Zastanawiające jest, co mają w zwojach zamiast szarych komórek miłośnicy Pałacu Stalina w samym centrum stolicy. To tak jak by nasrali sobie w salonie i z upodobaniem krążykli wokół i upajali się aromatem.
To upodobanie dziwnie kontrastuje z niechęcią tych samych ludzi do upamiętnienia zwycięstwa w wojnie polsko-bolszewickiej. 100 lat minęło i czasu było sporo żeby się zdecydować i zwycięstwo upamiętnić.
A tak zamiast upamiętnienia bohaterów mamy upamiętnienie Stalina. W związku z tym mam propozycję – wyświetlcie na budynku Pałacu gigantyczny wizerunek jego patrona. To dopiero będzie wizytówka i atrakcja. Władze Warszawy będą mogły to ogłosić w ramach kampanii promocyjnej w mediach chińskich i północno-koreańskich a potem oprowadzać wycieczki, najlepiej w dniu 1 Maja. Można przy okazji wykorzystać rekonstruktorów z Antify czy Partii Razem dla wzbogacenia programu uroczystości.
Obciach na cały świat i żenada, Zdaje się, że mimo sympanii do Słoneczka Narodów, niektórzy odczuwają pewien dysonans, ale ten motywuje ich tylko do tego, żeby przysłonić Pałac Stalina drapaczami chmur, ale to tak jakby wietrzyć pomieszczenia zamiast się umyć. Klątwy Stalina to z was nie zdejmie. Choć właściwie te elementy się wzajemnie wspierają. Przecież te wieżowce oznaczają dokładnie tę świetlaną przyszłość, którą Wódz Światowej Rewolucji obiecywał.
Łatwo więć zrozumieć, że miłośnicy Słoneczka Narodów nie chcą upamiętnić jakimkolwiek znakiem klęskę bolszewików z r. 1920. Jeżeli więc jest fanclub Stalina czemu nie powołać fanclubu Hitlera. Ten wprawdzie nie dorównywał Stalinowi w skali makabry, ale też się starał.
Inne tematy w dziale Kultura