Jak zadziwiłem lekarkę wynikami badań laboratoryjnych krwi w nadkrwistości i boreliozie
W tekście tym chcę opisać dla siebie, ale też w charakterze pouczenia, sposób leczenia, który zastosowałem do własnych problemów zdrowotnych.
Na początek kilka uwag ogólnych.
Uważam, że w razie poważnych kłopotów zdrowotnych każdy z konieczności musi być sam specjalistą od swoich chorób, a zwłaszcza dostrzegać ich kolejno pojawiające się objawy - szczególnie gdy tych chorób jest kilka.
Trzeba radzić się wszystkich, czytać odpowiednią literaturę, ale koniecznie konsultować te porady z kompetentnymi lekarzami.
Nigdy nie można popadać w rutynę stałego identycznego leczenia, tracić czujność i ostrożność, bo grozi to nagłą i niespodziewaną śmiercią.
Trzeba także poznać słownictwo specjalistyczne, którego lekarze używają dla twojej choroby - np. dla mnie: uraz czaszkowo-mózgowy, a nie: wypadek samochodowy, ale też umieć przetłumaczyć te skomplikowane nazwy na język zwykłych ludzi przy poszukiwaniu porady.
Zasadą lekarzy jest, że nie należy leczyć się samemu, ale wydaje się, że łagodne środki dostępne bez recepty trzeba stosować samemu, bo lekarz nie ma czasu omówić ci twoją chorobę dokładnie i wskazać niefarmakologiczne leki, antidotum, naturalne remedia chemiczne i fizyczne: terapie, kuracje, zabiegi itd.
Przechodzę teraz do mojego własnego przypadku szczegółowego.
Wolałbym stosować opis w jednym ciągu chronologicznym, ale wydaje się to trudne lub nawet niemożliwe: trzeba pewne tematy wyprzedzać, a niekiedy wracać do tego, co już podałem wcześniej, bo chronologia kolejnych wydarzeń, rozpoznawania problemów zdrowotnych, nie zgadza się ze związkami przyczynowo-skutkowymi moich chorób.
Pomijając moje trwałe problemy zdrowia z wczesnego dzieciństwa, moim problemem głównym jest wypadek samochodowy z dzieciństwa, według słownictwa lekarskiego: uraz czaszkowo-mózgowy, który pozostawił trwałe nieuleczalne problemy neurologiczne - i tym zawsze tłumaczyłem sobie moje problemy zdrowotne, w tym psychologiczne (pamięć, koncentracja) i fizyczne, m.in. bóle mięśni i stawów.
Dopiero w wieku dojrzałym (mam już 15) przy standardowym badaniu krwi pojawiła się nadkrwistość, tj. nadmierna zawartość hemoglobiny we krwi, którą lekarz POZ zinterpretował jako czerwienicę prawdziwą, tj. nadprodukcję hemoglobiny w układzie krwiotwórczym organizmu, i skierował do leczenia specjalistycznego przez lekarza hematologa, a w moim przypadku hemato-loszkę.
Czerwienica prawdziwa jest to choroba nieuleczalna, śmiertelna, wymaga comiesięcznych dożywotnich analiz krwi i stałego doraźnego korygowania dawki leku podstawowego: hydroxykarbamid - jest to leczenie zachowawcze w celu zmniejszenia i utrzymania w granicach normy poziomu hemoglobiny.
Lekarka zastosowała standardowe leczenie czerwienicy prawdziwej, ale dłuższy czas nie prowadziło to do spadku nadmiernego poziomu hemoglobiny we krwi.
Po około roku bezskutecznego leczenia uznała ona, że być może powodem jest borelioza, która blokuje leczenie czerwienicy - po przeprowadzeniu testu na przeciwciała przypuszczenie to okazało się słuszne - poziom przeciwciał boreliozy we krwi był ogromny, niespotykany, co wskazywało, że organizm walczy z boreliozą mało skutecznie od długiego czasu.
