Życie społeczne można rozpatrywać jako złożony, wielowątkowy proces snucia narracji - łańcuchów obrazów, wyobrażeń dotyczących roli jednostek, grup ludzkich i narodów. Narracje to opierają się na węźle terażniejszym, w świetle którego interpretowana jest przeszłość i przewidywana przeszłość.
Teraźniejszość jest zmistyfikowana, bo brutalna prawda jest niezgodna z zakodowanym w kulturze tradycyjnym przekazem, np. że nadal w Ameryce funkcjonuje ścieżka "od pucybuta do milionera". Żeby zachować twarz, trzeba powiedzieć półgębkiem coś, co będzie można uznać za potwierdzenie niewesołego stanu rzeczy, a jednocześnie zupełnie sfałszować przyczyny tego stanu zrzucając winę na magiczne "wykluczenie". Już nie wystarcza wykluczenie czarnych, które się rozrosło i objęło feministki i dewiantów seksualnych.
Życie jednostki jest także skoncentrowane na niezbędnym dla zachowania poczucia tożsamości snuciu narracji, która nadawałaby spójność takiej tożsamości indywidualnej. Tu też funkcjonuje mitologia - nie jesteś winny swego opłakanego stanu, winna jest tradycyjna, opresyjna kultura, i musisz podjąć terapię zrzucając narzucone ci tradycyjne narracje i odkryć pod ich warstwą swą prawdziwą tożsamość. Takie podejście zaleca "Polityka tożsamości".
Kompletny absurd by do życia jednostki wprowadzać politykę, która ma się ograniczać do sfery publicznej, a od sfery prywatnej winna się trzymać z daleka. Z daleka widać zapędy totalitarne, by polityką objąć całość zycia ludzkiego. "Polityka tożsamości" wiąże się z drugim mitem amerykańskim - mitem indywidualizmu. Żeby zrealizować do końca swój indywidualizm, jednostka ma zdejmować ze swojej osobowości nieautentyczne warstwy narzucone jej przez tradycyjną kulturę, by dotrzeć do samego jądra swojej prawdziwej tożsamości. W ten sposób indywidualizm jednostki zostaje pożarty przez partykularyzm przypominający obieranie cebuli, w wyniku czego jednostka zostaje całkowicie pozbawiona swojej naturalnej osobowości i staje się idealnym obiektem do zewnętrznego sterowania.
Doskonale to widać w sytuacji konfliktu politycznego, w którym zderzają się rozmaite kulturowe narracje stanowiace odmienne wizje życia, owocujące ostrym dysonansem poznawczym w sytuacji konlfliktu politycznego.
Jak wskazuje neuronaukowiec Joseph LeDoux w książce "Cztery rodzaje istnienia" :
"Według Brunera (Jerome Bruner - jeden z pionierów kogniwistyki) poczucie bycia istotą psychiczną, które utrzymuje się przez całe życie, wymaga nieustannego przerabiania własnej narracji w celu dopasowywania jej do aktualnych okoliczności oraz nanoszenia tych poprawek na istniejące wspomnienia. Bruner twierdzi, że to przerabianie redukuje dysonans poznawczy wywoływany przez myśli i uczucia, które są niezgodne z istniejącymi narracjami:/.../.
... każdy z nas interpretuje lub opowiada swoje życie w taki sposób aby kontrolować swój dysonans."
No i mamy w Polsce konlikt kulturowy, w którym różne jego strony snują rozmaite narracje.
Punktem wyjścia dla tych wszelkich narracji były czasy komunizmu i stosunek do zachowań w tych czasach.
Mieliśmy narracje wybielania swojej przeszłości przez ludzi popierających komunę i w nią jakoś uwiklanych, która to narracja zderzała się z narracją obozu patriotycznego nawiązującego do tradycji polskiego dążenia do wolności i potępiania zdrajców. Żeby uniknąć powracania do kompromitującej przeszłości, wybielacze uciekali w przyszłość i kreowali narracje wychodzące poza obszar narodowy i tworzyli utopijny obraz przyszłej europejskiej jedności ponad podzialami narodowymi.
Komuniści, wedle tej narracji, nie byli sprawcami, zbrodniarzami, oni też, tak jak NIemcy w III Rzeszy byli ofiarami nazistów, tak oni byli w Polsce ofiarami historycznej konieczności i mieli dobre intencje, co widać po ich entuzjastycznym stosunku do Unii Europejskiej. I już wtedy w latach peerelu wykazywali swoją dalekowzroczność sięgającą poza narodowe partykularyzmy i nacjonalizmy.
W reakcji na narracje patriotyczne pojawiły się narracje dekonstruujące polską tradycję, zwalczające narodowe i religijne zacietrzewienie w postaci pedagogiki wstydu i przemysłu pogardy promowane przez michnikowszczyznę. Ta narracja wzrosła w siłę, gdy powstał się obóz postkomunistyczny, skupiający byłych komunistów i zwolenników Okrągłego Stołu, i pojawiły się w niej elementy mitologizujące ideologię wolnorynkową, najlepiej globalistyczną, jakoby kompletnie racjonalną i niezależną od poglądów ściśle politycznych.
Ta narracja ekonomiczna była w interesie wpływowych grup byłej nomenklatury komunistycznej, ktora dysponowała kontaktami, dojściami i znajomością systemu, który miał być zreformowany.
Wstąpienie do Unii Europejskiej sprzyjało poszerzaniu tej narracji o wątki kosmopolityczne i europejskie utożsamiane z wyższą formę kultury politycznej i promowaniu jej w szerokich warstwach spoleczeństwa (Unia nam da...), co w najbardziej kuriozalnej formie objawiło się w hołdzie prokuratora Bodnara złożonym w Niemczech.
Przynależność do UE stworzyła kolejną przestrzeń dla pojawienia się rozmaitych narracji i ich konfrontacji. Narracja euroentuzjastów ignorowała kwestię interesu narodowego, państwa jako instytucji wyrażającej najpełniej interesy i kulturę narodu, a w jego miejsce promowała ideę solidarności europejskiej, europejskiech wartości oraz europejskiego altruizmu. Czyli pojawiła się narracja przypominająca projekt budowania domu poczynając od dymu z komina, zamiast od fundamentów.
Zniknęła racjonalna dyskusja nad tym, czy ładowanie środków europejskich w projekty promowane przez UE zamiast projektów generowanych przez realne samorządy ma sens prorozwojowy i czy nie jest ślepą uliczką.
Jedną z najszkodliwszych narracji była narracja o samorządach. "Samorządy" w tzw. III RP nie były naturalnymi samorządami wyrażającymi wolę i interes mieszkańców, lecz interesy lokalnych grup układu postkomunistycznego, który przejął władzę w dużych miastach. A środki europejskie były chętnie przez ten uklad wykorzystywane. Okazało się, po pewnym czasie, że władze Unii są zdominowana przez środowiska przeżarte korupcją.
Tego rodzaju niespójne i sprzeczne z realiami narracje stały się przyczyną podziałów politycznych i powszechnego w skali kraju dysonansu poznawczego, opisywanych w badaniach przeprowadzonych przez psychologów z PAN i UW.
Narracja obozu konserwatywnego nie nie mogła, z przyczyn dysproporcji w zasięgach medialnych, docierać tak szeroko jak narracje liberalne i postkomunistyczne. Nie kończyła się ona też tylko na wątkach werbalnych polemizujących z narracjami postkomunistów, lecz przedstawiała pewną wizję niezależnego, aspiracyjnego rozwoju narodowego i konkretne przedsięwzięcia realizujące te programy.
W odpowiedzi, po drugiej stronie, która nie była w stanie przedstawić programu realizujacego polski interes narodowy, pojawiła się niezwykle agresywna retoryka negująca nie tylko program lecz także i dokonania rządu konserwatywnego w porozumieniu z silami zewnętrznymi, dla których polski rozwój stanowił konkurencję zarówno polityczną jak i gospodarczą.
W tej sytuacji pojawiły się w przestrzeni publicznej oznaki dysonansu poznawczego u osób bombardowanych sprzecznymi obrazami rzeczywistości. Próby redukcji tego dysonansu widać w internecie, gdy strona antypisowska usiłuje ratować swoją mentalną spójność i redukować dysonans przez projekcję i wyparcie przypisując przeciwnikom rozmaite wydumane przewinienia zamiast analizować niewygodne fakty. Ta retoryka sprowadza się do wulgarnej taktyki złodzieja wołającego: Łapaj złodzieja i utraty jakichkolwiek kryteriów debaty politycznej objawianej przez ruch ośmiugwiazdek.
Konflikt, wciąż wzmacniany przez brak kompetencji środowisk antypisu, osiągnął taki poziom nateżenia i absurdu, że antypis porzucił jakiekolwiek standardy kultury politycznej i zabrnął na manowce totalnej samowoli, a więc totalitaryzmu. W tej sytuacji coraz trudniej jest zwolennikom reżimu radzić sobie z dysonansem poznawczym. Co zademonstrowali młodzi posłowie Platformy w odpowiedzi na pytania reportera TVRepublika, jednoznacznie demonstrując, ze mają innych gdzieś..
Zderzenie narracji najlepiej ilustruje kwestia CPK. W projekcie PIS był to projekt logiczny, który likwidował bariery infrastrukturalne wywodzące się jeszcze z okresu zaborów i stanowił podstawę pod kolejny skok cywilizacyjny. Kontrnarracja przedstawiana przez antypis nawet nie trzyma się kupy i jest wyłącznie próbą prymitywnej zasłony dymnej maskującej nieudolnie prawdziwe motywy zaniechania mające źrodło za granicą.
Inne tematy w dziale Polityka