Wiadomo w jakim systemie żyjemy - jest to system konsumpcjonistyczny, który, tak jak rower, żeby nie przewrócić się, musi być w ciąglym biegu. I tej bieżączki należy unikać. Wszystkie media, niezależnie od skłonności politycznej, muszą się poddać tej bieżączce, żeby, w walce o uwagę czytelnika, nie wypaść z rynku.
W związku z tą regułą systemową, by uniknąć bieżączki czytam moje tygodniki po tygodniu, dwóch. W międzyczasie dociera do mnie masa innych publikacji i wtedy jestem w stanie ocenić, które wiadomości miały charakter informacyjny, a które stanowiły jedynie medialny szum. I tylko dobra, wiarygodna prasa papierowa, ukazująca się w tygodniowych odstępach, zapewnia ten komfort intelektualny. Zawsze można wrócić, podkreślić albo skreślić czy zrobić odbitkę.
Poza tym, tylko w papierowej prasie konserwatywnej można poczytać ludzi, którzy znają się na rzeczy. Rafał Ziemkiewicz udowadnia, także w innych mediach, np. w TVRepublika, że jego ogląd sceny politycznej jest niezrównany. Z kolei Bronisław Wildstein błyskotliwie ujawnia cywilizacyjne i kulturowe podglebie wielu politycznych zjawisk. Czytuję obu publicystów od dziesiątek lat i podziwiam poziom.
Mamy więc zaoferowany pełny obraz świata, a na pewno tego między Bugiem a Odrą. Ale jak widać chętnych do skorzystania z tego obrazu nie jest tylu, ilu moznaby racjonalnie oczekiwać. Masa ludzi woli trwać w złudzeniach.
W konfrontacji z takimi gigantami publicystyki istnienie s24 wydaje się pomyłką egzystującą wyłącznie dzięki typowemu dla Polaków zadęciu i niecheci do prawdy. Większość produkcji na stronach S24 to efekt prób podejmowanych w celu zlikwidowania dysonansu poznawczego i nic więcej. Komentatorzy nie odkrywają niczego nowego, poziom robi się coraz bardziej prostacki, bo na cóż innego stać przedstawicieli ruchu ośmiu gwiazdek. A komentowanie wypocin przedstawicieli antypisu jeszcze bardziej zaniża poziom.
Otaczające nas i odzywające się w s24 upiorne prostactwo wydaje się czymś niezwykłym. To nie trzeci nawet świat, to najazd barbarzyńców.
Coż za dziwna wiara w moc i niezmienność teraźniejszości. Wieczna teraźniejszość i to w rzekomo nasyconym nauką i technologią wieku XXI. Aż się nie chce wierzyć, że ten infantylizm tak głęboko zapuścił korzenie, to w znacznym stopniu zapewne zasługa specyficznej edukacji i jej produktu w postaci zjawiska gimbazy. Efekt tej edukacji jest taki, że chwila prawdy w postaci podręcznika HIT wywoływała u libleftu tsunami wzburzenia. Prawda w oczy kole.
To prostactwo ujawnia się szczególnie w podatności na manipulację, choćby szytą tak grubymi nićmi jak pawłowowskie warunkowanie zagrożenia, które sprawia, że sam dźwięk nazwiska "Kaczyński" wprawia niektorych w drgawki.
Wyedukowane i wychowane w paradygmacie liberalno-konsumpcjonistycznym młode pokolenie nie zdaje sobie sprawy z fałszywości zwulgaryzowanej ideologii indywidualistycznej i propagandowej manipulacji dokonanej na jego umyśle i nie jest w stanie nawigować po wzburzonym oceanie przestrzeni społecznej. Zachowuje się jak krowi placek, który pada na trawę i tam leży, zżerany przez owady i robaki. Świat wokół buzuje a ono nie ma pojęcia jak się włączyć i ulega frustracji, bo pieczone gołąbki same nie wpadają mu do gąbki. Efektem tego był ruch ośmiogwiazdkowców, którego owoce dziś zbieramy.
Skala głupoty była taka, że ciężko będą musieli ją odpokutować, bo jakaś sprawiedliwość dziejowa musi być. Zbyt dobrze im się ostatnio powodziło i, mialeś chamie złoty róg, mialeś chamie czapkę z piór, roztrwonili to co mieli, ale jeszcze nie do końca. Ach to zamiłowanie do pawich piór... Typowe polackie zadęcie objawiające się wypasionymi furami na parkingach i niechęcią do prawdy. Wcale się nie zdziwię jeśli powtórzy się w polskich miastach historia jak z kubańskiej Hawany, gdzie po ulicach jeszcze jeżdżą cadillaki z lat czterdziestych i pięćdziesiątych, gdy stać ich tam jeszcze było na takie zabawki.
Inne tematy w dziale Polityka