Odnośnie chrześcijaństwa są dwa pytania:
1) czy można rozliczać i oskarżać chrześcijaństwo jako instytucję za zbrodnie i przestępstwa, których dokonywało ono stale od czasu swojego powstania - także zbrodnie na ludzkim intelekcie?;
2) czy można oskarżać ludzi obecnego kościóła - kler i szeregowych członków - o nadużycia samej instytucji i jej innych hierarchów i członków?.
Przede wszystkim trzeba zauważyć, że człowiek z samego faktu, że jest człowiekiem ma moralny obowiązek kwestionować i kontestować zastany ład społeczny. Oczywiście otoczenie usiłuje go zaznajomić i wdrożyć do przestrzegania istniejących obyczajów i zwyczajów (tradycji), ale z samej swojej istoty jest on powołany do tego, by poza te obrzędy i rytuały wyjść.
Ad. 1) Wydaje się, że instytucja chrześcijaństwa powiela od czasu swojego powstania ten sam schemat układu mafijnego - sprowadza się on do bezwzględnego posłuszeństwa i lojalności hierarchii kleru i w mniejszym stopniu tzw. "wiernych".
Można to łatwo spostrzec, że wchodząc w hierarchię tej instytucji człowiek staje się członkiem pewnego systemu, gdzie najważniejsza jest podległość i podporządkowanie - wszystkie inne odchylenia psychiczne i etyczne (dewiacje) są lub mogą być tolerowane, lecz nie działanie własne człowieka: obok lub przeciw własnej instytucji.
Z tej przyczyny takie osoby jak ks. Lemański popełniają najgorszą zbrodnię wobec swojej instytucji, gdyż zamiast być tylko kółkiem w maszynerii własnego systemu instytucjonalnego przechodzą one na drugą stronę i usiłują być "trybunem" (przywódcą) ludowym, co jest zdradą własnej instytucji. Po prostu źle rozumieją one przesłanie własnej instytucji - wydaje im się, że przesłaniem tym jest "działanie dla ludzi" - podczas gdy w rzeczywistości przesłaniem tym jest "działanie dla większej chwały boga", co w praktyce sprowadza się do DZIAŁANIA W INTERESIE WŁASNEJ INSTYTUCJI (kościoła).
Uważam zatem, że jest to działanie przestępcze o wieków: ciągłe i w porozumieniu - wyczerpuje zatem przesłanki do uznania tej instytucji jako perfidnej i antyludzkiej.
Ad. 2) Jak wskazałem powyżej zależność w ramach tej instytucji jest podstawą jej istnienia, więc słusznym wydaje się, że każdy z jej członków ponosi większą odpowiedzialność za współwyznawców i samą instytucję niż to jest między normalnymi (sic!) ludźmi.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo