https://wpolityce.pl/polityka/525792-olejnik-w-szoku-po-slowach-lempart
No to już wiemy, jakim językiem mówią u Lempart w domu. Jaki dom, taki język.
Nie sądzę, żeby Olejnik była w szoku, ale wykluczyć się nie da. Jeśli tak, to kiedy intelektualiści opozycyjni , wzorem kolegów amerykańskich, wśród których była m.in. Anne Applebaum, wystąpią z listem protestacyjnym wobec tych lewackich zamieszek ?
Nie sądzę, żeby mogło dojść do czegoś takiego jak pisanie listów, bo przecież nawet prof. Rzepliński został zrugany przez lewactwo za krytyczną wypowiedź u Mazurka. To nie Ameryka a oni nie są autonomiczni.
Warto jednak się zastanowić nad potencjałem intelektualnym osób takich jak pani Lempart. No to popatrzmy, jakie motywy kierują takimi osobami:
Przemożna chęć przynależności do dobrego klubu jest zaiste zadziwiająca.
Chęć ta bywa tak silna, że przekształca brak przynależności do klubu, co jest rzeczą prostą, normalną i oczywistą, paradoksalnie, w poczucie wykluczenia z klubu, które to poczucie budzi negatywne emocje.
Panienka puszcza się na lewo i na prawo, a chciałaby uchodzić za cnotliwą.
Panienka zachodzi w ciąże i zabija bachora, a chciałaby zachować spokojne sumienie.
Naświnię, a mimo to, chciałbym mieć o sobie dobre mniemanie i jeszcze żeby inni mieli o mnie takowe.
Jestem lesbijką, więc ciąża nie wchodzi w rachubę, a chciałabym prawa do aborcji.
Jestem lesbijką, a mam kaprys adopcji dziecka, więc domagam się prawa do adopcji, mimo braku kompetencji opiekuńczo wychowawczych, biologicznie uwarunkowanych przecież.
Chciałabym prawa do aborcji, ale niech aborcję przeprowadzi ktoś inny, niech się on też umoczy.
Jestem feministką, a chciałabym zostać kapłanką, choć religia takiego numeru nie przewiduje, więc zmodyfikujmy doktrynę religijną.
To wszystko są pomysły modelowe - typu chciałabym zjeść ciastko i mieć ciastko.
Czasami ten model jest modyfikowany wedle wzoru - nie jem ciastek i innym jeść nie pozwolę.
To w przypadku lewaczek, które do kościoła nie chodzą, ale dogmaty chcą albo pozmieniać albo kościoły zburzyć.
Rzecz charakterystyczna, że pomysły tego rodzaju pojawiają się głównie wśród kobiet emocjonalnie zaburzonych. Nic dziwnego, że na takim gruncie nic pozytywnego nie da się zbudować.
Żeby coś zbudować, trzeba mieć kompetencje do tego. W przypadku dużych chęci i braku kompetencji pojawiają się uczucia negatywne, które kierują się wobec tych do klubu przynależących i obwinianie ich za to, że mnie wykluczają. Paranoja.
Te wszystkie happeningi sfrustrowanych wariatek mają takie podłoże, nic więc dziwnego, że nic z nich nie może wyniknąć. Widać to szczególnie po pompatycznych nazwach: "Strajk Kobiet" czy "Rada Konsultacyjna" wyrażające chęć podpięcia się pod cudzy autorytet. Nie ma tu potencjału na zmiany polityczne, a już na pewno na zmiany cywilizacyjne, z wyjątkiem może cywilizacji śmierci.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo