50-lecie Kabaretu pod Egidą wzbudziło we mnie zupełnie niezabawne refleksje. Czy w tzw. III RP dało się robić kabaret? O dzwio, kabaret dało się robić w peerelu, a w postpeerelu z tym już było znacznie gorzej. No, bo czy mozna śmiać się z posłanki Schlezwig-Holstein czy jej szefa ? Śmiać się można, ale nie o to chodzi, nie da się z tego zrobić kabaretu, bo to już jest kabaret pełną gębą. Wystarczy puścić oficjalne nagranie i kabareciarz nie ma tu nic do dodania.
A poza tym kabareciarz może mieć kłopot z dobraniem, sobie grupy docelowej - jak bawić ludzi, którzy twierdzą, że w II RP panował ustrój monarchiczny? Toż to prawdziwy humor zeszytów szkolnych i nic tu dodać ni ująć.
Czy można w tej sytuacji robić kabaret? Dla lemingów?
Jedyne co pozostaje w tej sytuacji kabareciarzom, to wziąć się za Jarosława Kaczyńskiego. Ale ten żadnych gaf nie popełnia i kabareciarz nie ma tu nic do roboty, bo nie wiadomo do czego się przyczepić. Ale oprócz realnego Kaczyńskiego jest też mit Kaczyńskiego forsowany przez antykaczystów.
No i z tego mitu skorzystał Robert Górski w “Uchu Prezesa”. Trzeba przyznać, że jest to sposób diabelsko przewrotny. Bo Górski robi kabaret z tego, co histeryczna opozycja opowiada na temat Kaczyńskiego. I to jest jedyna rozsądna ścieżka, która otwiera spore możliwości, bo tu jest pole do popisu, jako że absurdy zachowań opozycji granic nie znają i kabareciarz może śmiało popuścić wodze fantazji.
Drugim kanałem, który otwiera spore możliwości przed kabareciarzami, są środowiska, na których żeruje histeryczna opozycja, których stan umysłu zręcznie zobrazował Kabaret Moralnego Niepokoju w skeczu “Wywiadówka”.
Inne tematy w dziale Rozmaitości