Obok osoby oraz inicjatyw pani Eriki Steinbach trudno każdemu polskiemu historykowi przejść obojętnym krokiem. Od zarania swej działalności polityczno-historycznej pani S. daje doskonałe przykłady jak z sukcesem manipulować informacjami z przeszłości, aby układały się w logiczną z pozoru całość.
I tak, Szanowny Czytelniku pani S. zapytana o swego ojca z rozbrajającą szczerością oznajmia, iż na szczęście służył on w Luftwaffe. Faktycznie. Mógł (jak sama zauważyła) służyć, np. w jednostce SS Totenkopf. Jednakże i żołnierzy Luftwaffe w latach drugiej wojny światowej trudno porównywać do rycerzy, a wielu pilotów (czy to myśliwskich czy bombowych) miała na sumieniu liczne zbrodnie wojenne. Wszak za to także odpowiadał przed Trybunałem Norymberskim Herman Goering. Lecz na szczęście nie wszyscy dziś o tym pamiętają...
Jak nietrudno się domyślić najnowsza inicjatywa Związku Wypędzonych, czyli otwarta dziś w Pałacu Pruskich Następców Tronu, wystawa o tytule Die Gerufenen (pol. Wezwani) również podległa starannej manipulacji.
Jej zasadniczym zadaniem jest wykazanie, że niemieccy osadnicy na wschodzie nie pojawili się dopiero z Hitlerem, lecz funkcjonowali w pokoju wśród tamtejszych nacji od ponad 800 lat.
Jest to naturalnie prawda, gdyż osadnictwo niemieckojęzycznej ludności na wschodzie i ich dalsza egzystencja nie zawsze dokonywała się za pomocą ognia i miecza - jak słusznie zauważa pani S.
No właśnie, Szanowny Czytelniku. Nie zawsze. Czy, więc oprócz pokojowego osadnictwa niemieckiego na Śląsku, w Sudetach, w Siedmiogrodzie czy w Małopolsce autorzy wystawy poświęcili uwagę działaniom Zakonu Krzyżackiego w Prusach czy w Gdańsku, bismarckowskiej Hakacie czy polityce wymiany ludności z obszarów anektowanych przez Rzeszę w 1939 roku?
To naturalnie pytania retoryczne.
Przedmiotem wystawy nie jest historia Rzeszy Niemieckiej, lecz dzieje osadnictwa na ziemiach, które nie należały do utworzonej w 1871 roku Rzeszy Niemieckiej – mówi Wilfried Rogasch, kurator wystawy.
Logiczne i proste: ani Krzyżacy, ani Bismarck ani Reichsgau Watherland wymagań organizatorów wystawy nie spełniły. Trudno się dziwić, skoro kwestii Zamojszczyzny, nie należącej przecież w 1871 roku do Rzeszy Niemieckiej poświęcono zaledwie kilka ogólników...
Teza jest taka, że Niemcy na wschodzie osiedlali się pokojowo, a okresy, które tej tezie zaprzeczają zostały wycięte lub zbagatelizowane. Historyczne sito pani S. działa i ma się dobrze.
Aż strach pomyśleć co znajdzie się we wspólnym niemiecko-rosyjskim podręczniku do historii. Dość powiedzieć, iż członkiem rosyjskiego zespołu ma być znany już ze swych prostalinowskich tez prof. Aleksandr Czubarian, co dobitnie powinno świadczyć o wartości merytorycznej owego podręcznika.
Wielce prawdopodobne, więc że oprócz pokojowego osadnictwa ludności niemieckiej na wschodzie znajdą się w tym dziele równie pokojowe inicjatywy historyczne Rosji i Związku Radzieckiego...
Bogowie, dajcie mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Dajcie mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I dajcie mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego. - Marek Aureliusz
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura