Przemysław Mandela Przemysław Mandela
121
BLOG

Nowy niemiecki bohater

Przemysław Mandela Przemysław Mandela Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 14

Każdy naród potrzebuje bohaterów. Nieważne czy to wykreowanych współcześnie czy uznanych już za życia. Bohaterowie i ich historie to elementy składające się na tożsamość danego narodu, pozwalające utożsamiać cechy danej społeczności z charakterem sławionego bohatera. Jakiś obrazowy przykład? Józef Piłsudski - nasz, rodzimy bohater narodowy (czy to się endekom podoba czy nie) reprezentował cechy przez Polaków tak cenione: zdecydowanie, siłę woli, dalekowzroczność czy żarliwy, kresowy patriotyzm. Do dziś Piłsudski jako wódz i polityk jest podziwiany, a co poniektórzy historycy snując fantastyczne wizję naszych dziejów politycznych w XX wieku zaczynając je słowami: gdyby żył Marszałek...

Lecz cóż zrobić jeśli w stosunkowo świeżym okresie historii znalezienie odpowiedniego bohatera nastręcza trudności natury poprawności politycznej? Cóż zrobić jeśli ów stosunkowo świeży okres historii większa część społeczeństwa najchętniej wymazałaby z pamięci i kart podręczników?

Odpowiedź jest banalnie prosta, Szanowny Czytelniku i w gruncie rzeczy sprowadza się do prostego: jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Konieczność wykreowania bohatera owych mrocznych czasów nabiera, bowiem jeszcze większego znaczenia i pomaga uporać się z przeszłością.

Najlepszym przykładem na to jest zawrotna ostatnio popularność na zachodzie pułkownika Clausa von Stauffenberga, który w hollywoodzkiej produkcji zyskał oblicze Toma Cruise'a. Dziś kreowany jest on na antyhitlerowca nr 1, spuszczając kurtynę milczenia na jego życiorys przed decydującym 20 lipca 1944 roku. A von Stauffenberg do 1943 roku ani antynazistą ani pacyfistą nie był, czego dowód dał w swych listach choćby z wrześniowych walk w Polsce. Pytanie na ile do nawróceniaskłoniły go klęski Wehrmachtu na froncie oraz odniesione rany a na ile nachalnie przyklejany mu dziś idealizm pozostanie bez odpowiedzi. Dla legendy dzielnego pułkownika to bez wątpienia dobrze. Historykom zaś pozostają jedynie domysły...

I tak do niedawna uważany w samej niemieckiej armii za zdrajcę (przypadek podobny do rodzimego przypadku pułkownika Kuklińskiego) Stauffenberg zastępuje dziś jako patron koszar Bundeswehry m.in. Erwina Rommla czy Adolfa Heusingera. Naturalnie w imię poprawności politycznej i walki o dobre imię niemieckich sił zbrojnych, które w ojczyźnie cieszą się wyjątkowo złą opinią, czego dowodami są coroczne manifestacje przy okazji zaprzysiężeń nowych roczników Bundeswehry. 

O tym, że w spisku, którego owocem był zamach 20 lipca, uczestniczyli inni znani  generałowie Hitlera dzisiaj niewielu zdaje się pamiętać, a nawet jeśli to przywództwo w całej grupie przypisuje się właśnie Stauffenbergowi. I tak generał Ludwik Beck (w opozycji praktycznie od 1938 roku) czy marszałkowie Erwin von Witzleben, Erwin Rommel czy Gunther von Kluge (nie wspominając o faktycznych mózgach całej operacji m.in Albrechcie Mertz von Quirnheim czy Friedrichu Olbrichcie) stali się jedynie tłem dla bohaterskiego pułkownika. W rocznice zamachu wspomina się o wszystkich, którzy odważyli się na zamach, lecz ci wszyscy zawierają się w postaci von Stauffenberga, najczęściej o obliczu Toma Cruise'a...

Trudno o bardziej przekonujący dowód na prawdę w stwierdzeniu pewnego mądrego człowieka, iż czyny przechodząc do historii bardzo często zapominają zabrać ze sobą człowieka.

Bogowie, dajcie mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Dajcie mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I dajcie mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego. - Marek Aureliusz

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Kultura