Czego nie rozumieją Cejrowski i Warzecha ?
Ci panowie nie rozumieją natury ludzkiej i jej ewolucyjnych uwarunkowań. Każdy organizm jest biologicznie odrębny od innych organizmów, ale nie jest jednostką w przyjętym rozumieniu jednostki kulturowej. Organizm nie jest indywiduum.W przypadku człowieka, za sprawą ewolucji, jest inaczej: życie ludzkie ma dwa a nawet trzy aspekty: biologiczny, jednostkowy i społeczny. Właśnie za sprawą ewolucji, która zmusiła nasz gatunek do życia w przestrzeni społecznej i ukształtowała pewien pakiet relacji społecznych, wymiarem pierwotnym i dominującym jest wymiar społeczny i jego relacje. Wymiar jednostkowy, wbrew stereotypowym mniemaniom ludzi Zachodu jest wymiarem wtórnym, ukształtowanym przez wpływy wymiaru społecznego w cywilizacji chrześcijańskiej. Mentalność ludzi Zachodu jest zdominowana przez fałszywy obraz relacji między aspektem społecznym a aspektem indywidualnym.
Publicystyka w wykonaniu obu wymienionych panów jest tego pomylenia najlepszym dowodem. W ich mentalności wymiar społeczny nie występuje, jest co najwyżej czyimś uciążliwym wymysłem, nie mają pojęcia o teorii ewolucji i konsekwencjach ewolucji. A w ostateczności nie rozumieją wyjątkowości cywilizacji chrześcijańskiej. Ludzie żyją we wspólnotach i rzeczą oczywistą jest, że dominującą rolę odgrywa dobro wspólne, a nie prywatne.
Znowu ten Cejrowski. Potwierdza się moja teza, że Cejrowski jest doktrynerem. Czytam jego felieton w Do Rzeczy, w którym narzeka na niekoszone w polskich miastach trawniki. A jak nie trawniki to podatki.
"Nowa moda z kretyńskimi uzasadnieniami zielonych szaleńców z UE./.../ Zieloni szaleńcy twierdzą, że gdy się w miescie zostawi nieskoszone badyle, to powietrze staje się od tego lepsze. Co za bzdury!"
A ja wiem swoje, bo z własnego ogródka. Kupiliśmy różę na wiosnę i musiałem dla niej znależć mijesce w niewielkim ogródku. Zacząłem kopać dołek i przez trzy dni go kopałem, dołek o wymiarach 50 na 40 i głębokości 30 cm. Trzy dni mi to zajęło, z przerwami oczywiście, bo ziemia była tak wysuszona i twarda. Żeby ziemię spulchnić wlewałem do dołka wiadro wody, ale woda wcale nie chciała wsiąkać. Od dawna też irytowały mnie działania firm zajmujących się zielenią na osiedlu czy we wspólnocie, bo regularnie, niezależnie od pogody i od stanu zieleni wchodzili i kosili, aż kurz leciał, bo właściwie to kosili glebę, jako że trawa była marna.
Sprawa jest prosta. Panuje susza, więc trzeba chronić glebę przed nadmiernym wysychaniem i dlatego należy zostawiać nieskoszoną trawę, która glebę chroni przed wyschnieciem na beton. A drzewa i krzewy przycinać na kształt parasola a nie na kształt kuli, ulubiony przez pracowników Zieleni miejskiej.
Cejrowskiego obchodzi kwestia estetyki, która wymaga ciągłego pielęgnowania trawników. Ale Cejrowski zapomina i władze miejskie też zapominają, że należąłoby trawniki podlewać. A widzieli państwo kiedyś podlewanie miejskich trawników czy posadzonych drzewek, bo ja takiego cudu nie widziałem. Wszyscy liczą na deszcz, ale regularnych opadów teraz nie ma i nie będzie. Panuje klimatyczna susza.
Zresztą mnie też interesują efekty estetyczne i ekologiczne. Dzięki niekoszeniu, trawniki zamieniły się w kwietne łąki, które cieszą oko. Poza tym kwiaty na trawnikach oznaczają większą ilość owadów, owady większą ilość ptactwa i w ten sposób miasto przestaje być pustynią bez fauny a tylko z gołębiami obsrywającymi wszystko dookoła.
Kiedyś postanowiłem pokazać wnukowi konika polnego, ale długo musiałem szukać, zanim na jakimś ugorze udało mi się jakiegoś znależć. Drugi raz znależć się już nie udało. Jeszcze parę dobrych lat temu, walczyłem z pasikonikami, które hałasowały całą noc i swoim cykaniem uniemozliwiały sen przy otwartych oknach. Teraz już ich nie słychać.
Niech więc Cejrowski zajmie się rzeczami, na których się zna i które robi doskonale, jako antrpolog..
Przejdźmy teraz do Łukasza Warzechy. O ile Cejrowski, jako antropolog, jest świetny w obaserwacjach zjawisk jednostkowych, o tyle Warzecha jest już wyraźnie jednostronny.
Duże emocje w mediach konserwatywnych wzbudza ewolucja Łukasza Warzechy - ludzie są zaskoczeni i zastanawiają się nad przyczyną zmiany frontu.
Problem z Warzechą polega moim zdaniem na tym, że absolutyzuje on rolę czynników ekonomicznych i popada w doktrynerstwo. Prawidłowości ekonomiczne bowiem stanowią tylko wąskie pasmo w ramach szerszego zakresu prawidłowości systemowych. Zmiana systemu powoduje dezaktualizację pewnych koncepcji, bo zmieniła się struktura systemu - zmieniły się relacje między jego elementami i powstały nowe zależności i trzeba znależć inne koncepcje do jego opisu. Natomiast Warzecha zmian nie dostrzega i pozostaje przy starych koncepcjach. Oprócz tego, wyolbrzymiając rolę czynników ekonomicznych popełnia błąd logiczny pars pro toto.
Kapitalizm, wolny rynek to były inne czasy, obecnie panuje, jeszcze panuje, choć z trudem - system konsumpcjonistyczny o zupełnie innej strukturze i prawidłowościach.
Warzecha zapewne uznaje dofinansowanie banków w kryzysie r. 2008 za sprzeczne z ideą wolnego rynku, podczas gdy z punktu widzenia obecnego systemu konsumpcjonistycznego, w którym to sektor finansowy pełni kluczową rolę strukturalną, było to posunięcie jak najbardziej zasadne, bo uchroniło całą gospodarkę światową przed niewyobrażalnym krachem. Ta konstatacja wcale nie oznacza jednak, że jestem zwolennikiem systemu konsumpcjonistycznego.
Warzecha nie rozumie konstrukcji obecnego systemu i stąd jego dziwactwa ideowe. Ponadto trzeba uwzględnić i fakt, że konserwatywni autorzy są pod nieustającą histeryczną presją mediów mainstreamowych i trzeba niezwykłej odporności by nie ulec pokusie zmiany frontu lub nie ulec zniecierpliwieniu. Wystarczy popatrzeć na atak histerii liberałów po pojawieniu się podręcznika do HiT autorstwa prof. Roszkowskiego. Warzecha nie jest pierwszym który uległ tej pokusie, wystarczy wymienić takie nazwiska jak Wołek, Migalski czy Szułdrzyński.
Inne tematy w dziale Rozmaitości