zetjot zetjot
138
BLOG

Kim są "wolnościowcy" i czy wiedzą oni, o czym mówią ?

zetjot zetjot Społeczeństwo Obserwuj notkę 17

Czy można kwestionować dobre intencje ludzi mających na ustach hasło wolności ? Na pierwszy rzut oka wydaje się to bezzasadne, ale jeżeli przypomimy sobie powiedzenie, że piekło jest wybrukowane dobrymi intencjami, to musimy okazać nieco sceptycyzmu co do ich intencji i drobiazgowo przeanalizować ich tezy.

W sieci można natknąć się na licznych komentatorów określających siebie mianem "wolnościowców", a jednocześnie odcinających się od liberalizmu. Jak ktoś może odciąć się od liberalizmu, własnie upadającego, którego główny postulat to dążenie do absolutenej wolności indywidualnej, głosząc, że właśnie jest za wolnością ? Toż to paranoja. Ci  wolnościowcy po prostu nie wiedzą, co mówią.

To przypomina ewolucję komunizmu, gdy pojawiały się kolejne sekty komunistyczne, krytykujące "stalinizm" i proponujące "socjalizm z ludzką twarzą". Sekciarstwo.

Wolność jest relacją spoleczną i żeby zrozumieć jej naturę trzeba zrozumieć istotę przestrzeni społecznej w której ewoluował gatunek ludzki. Bez tego zrozumienia żadna działalność ani analiza polityczna nie mogą się obejść. Dywagacje rozmaitych komentatorów w polskich mediach mainstreamowych pokazują zupełną ignorancję lub nawet złą wolę w tym temacie.

Czym jest przestrzeń ?

Pomińmy na razie odpowiedź na to pytanie, ale spróbujmy przestrzeń jakoś zobrazować. Można to zrobić rysując trzy strzałki wychodzące z jednego punktu - jedna wskazująca wysokość, druga szerokość a trzecia długość, które pozwolą nam przedstawić przestrzeń w formie sześcianu. Oczywiście przestrzeń pojmujemy przez odniesieniu do konkretnych obiektów w niej się znajdujących, ją wypełniających i zamiast o długości, szerokości i wysokości możemy mówić o grubości, długości i szerokości, albo o głębokości, długości i szerokości. Przedmiotami manipulujemy w najrozmaitszy sposób i do tego celu musimy znać ich trzy wymiary  przestrzenne.

Nas, tu w s24 powinna interesować inna przestrzeń, przestrzeń społeczna. Jakie ma ona wymiary ? Co ona oznacza ?

Przestrzeń ma sens jedynie wtedy, gdy mówimy o obiektach ją wypełniających. W przypadku przestrzeni społecznej wypełniają je interakcje międzyludzkie. Kluczowe dla naszego gatunku są interakcje w ramach współpracy w grupie, dlatego też należy wskazać na kluczowe interakcje w postaci relacji stanowiących jej podstawowe wymiary.

Ewolucja postawiła przed naszym gatunkiem konkretne wymogi w tym zakresie.

Po pierwsze, ludzie muszą poznawać otoczenie, społeczne jak i naturalne.

Po drugie, muszą oceniać bodźce pojawiające się w tym otoczeniu jako korzystne lub szkodliwe,  dogadywać się z partnerami współpracy i nawiązywać  kontakty emocjonalno-uczuciowe będące podstawą takich ocen.

Po trzecie, muszą następnie podejmować decyzje oparte na dwóch uprzednich przesłankach i te decyzje realizować w kontekście współpracy podejmując dzialania, które  po pewnym czasie zostaną poddane realnej grupowej ocenie czy były adekwatne.

Tak więc przestrzeń społeczną możemy sprowadzić do fundamentalnych trzech rodzajów  relacji: poznawczych, emocjonalnych i wolicjonalnych, ktore można najkrócej określic jako pakiet >>prawda, miłość, wolność<<. Są to, jak widać relacje pozytywne, bo taki jest sens działań ludzkich - osiąganie pozytywnych, korzystnych celów. Jest też rzeczą oczywistą, że brak któregokolwiek wymiaru przestrzeń społeczną rujnuje. Nie mogą istnieć byty jedno- lub dwu-wymiarowe.<br />

Te fundamentalne relacje nie są nam dane z automatu, trzeba się nad ich kształtowaniem sporo natrudzić, by je systematycznie rozwijać i harmonizować.

Jeżeli pamiętamy o takich cechach przestrzeni społecznej, wybór programów politycznych nie powinien nastręczać trudności.

Niestety, Perspektywa wielu ludzi nie sięga dalej niż czubek nosa. Rutyna - praca, wypoczynek, rozrywka; praca, odpoczynek, rozrywka; trochę wysiłku w salonie fitness, ale zero wysiłku intelektualnego, poza zerkaniem do smartfonu.

Na marginesie, proszę zwrócić uwagę na język, gdy mówimy o tym urządzeniu - a jest to po prostu zaawansowany telefon, ale podczas gdy korzystamy z telefonu, to mówimy właśnie "z telefonu", natomiast gdy mówimy o smartfonie, to używamy formy "ze smartfona". Smartfon awansował gramatycznie do roli obiektu ożywionego jakby.

Przeciętny człowiek nie rozumie konstrukcji przestrzeni społecznej i jej wymiarów, w tym sensu wolności i pochodzenia tej relacji, wydaje mu się, że jest to coś, co jest tak z nim związane jak skóra czy włosy. Ale okazuje się, że niedługo przekona się na własnej skórze, co o wolności decyduje.

Warto więć powtórzyć po raz kolejny za Leszkiem Ślazykiem, że nie rozumiemy naszej rzeczywistości, jesteśmy tak mocno sformatowani przez ideologię liberalną, że wydaje się nam ona jak powietrze, niewidzialna lecz codziennie wchłaniana, a jakakolwiek inna perspektywa wydaje się czymś dziwnym.

Mamy więc problem z naszą świadomością cywilizacyjną, związany m.in. z tym, że świadoma refleksja o  rozwoju pojawiła się dopiero po wynalezieniu pisma i była bardzo ograniczona do wąskiego kręgu wtajemniczonych. A że pismo wynaleziono, dla względów praktycznych w epoce królów i państw, to tematyka przekazu pisemnego odnosiła się wyłącznie do tego rodzaju hierarchii społecznej i zdominowała ludzkie myślenie na dłuższy czas. Dlatego Iliada i Odyseja stały się tak popularne.

To co się działo przed wynalezieniem pisma i rejestrowaniem historii jest niedostępne i tylko dzięki archeologom dowiadujemy się różnych ciekawych rzeczy sprzecznych z naszymi potocznymi mniemaniami. Są na szczęście badacze, którzy sięgają do rozmaitych starych źrodeł informacji. Ale problem nie dotyczy tylko owego prehistorycznego okresu, bo mamy przecież problem ze zrozumieniem Zachodu współczesnego, bezpośrednio nam dostępnego, a nawet, jak pisze Douglas Murray, środowiska lewackie toczą wojnę z tradycją Zachodu.

Ale wróćmy do relacji wolności. Mamy tu do czynienia z paradoksalnym procesem.

W społeczności pierwotnej panował egalitaryzm i podporządkowanie normom grupowym. Nie było czegoś takiego jak wolność osobista, bo nie było sfery, w której taka wolność osobista by się realizowała. Zachowania jednostek, ich wola były sterowane normami grupowymi, bezwzględnie egzekwowanymi. Jednostki były klonami jednego modelu. Pierwotny tryb życia był powtarzaniem rutynowych zachowań niezbędnych do przetrwania i nie wymagał wyrafinowanych umiejętności. Nam brak wolności kojarzy się z hierarchią i podporządkowaniem osobom o wyższym statusie, a w społecznościach pierwotnych bardzo dbano o to by żadna hierarchia się nie pojawiała. Nie było hierarchii, ale nie było też wolności. Warto zauważyć w tym przypadku, że wolność kojarzy nam się często z równością, z egalitaryzmem.

Ale trzeba pamiętać, że ludzie żyją w różnych środowiskach i różne rzeczy im i ich społecznościom się przydarzają. W pewnych okolicznościach dynamiczne, charyzmatyczne jednostki potrafiły się wyłamać z egalitaryzmu dyktowanego przez normy grupowe i zdominować grupę wydzierając dla siebie kawałek władzy nad innymi. Indywidualna wola takiego dominatora wyrwała się z reżimu woli grupy zawartej w normach. To nie była jeszcze wolna wola w naszym formacie, ale proces uwalniania woli rozpoczął się w taki właśnie sposób. Paradoks polegał na tym, że inne jednostki w grupie zostały podporządkowane hierarchii i skończył się egalitaryzm i zmieniły się relacje w grupie. Zamiast podporządkowania abstrakcyjnym normom, jednostki zostały podporządkowane innym ludziom i to uruchomiło proces rozmaitych reakcji w zakresie relacji społecznych.

