- Imię?
- Bohdan.
- Bogdan czy Bohdan?
- Wszystko jedno. Tak źle, tak niedobrze...
Tak mniej więcej przedstawiał się fragment kultowego dialogu członków Kabaretu Tey w jednym z ich skeczów. Ta krótka wymiana zdań idealnie pasuje do dzisiejszej decyzji MSWiA, dotyczącej słynnego już Rajdu Europejskimi Śladami Stepana Bandery.
Z jednej strony można cieszyć, że władze polskie nie dopuściły do tak ewidentnej profanacji pamięci ofiar ludobójstwa na Kresach Wschodnich. Zasadniczymi celami rajdu, za którym stały największe ugrupowania nacjonalistyczne na Ukrainie, były bowiem polityczna prowokacja i próba komplikacji historycznego dialogu polsko-ukraińskiego. Uczestnicy rowerowej wyprawy celów tych nawet specjalnie nie maskowali i tylko najwięksi ignoranci twierdzili, że chodzi jedynie o promowanie zdrowego trybu życia...
Z drugiej jednak strony odmowna decyzja MSWiA dla wjazdu Ukraińców na teren Polski odbije się na wzajemnych stosunkach. I to bynajmniej nie w sposób w jaki przedstawia to profesor Jerzy Pomianowski czy znaczna część środowiska Gazety Wyborczej. Autor w swojej nieśmiałej teorii przewiduje raczej odwet (a nie nagłośnienie całej sprawy w świecie) ze strony ukraińskich nacjonalistów i dalszą eskalację napięcia. Łatwo nawet wskazać miejsce, w które uderzą, a które zaboli nas najbardziej: Lwów.
Jednym słowem Polska musiała dzisiaj wybrać mniejsze zło. I to czas zweryfikuje słuszność naszej decyzji.
Bogowie, dajcie mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Dajcie mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I dajcie mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego. - Marek Aureliusz
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura