No i porobiło się. UE przyznała się w obecności Trumpa na szczycie G7, że w sprawie arabskich migrantów walnęła głupstwo przyjmując ich jak leci, hurtowo, czyli że Polska miała rację nie ustępując w tej kwestii na krok.
Coś tam widać wreszcie zgrzytnęło w tych europejskich głowach, bo np. z Morza Śródziemnego, o ile dobrze usłyszałem, wyłowiono tonących uchodźców, po czym odesłano ich tam skąd przybyli, a więc do Libii. Może to jeszcze żadna jaskółka, ale news poszedł w świat, w szczególności do kolejnych chętnych do życia na europejskich wikcie ( w Niemczech pracuje zaledwie 1,5% przybyszów), że ten szlak mogą uznać już za spalony.
Nie ma się co jednak cieszyć przed czasem. To że na szczycie G7 ogłoszono komunikat, że każdy kraj powinien mieć prawo do decydowania w tej sprawie samemu nie oznacza od razu, że różne Timmermansy nam odpuszczą. Wręcz przeciwnie, wydaje mi się że ten komunikat ogłoszono celem podlizania się Donaldowi Trumpowi.
A skoro już o Donaldzie mowa, to pewnie każdy pamięta ów numer jaki wyciął Tuskowi w obecności Trumpa Jean Claude Juncker mówiąc, "że w UE jest o jednego prezydenta za dużo". Media oczywiście podchwyciły ten żart, a to tymczasem nie był żaden żart, tylko chmura gradowa, która za jakiś czas może zawitać do Polski. Bo skoro Juncker pozwolił sobie na taką złośliwość publicznie wobec Tuska to znaczy, że los Tuska w UE jest już policzony. Decyzje o jego dalszym losie podjęła zapewne sama Frau Merkel, której Donald nie będzie już potrzebny w Brukseli. Nie, źle piszę, on jej nadal będzie potrzebny, ale w związku z tym, że zmienia się sama naracja w Polsce on jej będzie potrzebny własnie w Polsce. Odnoszę bowiem wrażenie, że gdzieś, za ukrytymi drzwiami wielkich podjęto tajną decyzję że "Dobra Zmiana" została obliczona na jedną kadencję. Obym się mylił, ale niestety tak to czuję. Może nie tylko ja? Wszyscy bowiem ostatnio mają jakieś takie różne, większe lub mniejsze "ale" do rządu oraz do polityków PiS. Wszyscy jakoś są dziwnie niezadowoleni z ich działań, mimo jasnych dowodów na to, że kraj pod zarządem PiS rozwija się zdecydowanie lepiej niż za rządów Platformy.
Komuś jednak wyraźnie zależy na tym aby przerwać tę dobrą passę, bo okazała się ona zbyt dobrą. Pewnie zakładano że: no dobra niech sobie porządzą, i tak nie dadzą rady. A tu żabie oczy. Dali radę o zgrozo! Postanowiono więc to utrącić, zmienić, i zmieniają, lub raczej próbują. Wszystko jednak pozostaje i tak w naszych rękach, przy urnach, a nie w podobno antypolitycznych sondażach Kate1 (moim zdaniem mających jedynie za zadanie podkopywanie wiary w PiS) i innych rankingach, tabelach, zawodach.
No właśnie, skoro mowa o zawodach, uśmiałem się po uszy. Oto w Sztokholmie na ulicach miasta odbyła się niecodzienna gonitwa końska. Niecodzienna , bo za konie robiły miejscowe.... feministki, które przebiegły dystans na sposób koński, podskakując raźnie, potrząsając przy tym "grzywami" (czy przy tym rżały? tego nie wiem), a wszystko dlatego, aby takim a nie innym zachowaniem wyrazić swój gorący sprzeciw wobec patriarchatu. Otóż w Sztokholmie jest cała masa pomników panów na koniach. Panie natomiast jeśli już na tych koniach siedzą, to raczej są pokazane jako drobne, niewinne istotki, a przecież taka feministka to wiecie, to nie kobieta tylko kobit, taki żeński koński łeb i kobyla podkowa. Jednym słowem Szwedkom odbiło. Spokojnie, nie odbiło im na długo, gdyż tamtejsi muzułmanie sprowadzą je z czasem do parteru , czyli do tego czego bardzo w głębi duszy pragną, a więc do roli bycia osłem i wielbłądem.
Gorzej jest natomiast we Francji. Tam likwiduje się "Dzień Matki", bo niektóre dzieci mają dwóch ojców. Niewygodne info skąd zaczerpnałem obydwie ciekawostki pyta więc retorycznie w związku z tym, czy przypadkiem nie zlikwidują też i samej Francji, bo nie wszyscy są tam Francuzami?
Tymczasem w Polsce niektórym nadal brakuje powrotu Tuska na parchatym koniu. Ktoś widać tęskni wyraźnie za zbydlęceniem narodu. Wiadomo kto.
Inne tematy w dziale Polityka