Historia toczy się każdego dnia, a jej stronice przewracają się bez żadnego szelestu, Szanowny Czytelniku. Stąd każdy dzień niesie ze sobą mniej lub bardziej istotną rocznicę wydarzeń z przeszłości. Część z nich jest hucznie świętowana, inne popadają w zapomnienie, niekiedy całkowicie niezrozumiale.
65 lat temu, 7 lipca 1944 roku oddziały Wileńskiego oraz Nowogródzkiego Okręgu Armii Krajowej rozpoczęły jedną z największych operacji wojskowych przygotowanych w ramach sławnej już Akcji Burza. Operacja Ostra Brama jak na warunki polskiego ruchu oporu była kolosalnym przedsięwzięciem militarnym, w którym udział wzięło ponad 12 tysięcy żołnierzy AK (dla porównania siły AK podczas Powstania Warszawskiego szacowane są na około 30 tysięcy żołnierzy, aczkolwiek dane wahają się od 28 do blisko 48 tys.). Jej cel był podobny jak niespełna miesiąc później w przypadku stolicy: korzystając z rozprężenia w wycofujących się pod naporem Armii Czerwonej oddziałach niemieckich, zdobyć i utrzymać Wilno przed wkraczającymi Rosjanami.
Niemal zupełnie dziś zapomniana operacja wojskowa zasługuje na pamięć ze względu na kilka, niezwykle istotnych czynników.
Przede wszystkim stała modelowym przykładem naiwności dowództwa Armii Krajowej, snującego przypuszczenia o rzekomej demoralizacjicofającego się na wschodzie Wehrmachtu. Wilno, które w planach polskich miało być bronione przez jednostki ubezpieczenia i to jedynie na obrzeżach, w rzeczywistości zostało zamienione w potężną twierdzę z silnym garnizonem, dowodzonym przez generała Reinera Stahela (31 lipca 1944 roku został on Komendantem Wojskowym Warszawy. Trzy dni wcześniej za dowodzenie całością zgrupowania niemieckiego w rejonie Wilna został odznaczony Krzyżem Rycerskim z Mieczami), weterana z frontu wschodniego, Sycylii i południowych Włoch.
W rezultacie już przed rozpoczęciem bitwy Polacy, niedoceniający siły strony niemieckiej znaleźli się na pozycji przegranej. Co więcej Armii Krajowej nie udało się również uzyskać kluczowego efektu zaskoczenia, gdyż garnizon niemiecki został zaalarmowany możliwością ataku ze strony sił partyzanckich już 4 lipca. Także szybki postęp Armii Czerwonej sprawił, iż rozpoczęcie operacji zostało przyśpieszone o 24 godziny, mimo braku koncentracji wszystkich przewidzianych do uderzenia sił. I tak zamiast planowanych trzech zgrupowań do natarcia, w nocy z 6 na 7 lipca 1944 roku, ruszyło zaledwie jedno.
Początek operacji Ostra Bramabył więc ponurym ostrzeżeniem dla Warszawy, dowodzącym prawdy utartego powiedzenia, że jeśli coś może pójść źle to na pewno pójdzie.
Jednakże przeszło tygodniowe walki o Wilno (od 8 lipca włączyły się do niej oddziały radzieckie - 3 Korpus Zmechanizowany Gwardii) stały się bezprecedensowe także ze względu na współpracę oddziałów AK oraz Armii Czerwonej. Nie udało się, więc wykonać zasadniczego celu akcji, a więc wystąpienia w charakterze gospodarza na zdobytych obszarach. Praktycznie rzecz ujmując oddziały Nowogródzkiego i Wileńskiego Okręgu Armii Krajowej przelewając bohatersko własną krew paradoksalnie ułatwiły oddziałom radzieckim późniejsze wchłonięcie tych ziem. Nie sposób wyobrazić sobie dziś tragizmu tamtej sytuacji, Szanowny Czytelniku...
Wdzięczność wschodniego alianta również okazała się znamienna. W wyniku celowej akcji dezinformacyjnej, (zd)radziecko aresztowani zostali dowódcy oddziałów AK (m.in. ppłk. Aleksander Krzyżanowski ps. Wilk, Komendant Okręgu Wileńskiego czy ppłk. Adam Szydłowski ps. Poleszczuk, Komendant Okręgu Nowogródzkiego), a na polskie zgrupowania partyzanckie NKWD rozpoczęło regularne polowania, w wyniku których aresztowano blisko 6 tysięcyżołnierzy.
Pochwyceni i rozbrojeni zostali następnie wywiezieni na wschód, głównie w rejon Kaługi, do obozu internowania.
Co ciekawe to nielegalnez punktu widzenia prawa międzynarodowego działanie Związku Radzieckiego zostało skazane na zapomnienie jednogłośnie przez całą koalicję walczącą o wolność.
Z racji tego, iż działanie oddziałów polskiego ruchu oporu na obszarach przyznanych, na mocy ustaleń Wielkiej Trójki, ZSRR było niepoprawne politycznie, minister informacji Wielkiej Brytanii, Brendan Bracken, skrupulatnie cenzurował wszelkie doniesienia o incydentach na byłych polskich Kresach.
Pamięć żołnierzy AK okręgów Wileńskiego i Nowogródzkiego została więc przykryta kurtyną milczenia nie tylko przez komunistyczny wschód, lecz również przez demokratyczny zachód. Konsekwencje takiego stanu rzeczy są niestety widoczne po dziś dzień...
Bogowie, dajcie mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego zmienić nie jestem w stanie. Dajcie mi siłę, bym zmieniał to co zmienić mogę. I dajcie mi mądrość, bym odróżnił jedno od drugiego. - Marek Aureliusz
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura