Jeśli Rosja z pomocą Izraela pozwoliła Waszyngtonowi wyjść z twarzą z opresji, to temperatura się rozeszła po kościach i Asad może spać spokojnie . Dla Izraela bowiem wladca Syrii nie jest osobą bez zupełnego znaczenia, gdyż trzyma krótko za pysk swoich wewnętrzych, ewentualnych żydowskich wrogów. Poza tym zawsze uważałem, że Jerozolima gra na dwa fronty i to tak, aby mieć na swoich granicach względny spokój. Jak coś jest nie tak, i sobie sama nie radzi, to w zależności od sytuacji poszczuje kim trzeba i szlus. Nie darmo Bibi jeździł do Putina z wizytką, a amerykański Kongres i Senat pracują dla Izraela. Jest tylko mały wielki hak w tym wszystkim. Jeżeli w rakietowym ataku na Syrię zginęli jacyś Irańczycy, to wtedy może naprawdę zrobić się gorąco. A gdyby tak jeszcze Turcja poszła Iranowi na rękę i zamknęła tamę na Eufracie, to Izrael Armagedon ma w kieszeni jak w banku, nie tylko zresztą on - my wszyscy. Czas jednak pokaże czy z tej burzy będzie duży lub mały deszcz. Czas bowiem nie zając przynajmniej w tym przypadku.
Inne tematy w dziale Polityka