Od zawsze były u mnie problemy z prawidłowym kontaktem z rzeczywistością, ale uznawałem to za problemy neurologiczne powypadkowe, pourazowe - nie wiedziałem, że podobne skutki wywołuje atak boreliozy na układ nerwowy – może to też być schorzenie powiązane: odkleszczowe zapalenie mózgu.
Któryś z kilku lekarzy, których pytałem o tę czerwienicę (nadkrwistość) użył wobec tej choroby nazwy "rak krwi", czym nakierował mnie na literaturę o nowotworach, których rak jest reprezentantem.
Miałem szczęście, gdyż już pierwsza książka (z kilkunastu) o nowotworach, do której zajrzałem, jako przyczyny nowotworów wymieniała:
1. Złe geny;
2. Złe środowisko;
3. Złe jedzenie;
4. Przewlekłe zapalenie w organizmie.
Pojawiło mi się tutaj takie skojarzenie:
- przewlekła nieleczona borelioza jako przyczyna i,
- przewlekły stan zapalny z tej boreliozy (lub kleszczowego zapalenia mózgu) wynikający jako następstwo, a jednocześnie przyczyna czerwienicy.
Nie można było tego zapalenia w organizmie stwierdzić przy pomocy badań krwi, gdyż według literatury i lekarki: borelioza zmienia wskaźniki i nie pozwala wykryć zapalenia ani wskaźnikiem OB, ani CRP.
Ja zatem sam (odmowa recepty ze strony lekarki) starałem się usunąć / zbić ten domyślny stan zapalny.
Do samodzielnego leczenia przeciwzapalnego wykorzystałem duże opakowanie (60 tabletek) dużego (0,5 grama) Naproxenu (NLPZ) - łykałem codziennie na wieczór jedną tabletkę, ale nie skończyłem wszystkich tabletek, gdyż pojawił się ból w okolicach serca (ból serca?), trochę się przestraszyłem.
Przy kolejnej wizycie u pani hematologa była ona całkiem zaskoczona: poziom hemoglobiny raptownie spadł do poziomu normalnego, jakby choroba ustąpiła, jakby jej w ogóle nie było.
Uznała ona, że powodem tego jest jeden z antybiotyków, które stosowała przeciwko boreliozie obok leku głównego na czerwienicę, ale według mnie czerwienica ustąpiła, gdyż jako "nowotwór krwi" straciła podłoże chorobotwórcze: usunąłem stan zapalny z organizmu.
Słuszna uwaga do tego jest taka, że bitwa została wygrana, ale wojna przeciwko krętkom boreliozy trwa nadal, bo są one sprytne i przeczekują okres leczenia zamknięte w osłonach, aby się uaktywnić ponownie.
Według mojego lekarza POZ mechanizm działania leku był jednak inny:
- Naproxen przyhamował produkcję w organizmie szpiku kostnego, który wytwarza hemoglobinę - i stąd spadek jej poziomu we krwi.
--
W uzupełnieniu bonus dla czytelnika, który doczytał ten tekst do końca:
Środki (tabletki) przeciwbólowe zwiotczają mięśnie, w szczególności na przykład krtani (gardła) i oczu: mowa staje się mniej wyraźna i obraz rozmazany.
Dlatego lepiej stosować miejscowo maści przeciwbólowe.
--
Ewolucja darwinowska dziwnym trafem nie wyposażyła człowieka w trzecie oko z tyłu głowy, a przecież to oko byłoby w tym miejscu potrzebne.
Skoro jednak przyjmiemy, że natura nie popełnia błędów, znaczy to że brak tego oka fizycznego jest w całości kompensowany przez istnienie w tym miejscu oka umysłu, które jednak nie jest dane samo z siebie, lecz wymaga ćwiczeń, co nasza obecna kultura znacznie zaniedbała.
--
Inne tematy w dziale Kultura