Rozglądam się po zakamarkach systemu liberalnego w poszukiwaniu jego reguł działania i jakimś dziwnym trafem przez dłuższy czas ignorowałem leżącą na stole w blasku dnia i cierpliwie czekającą na uwzględnienie starą jak świat zasadę "dziel i rządź". W końcu jednak o niej sobie przypomniałem.
Dziel i rządź.
W systemie prawdziwie demokratycznym suwerenem jest lud, który wybiera sobie ludzi mających realizować zasadniczy dla suwerena cel jakim jest interes narodowy. Rządy ludu są nie w smak operatorom systemu liberalnego, (pamiętają państwo wyznania Tuska o tym jakie to katusze musiał znosić siedząc w parlamencie ?), więc szukają sposobów by wpuścić lud w maliny. Zamiast celu zasadniczego uruchamiają cele-pułapki, i mamią lud iluzjami i złudzeniami.
Chyba najpowszechniej znaną metodą jest lewacka polityka tożsamości, skłaniająca ludzi do poszukiwania swojej odrębności i prawdziwej tożsamości w postaci najrozmaitszych orientacji seksualnych.
Podobnie postępują liberałowie w stosunku do demokracji i mamiąc ludzi hasłem demokracji nawołują do poszukiwania najbardziej im odpowiadającej orientacji politycznej i te się też mnożą w tempie bliskim orientacjom seksualnym.
Celem demokracji jest integracja ludzi wokół interesu narodowego, celem operatorów systemu liberalnego jest dezintegracja suwerena pozwalająca im na przechwycenie władzy.
Ta metoda jest stosowana powszechnie - pod hasłem indywidualizacji aplikuje się ludziom dezindywidualizację w postaci partykularyzacji (poszukuj swego prawdziwego "ja"), oferuje im się też pozory wolności ( hiperseksualizacja i konsumpcjonizm) w celu odebrania im wolności.
Nie dajmy się nabierać na te sztuczki.
Inne tematy w dziale Polityka