Zgroza.
Proszę zapoznać się z sondażem CBOS na temat respektowania zasad moralnych przez Polaków, ale, co ważniejsze, proszę wyciągnąć z niego wnioski.
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/323098-sondaz-cbos-jaki-jest-kregoslup-moralny-polakow-co-piaty-badany-uwaza-ze-nalezy-miec-wyrazne-zasady-etyczne
Tylko 21% badanych uznaje, że należy stosować się do zasad moralnych. Całą resztę neleży potraktować więc jako obszar niepewności.
Co się dzieje, jeżeli większość ludzi uznaje, że można naginać zasady moralne I gdy twierdzi, że uznanie czegoś za złe lub dobre jest wewnętrzną, osobistą sprawą danego człowieka? Badani, twierdząc coś takiego, nie biorą pod uwagę logicznych konsekwencji takiego rujnującego relatywizmu. Nie zdają sobie najwidoczniej sprawy, że takie postawienie sprawy zagraża im samym.
W takiej sytuacji muszę mieć oczy dookoła glowy cały czas, bo przecież nie mogę być 100%-owo pewny, że komuś nie przyjdzie do głowy mnie napaść, okraść, pobić lub zabić, nie wspominając o tak banalnych rzeczach jak kłamstwa, oszustwa czy obgadywanie. Ludzie nie mają wypisane na czole, że respektują zasady moralne, więc ten 21%-owy segment respektujących nie usuwa moich obaw. Rzeczą oczywistą jest, że, w tej sytuacji, otacza jednostkę obszar niepewności co do intencji innych. Jeżeli nie ma pewności, to zgodnie z teorią prawdopodobieństwa, coś takiego może mi się przytrafić w każdej chwili. To zaś oznacza, że do nikogo nie mogę mieć zaufania. Proszę sobie obliczyć, jaki w tej sytuacji jest kapitał społeczny. Kapitał społeczny = 0. Taki kapitał społeczny wyklucza jakikolwiek rozwój.
Proszę wziąć też pod uwagę, że dotyczy to relacji między jedną jednostką a drugą jednostką i tu właśnie nie mamy pewności, jak się ona zachowa. A przecież w realnym życiu dana jednostka styka się codziennie z dziesiątkami jeśli nie setkami innych jednostek i w tym przypadku ta pierwotna niepewność zamienia się w pewność, że mi się coś złego może przytrafić. Bo jeśli udało mi się przeżyć spotkanie z jedną jednostką, to nie ma gwarancji, że uda mi się w przypadku kolejnej.
Cała nadzieja w tym, że Polacy w tym badaniu chlapali jęzorem bez zastanowienia i że w praktycznym życiu nie realizują takich przekonań. No bo co to jest za gra, gdy jedni grają w szachy, a inni próbują, na tej samej szchownicy, grać w warcaby lub w chińczyka. Istnieje też inna możliwość, że ktoś, przeprowadzając tego rodzaju durne sondaże i przedstawiając je opinii publicznej chce wykazać, że Polacy to idioci.
Z etyką jest podobnie jak z maszyną prześwietlającą bagaże na lotnisku – nie zmieniamy ustawień maszyny zależnie od rodzaju bagażu.
Inne tematy w dziale Rozmaitości