W tygodniku Sieci znalazłem bardzo interesujący wywiad z Rafałem Wosiem, który opisuje historię swoich dziennikarskich doświadczeń z różnymi mediami. Po tym jak wspólpracę z nim zerwały liberalne redakcje, perspektywy swoje łączy z Salonem24:
" Mamy tu z kolegami i koleżankami z nowej redakcji rozległe plany i chcemy trochę w polskim dziennikarstwie namieszać. A przede wszystkim nie pozwolić sobie odebrać intelektualnej wolności."
" Swój przekaz kieruję ostatnio najczęśćiej do odbiorcy, który ideowo jest gdzieś pomiędzy szeroko zrozumianą lewicą a PIS.
/.../
Chodzi o sposób myślenia, który wychodzi od postulatu, że wyzwania ekonomiczne i socjalno-bytowe są podstawową emancypacją człowieka, a debaty o innych emancypacjach przychodzą dużo później. To jest w zdrowej ożywczej kontrze do lewicy, która w Polsce (i nie tylko w Polsce) dominuje. Czyli wobec tej, która koncentruje się przede wszystkim - i niestety jak pokazuje aktywność w tej kadencji Sejmu - niemal wyłącznie na kwestiach emancypacji seksualnej i obyczajowej. Taka lewica brnie moim zdaniem w ślepą uliczkę. Ogranicza swój przekaz wyłącznie do bardzo wąskiej grupy społecznej /../. Inteligencji, która czuje się lepsza od tego całego pospólstwa, z którym nie chce mieć nic wspólnego.
/.../ Ja też pracowałem w różnych redakcjach i też myślę, że w dzisiejszej Polsce w mediach liberalnych istnieje większa jednomyślność opinii i co za tym idzie - mniejsza tolerancja na inność. Wszytko to kłuje w oczy, tym bardziej, że media liberalne uwielbiają najwyżej wymachiwać sztandarem pochwały tolerancji i obrony inności. Pisałem o tym kilka razy. Za każdym razem zawsze byłem kontrowany przez kolegów i koleżanki, którzy nie znoszą mediów prawicowych i którzy przekonują mnie, że tak mi się tylko wydaje. I że zbytnio bazuję na osobistym doświadczeniu. Nie wiem, na jakim doświadczeniu oni bazują."
Tygodnik Powszechny pożegnał się z Wosiem z tego samego powodu co poprzednie redakcje.
"Po prostu redakcje, w których pracowałem, nie były sobie w stanie poradzić z dysonansem poznawczym wynikającym z różnorodności opinii, które wnosiłem do ich świata. Zamiast pomyśleć:"Nie zgadzam się z nim." woleli przyjąć:"Jest głupi" albo "Prowokuje dla samej prowokacji".
/.../
Po zwycięstwie PIS w 2015 r. liberałom, zaczął się walić świat. W efekcie przestrzeń wolnej myśli w mediach liberalnych zaczęła się dramatycznie zacieśniać./.../ Media liberalne przeistoczyły się w ponure fabryki do produkowania wystandaryzowanego produktu ze ściśle określoną ilością antypisowskiej trucizny. "Gazeta Wyborcza" daje ją w niemal czystej postaci, "Tygodnik Powszechny" w nieco rozwodnionej. Ale to ciągtle ta sama trucizna.Niestety."
/.../
"Liberalne środowiska chcą wierzyć, że u nich panuje pełen pluralizm. Tyle że tego pluralizmu od dawna nie ma, bo wywalili i przeklęli wszystkich inaczej myślących. Oni potrzebują iluzji pluralizmu, więc najmniejsza nawet różnica urasta do kwestii fundamentalnej. Ale tak naprawdę to jest sekciarstwo. Dziś, Holland "kanseluje" Kuczyńskiego, a za chwilę to samo może spotkać ją."
/.../
Dziwię się temu, że lewica, mimo tak wielu punktów wspólnych z PIS nie potrafi wypracować sobie innej formuły obchodzenia się z tą partią. Dlaczego umieją tylko powtarzać antypisowskie slogany ? Nie wiem."
Red Woś nie wie, ale ja wiem.
Lewicowy elektorat jest obciążony spadkiem peerelowskim, ale problem polega na ignorowanuiu rzeczy zasadniczej w polityce, czyli na braku uznania interesu narodowego, a to wiążę się właśnie z peerelowskim obciążeniem i koniecznością sporządzenia nieprzyjemnego rachunku sumienia. Do tego dochodzi fakt, że część narracji lewicowej jest podzielana z liberałami, co gwarantuje lewicy wsparcie ze strony liberałów w tych kwestiach. Ponadto lewica jest uwikłana w zalezności międzynarodowe, które mają jej rekompensować słabość w polskim społeczeństwie.
Jest jeszcze inny czynnik, który zdaniem red. Wośia uniemozliwia wspólpracę:
"Niestety jest tak wielkie kulturowe obustronne obrzydzenia, że dla wielu ludzi ten pomysł wspólpracy jest absurdalny. Ma to wiele przyczyn, ale rzeczywistość pokazuje, że gracze nie chcą zmienić swego s[posoby myślenia. Dotyczy to głównie lewicy, ale Jarosława Kaczyńskiego i jego środowiska również."
Inne tematy w dziale Kultura