Krytyka globalizacji, konsumpcjonizmu, którą się tu zajmuję od czasu do czasu, ma wiele aspektów. Jednym z tych, których nie poruszałem dotychczas, jest kwestia odpowiedzialności, bo wiąże problem globalny z problemem konkretnej jednostki, a to już dotyczy każdego z nas bezpośrednio.
W rozmaitych dyskusjach, szczególnie tych dotyczących gospodarki, podnosi się zawsze kwestię odpowiedzialnośći indywidualnej człowieka za własny los, wyrażaną przez przysłowie, że jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.
No, ale tu pojawia się problem: jednostka musi być świadoma i pewna, że wszyscy zainteresowani w danej zbiorowości przestrzegają tych samych reguł gry. I w tym momencie pojawia się problem – jak jednostka może skontrolować to przestrzeganie reguł równych dla wszystkich, które gwarantuje jej akceptację dla obowiązujących reguł gry?
Taką kontrolę można osiągnąć jedynie w zbiorowości relatywnie małej, w skali co najwyżej narodowej. Nawet w skali narodowej ze względu na liczebność zbiorowości może to być trudne, ale osiągalne, jeżeli ludzie podzielają te same wartości kulturowe. Na skalę globalną jest to niemożliwe z kilku względów, a przede wszystkim nieopłacalne, bo szkodliwe dla rozwoju. W skali globalnej zbyt duże są różnice między państwami i kulturami by dało się to objąć kontrolą. Zresztą byłoby to zabójcze dla różnorodności będącej motorem rozwoju.
Tak więc tylko efektywna politycznie kontrola na małą i średnią skalę jest w zasięgu jednostki i motywuje ją do akceptowania zasady równej odpowiedzialności każdego obywatela. To zaś wyklucza globalizację. Warto też kwestię dodatkowo skonkretyzować i podkreślić, że jednostka ponosi dwojaką odpowiedzialność – po pierwsze, jako osoba prywatne za swoje kwestie osobiste i rodzinne, a po drugie, jako obywatel, za kwestie związane z funkcjonowaniem państwa. Trzeba też pamiętać, że do końca tych dwóch sfer nie da się rozdzielić. Wyraźnie więc widać, gdzie są realne granice tej odpowiedzialności – pokrywają się one z granicami państwa i kultury opartej na języku narodowym.
W grę wchodzi też refleksja nad mechanizmami egzekwowania tej odpowiedzialności od jednostki, ale ten szczebel refleksji byłby już zbyt szczegółowy, bo zahaczałby o kwestie psychologiczne.
Trzeba zatem pamiętać o mechanizmach na poziomie społecznym, które związane są z realną odpowiedzialnością i je pielęgnować i nie dawać się wpuszczać w maliny propagandzie globalizacyjnej, obiecującej gruszki na wierzbie. Na niebezpieczeństwa jakie się wiążą z wykraczaniem poza własną państwowość, wskazują nasze problemy z ingerencjami ze strony Unii Europejskiej. Tu obowiązuje zasada: don't bite more than you can chew. A ta zasada wskazuje nam jeszcze jeden kierunek refleksji – nad zasadą ograniczonego rozwoju i nad koniecznością jej wdrożenia wbrew postulatom konsumpcjonizmu opartego na faktycznie wyznawanej odwrotnej zabójczej koncepcji wzrosu nieograniczonego. Ale to już temat bardziej futurologiczny.
Inne tematy w dziale Rozmaitości