Obalenie pierwotnego egalitaryzmu i związanej z nim równości doprowadziło do uzurpacji, przejęcia władzy przez ambitne jednostki i pojawienia się instytucji wodzostwa. A wokół wodza pojawili się jego zwolennicy, którzy korzystali z tej zmiany ustrojowej, a oprócz nich pojawili się także konkurenci i  było coraz więcej chętnych do poszerzania swojej sfery władzy i realizowania zachcianek swojej własnej woli. W ten sposób poszerza się społeczna baza władzy a także jej kontestacji i w tym kotle zaczyna buzować wola.

Proces ten zakończył się znanym nam obecnie na Zachodzie powszechnym rozwojem i dążeniem do wolności i jej instytucjonalizacją w postaci mechanizmu wolnej woli i praw obywatelskich na bazie chrześcijańskiego dogmatu o wolnej woli.

Ale upadek chrześcijaństwa i wojna lewactwa z Kościołem prowadzi, jak przewidział Prymas Wyszyński, do demontażu instytucji i mechanizmu wolnej woli i ponownego pojawienia się despotów. O naturze wolnej woli pisałem we wcześniejszych notkach i do nich odsyłam.

Warto przypomnieć naiwnym, że wolność jest relacją  s p o ł e c z n ą,  a nie aktem samowoli, co oznacza, że jeżeli państwo liczycie na to, że jak innym wolność zabiorą, to państwu wolności przybędzie, to się grubo mylicie. O wolność musicie dbać wspólnie, a głupi jest ten, kto myśli inaczej.

Odnoszę  przemożne wrażenie, że niektórym na wolności nie zależy, albo nie rozumieją jej natury. Jeżeli popatrzymy na zachowania niektórych w s24, oczywiście zachowania ograniczone do deklaracji werbalnych, to niektórzy chceliby wolnośći dla siebie, a innym chcieliby ją ograniczyć albo odebrać. Tak jednoznacznie wynika z dyskusji.

Tak się nie da.

Wygląda na to, że niektórzy traktują wolność jak produkt, który można nabyć, zapakować i schować w domu w pawlaczu czy piwnicy i co jakiś czas odpakowywać i używać. A innym ograniczyliby możliwość zakupu tak rozumianej wolności.

Jeszcze inni traktują wolność jako niczym nieograniczoną możliwość robienia czegokolwiek, a innym  wara od wtrącania się do tego co robią. Zamiast wolności wybierają samowolę.

Tak się nie da, bo wolność nie jest rzeczą, jest relacją międzyosobową, wolną czyli niezdeterminowaną, ale jednocześnie instytucjonalnie określoną i zagwarantowaną. A takowej wolności nie da się koncesjonować i jednym przydzielić koncesję, a innym odmówić.

Poza tym, wolność musi być niezależna od jakiegokolwiek źródła dystrybucji a jej celem jest nieprzewidywalna konkretnie szansa rozwoju. Żeby możliwy był rozwój, wolność musi być w jakiś sposób ujęta instytucjonalnie z jednocześnie dostępna dla wszystkich bez wyjątku.

Niektórzy jednak żywią fałszywe mniemanie, że są  w stanie odebrać innym wolność, a zapewnić ją sobie. No ale wtedy to nie będzie wolność, lecz realizacja gołej woli, czyli woli despotycznej, która z wolną wolą  nie ma nic wspólnego i wyklucza rozwój i dobrobyt.

Warto przypomnieć naiwnym, że wolność jest relacją  s p o ł e c z n ą,  a nie aktem samowoli, co oznacza, że jeżeli państwo liczycie na to, że jak innym wolność zabiorą, to państwu wolności przybędzie, to się grubo mylicie. O wolność musicie dbać wspólnie, a głupi jest ten, komu się wydaje inaczej.

Ludzie mają  poważne problemy ze zrozumieniem kwestii wolności.

Prof. Andrzej Zybertowicz w tygodniku Sieci nawiązuje do tekstu opublikowanego przez znanego publicystę Jana Wróbla i próbuje odpowiedzieć na pytanie postawione przez niego.

JW w "Dzienniku Gazeta Prawna"  pisze co następuje:

"Żyjemy w kulturze bezkarnego budzenia demonicznych postaw ludzkich. Czemu akurat budzą się dzisiaj, w czasach długotrwałej prosperity ekonomicznej i bezprecedensowej wolności, nie wiem."

Na marginesie, bo nie jest moim zamiarem iść dziś w tym kierunku, ale warto by, nawiązując do określenia "demonicznych" zerknąć do felietonu Roberta Tekielego. Tam mozna znależć ciekwe uwagi w temacie.

Wracając do tekstu JW, chciałbym odnieść się do "b e z p r e c e d e n s o w e j  wolności", co do której chyba nikt nie ma wątpliwości, ale ja bym podmienił określenie "bezprecedensowa" na "n i e s k r ę p o w a n a". To nie jest to samo, ale chyba bardziej odpowiada duchowi czasu i bardziej pasuje do kontekstu społecznego i intencji autora, bo "bezprecedensowa" odsyła nas tylko do kontekstu historycznego.

Z wcześniej opublikowanych przeze mnie tekstów wynika, że nie może być czegoś takiego jak "nieskrępowana wolność". Ramy cywilizacyjne determinują zakres mozliwych procesów, w których pojawia się relacja wolności,  jako jeden z elementów/wymiarów przestrzeni społecznej. A to oznacza wyraźne ograniczenie i konieczność analizowania jej podstawy czyli woli i ewolucji woli w kierunku wolnej woli. Wolą, tak jak i innymi czynnikami natury społecznej, mozna manipulować i kierować na maniowce.

Wracając do Zybertowicza, budzenie postaw demonicznych przypisuje on manipulacjom zwiazanym z rozpowszechnianiem emocji negatywnych, a ich skalę przypisuje rewolucji cyfrowej, która

"skokowo zwiększyła złożoność i nieprzejrzystość struktur społecznych, przynosząc dezorientację milionów ludzi./.../ Liczne innowacje technologiczne przyczyniły się do osłabienia lub rozpadu tradycyjnych norm moralnych, a nowe nie wyłoniły się na tyle, by skutecznie regulować ludzkie zachowania."

Mam nieco inne zdanie w kwestii przyczyn i uważam, że wina lezy po stronie systemu liberalnego/konsumpcjonistycznego, który z załóżenia dąży do indywidualizacji ludzkich zachowań owocującej partykularyzacją i uwięzieniem w bańkach cyfrowych, czemu sprzyjają nowe technologie. A emocje negatywne są silniejsze od pozytywnych i łatwiej je pobudzać w środowisku opartym na idei rywalizacji/konkurencji.

Prawdziwa wolność i niezależność manifestuje się w sposób spontaniczny, oddolny, jako reakcja na pewne zjawiska spoleczne.

Proszę przyjrzeć się rozmaitym instytucjom postkomunistycznym w tzw III RP i spróbować ocenić ich stopień niezalezności. Żadna z tych instytucji, ograniczę się do najbardziej widocznych instytucji medialnych, nie powstała samodzielnie bez korzystania z kroplówki finansowej  z zewnątrz, z innych najcześciej państwowych instytucji, ale także instytucji obcych.

No chyba tylko "Nie" Jerzego Urbana powstało jakio wyraz środowiskowej inicjatywy radykalnej komuny.

Jeżeli przyjrzymy się prawdziwie niezależnym inicjatywom, to powstały one po wyrzuceniu niepokornych dziennikarzy z liberalnych mediów przejętych przez postkomunistów. Powstały spontanicznie, oddolnie, pomimo rzucanych im pod nogi kłód takie media jak Do Rzeczy, Sieci, Gazeta Polska, telewizje Republika i telewizja wPolsce oraz, ze wsparciem instytucji religijnych takie media jak Radio Maryja i TVTrwam.

Dlatego w starciu  na argumenty media niezależne, przestrzegające kryterium prawdy i wiarygodności, mają zecydowaną przewagę nad uzależnionymi od obcych czy cynicznych mocodawców  mediów antypisu, które zmuszone są do kombinowania, kłamstwa i oszustwa.

Gazeta Wyborcza, Newsweek, Polityka, TVN, Polsat, Onet to przykłady mediów zależnych, powstałych w sposób niesamodzielny i wyrażających obce interesy.



zetjot
O mnie zetjot

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo