjni rozpatrując kwestię cech rywalizacyjnych i kooperacyjnych w ludzkim genomie mówią o eliminacji genów szkodzących wspólpracy przez zabijanie lub ostracyzm wobec osobników naruszających ustalone reguły gry obowiązujące w społeczności. Nie wspominam o zabijaniu po to by nakłaniać do wznowienia takich praktyk, lecz by przywrócić właściwą perspektywę.
Tak więc kary za naganne zachowania nie mogą ignorować związku emocji z ciałem. Tu się przypomina hipoteza markera somatycznego znanego amerykańskiego neurobiologa, Antonio Damasio. Wydaje mi się, że jest to temat do dyskusji dla naukowców. A dla normalnych ludzi konieczność debaty o przywróceniu właściwej rangi kindersztubie.
.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo