Z racji tej, że jestem anglistą, muszę co nieco wiedzieć o Stanach. Dawno tam nie byłem, ale dziesiątki lat różnych lektur i doniesień medialnych pozwalają mi orientować się, co tam się dzieje, i rozumieć, jakie jest podłoże rozmaitych procesów. Doniesienia medialne wskazujące na rozwój absurdu w amerykańskiej polityce już nie robią na mnie wrażenia, ale zrobił na mnie wrażenia artykuł Dariusza Matuszaka w tygodniku sieci zatytułowany "Triumfator" poświecony zwycięstwu Trumpa i drobiazgowo opisujący i analizujący kampanię wyborczą i wszystkie absurdy jakie się tam przy tej okazji pojawiły.
To jest doskonała robota. Może nie aż tak interesujący, ale też wart lektury jest artykuł Jana Rokity zatytułowany "Brawurowy powrót Trumpa" zamieszczony w tym samym numerze.
Tak się też składa, że mam tam krewnych mieszkających w Kaliforni, którzy stwierdzili, że wynoszą się stamtąd do Australii, jeśli wygra Kamala. A dwudziestoparoletni syn kuzyna niemal rwał sobie włosy z głowy, gdy dowiedział się o wynikach październikowych wyborów w Polsce.
Inny z autorów zatytułował swój felieton pytaniem "Pchnął pierwszą kostkę domina ?" Oby to były słowa prorocze. Już mieliśmy parę dowodów na efekt Trumpa. W Polsce, jak zwykle, efekt objawi się z pewnym opóźnieniem, bo tu działają bańki informacyjne i ich bezwładność.
Inne tematy w dziale Polityka