Do tej pory mogliśmy mówić o rozpadzie imperiów, państw lub to naocznie obserwować, a teraz nadarza nam się bezprecedensowam okazja, by, bez korzystania z pośrednictwa psychiatrów, obserwować rozsypkę umysłów.
Najpierw trzeba wyprostować szereg nieporozumień.
Umysł to nie mózg.
Mózg jest sprzętem, sprzętem biologicznym.
Umysł jest oprogramowaniem, a oprogramowanie wymaga zainstalowania na sprzęcie i jest rzeczą oczywistą, że nie jest bytem biologicznym.
Widać z tego, że umysł nie wyrasta z mózgu jak drzewo z nasienia, lecz pochodzi z zewnątrz i jest kształtowany przez wzorce kulturowe i doświadczenie w procesie socjalizacji. A socjalizacja może się udać albo też i nie, co widać dookoła.
Przede wszystkim umysł musi być zintegrowany i nie może mieć struktury bez ładu i składu jak worek na śmieci, a integrację jego struktury zapewniają mu standardy kulturowe, realizujące kluczowe dla wspólnoty relacje społeczne.
W obecnej fazie upadku demoliberalizmu doszło do wyraźnej dezintegracji standardów i instytucji, co zresztą jest z góry założone w ideologii demoliberalizmu, skupionej na idei wolności indywidualnej. Stąd rozsypka, której najlepszą ilustracją są zachowania aktywistów LGBT, szczególnie owego Marchołta Sprośnego.
Stan umysłu jest więc generalnie odbiciem stanu otoczenia społecznego. Z zależności tej nie zdają sobie sprawy osobniki napompowane egotyzmem i pychą i przeświadczone o własnej autonomii i wyjątkowości, i to one właśnie pdają najłatwiej ofiarą rozsypki.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo