Ucieszyłem się, gdy znalazłem w Gościu Niedzielnym informację o tym, że ojcowie poświecają na kontakt ze swoimi pociechami 2 godziny dziennie zamiast siedmiu minut jak to było parę dekad temu. Zmiana wręćz niebywała. Ale za chwilę odezwał się we mnie sceptyk, bo przecież rodzicielstwo to zajęcie w trybie 24/7.
Występując w roli dziadka, mam okazję zajmować się wnukiem regularnie przez 5-8 godzin dziennie, przeznaczająć ten czas na spacer, zabawę na placy zabaw, czytanie i zabawy w domu. Babcia czuwa nad tym, żeby szkrab był najedzony i przewinięty. W takim trybie wszystkie potrzeby dziecka są zaspokojone.
Dużo uwagi poświęca się obecnie kwestii kontaktów dziecka z rówieśnikami, szczególnie w przedszkolu, ale wydaje mi się,że tu tkwi pewne niebezpieczeństwo. Teoretycznie wszystkie społeczne potrzeby dziecka zaspokajane są w relacjach rodzinnych, a kontakty z innymi dziećmi powinny przebiegać w gronie szerszej rodziny lub w gronie rodzin zaprzyjaźnionych.
Pobyt dziecka w przedszkolu może być pozyteczny dla wyrównania ewentualnych deficytów lub dla celowego zapoznania go z innym środowiskiem. Jednak pełny pobyt w przedszkolu naraża malucha na nieoczekiwane napięcia i nieporozumienia z innymi dziećmi, wychowywanymi w innych warunkach, a nad tym czynnikiem kontroli nie mamy. W efekcie dziecko może stać się obiektem przemocy w grupie rówiesniczej, czego dalszym rozwojem mogą być młodociane gangi. Tak więc jest to ścieżka nieprzewidywalna.
Dodajmy jeszcze coś na temat pewnej pułapki niedostrzegalnej gołym okiem - wiadomo, że dziecko jest ze swej natury podatne na kontakty społeczne i współpracę, więć dodatkowe, a więc dubeltowe, uspołecznianie może być szkodliwe dla jego indywidualności.
Tymczasem napływają niepokojące informacje co do stanu psychicznego dzieci. Okazuje się, że nastąpił 250% wzrost problemów psychicznych wśród dzieci, w tym przypadków depresji, w porównaniu do stanu przed pandemią.
O czym to świadczy ?
Moim zdaniem burzy to optymistyczny obraz stanu rodziny. Za dzieci odpowiedzialni są rodzice, a te dane świadczą o tym, że rodzice są nieodpowiedzialni i to oni są winni. Ale na tym sprawa się nie kończy, bo musimy się upewnić co do faktycznego stanu rzeczy.
Co jest z tymi rodzicami nie tak ?
Rodzice nie żyją w próżni społecznej, a ich zachowania społeczne rzucają światło (lub cień) na relacje z dziećmi. Polityczne zachowania wielu rodziców świadczą o ich zgłupieniu i braku odpowiedzialności i ta nieodpowiedzialność przekłada się na stosunek do dzieci. Generalizując, mają rodzice po prostu problem z prawdą, co potwierdza moja koncepcja modelu społecznej przestrzeni.
https://styl.interia.pl/magazyn/news-stan-psychiczny-dzieci-po-pandemii-przed-nami-kolejne-wyzwan,nId,5927427
Drodzy państwo, mamy parę pokoleń o umysłach zniekształconych przez gry komputerowe, a teraz znowu doszły pokoenia cierpiące na epidemię smartfonową i uzależnione od antyspołecznych mediów "społecznościowych".
Dlatego zamiast podsumowania trzeba postawić parę pytań.
Gdzie są rodzice tych dzieci ?
Gdzie są nauczyciele ?
Gdzie są organizacje społeczne, które zajmowałyby się działalnością informacyjną w tym zakresie jak i działalnością wychowawczą, angażującą dzieci i młodzież w bardziej sensowne projekty ?
I to jest właśnie typowy projekt polityczny, ale niestety zaniedbany, bo demokratyczna władza musi zajmować się, zamiast takimi projektami, walką z idiotyczną totalopozycją. Wygląda na to że bez wykopania totalopozycji poza nawias życia społecznego, popadniemy w kolejne problemy.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo