Jakiś czas temu pojawił się w s24 artykuł na temat zatrzymania przez CBA byłego rzecznika prezydenta. Z tekstu można było wywnioskować tylko tyle, że facet był, klasycznie, zamieszany w kradzież zegarka.
O tym, kto ukradł zegarek dowiedziałam się z TVRepublika, która przeprowadziła wywiad z tym zamieszanym.
Okazało się, a właściwie okazały się dwie rzeczy.
Po pierwsze, funkcjonariusze weszli do domu zamieszanego, klasycznie, o 6 rano z nakazem doprowadzenia dio prokuratury jego i jego żony. Ale w domu była trójka małych dzieci i funkcjonariusze popadli w konfuzję. Po nawiązaniu kontaktu z przełożonymi, zostawili panią z dziećmi w domu, by mogła zgłosić się później, a męża zabrali.
Ale bardziej zabawny jest kwestia druga. Zamieszany w kradzież zegarka otrzymał zarzut wręczenia korzyści majątkowej. A jak wyglądało wręczenie ? O rękach należy tu zapomnieć, nic nie odbyło się metodą z rączki do rączki, żadne koperty tu się nie pojawiły. Zamieszany po prostu dokonał oficjalnego przelewu na konto uczelni.
Nikt tu więc nic nie stracił, ani nikt nie uzyskał korzyści majątkowej. Typowe dla gangu Olsena. Z zarzutami w sprawie Funduszu Sprawiedliwości było podobnie. Kłamstwo, jak powiedział klasyk, ma nogi krótkie ale szybkie i trzeba szybko wyszukiwać ofiary, żeby ten cyrk rządowy mógł się kręcić dalej.
Inne tematy w dziale Polityka