PiS został mocno ostatnio obszczekany przez opozycję, że do rozmów w Londynie wysłał nie panią premier Szydło ale pana prezesa Kaczyńskiego. Pojawiły się też nieprzyzwoite żarty, że zamach londyński to jak zawsze wina Tuska. Ale nie tylko opozycja w Kraju zaatakowała. Zaatakowano medialnie PiS również nad samą Tamizą, jednak nie piórem czysto angielskim lecz polskim, polskiego korespondenta stamtąd, jakoby to "Financial Times" miał uderzyć w premier Szydło za jej słowa o islamskiej migracji w "TVN24". Daruję sobie jednak ten wątek, który jest manipulacją wystarczy zajrzeć do "FT".
Niemniej zaczęła się pomału - jak to już było po 1945 roku w stosunku do polskich żołnierzy - angielska akcja wyprowadzenia polskiej społeczności z Wielkiej Brytanii, co pokazuje dobitnie że premier Teresa May rozsiewała wokół Polski iluzję, gdyż decydują za nią inni. Z tego powodu do Londynu udał się sam prezes Kaczyński, albowiem gra toczy się nie tylko o przyszłość UE, ile o ekonomiczny los blisko miliona naszych rodaków układających sobie życie w anglosaskiej przestrzeni, których to Polska w obecnej chwili nie byłaby w stanie przyjąć z powrotem. A że prezes PiS jest postrzegany przez Anglików, podobnie zresztą jak i przez inne nacje, za jednego z najważniejszych przywódców w politycznym świecie, istnieje więc szansa że termin powrotu rodaków do Kraju zostanie wydłużony w czasie
Jak więc widać położenie naszego rządu za sprawą 8-letniej okupacji Polski przez PO jest nad wyraz niekomfortowe. Przy okazji zresztą i sam PiS zasypał gruszki w popiele. Z jednej bowiem strony politycy tej formacji brali pod uwagę kiepski wynik angielskiego referendum, po którym wiadomym będzie że Wielkiej Brytanii zabraknie w UE, ale z drugiej strony jakoś w to specjalnie do końca nie wierzyli. Chcąc przypodobać się więc Brukseli ( w tym również Londynowi), że Unia nam wszystko, a my w rewanżu jej nic, postanowiono zamazać z lekka ilość naszych emigrantów oraz niechęć do muzułmańskiej migracji pełnym otworzeniem się na pracowników z Ukrainy co zaskutkowało natychmiast podobnym do islamskiego zalewm naszego rynku pracy przez Ukrańców.
Tymczasem Brexit, który był wcześniej postrzegany na polskich salonach jako typowy "z wielkiej chmury mały deszcz" okazał się jednak w efekcie groźniejszym, czym skomplikował dodatkowo i tak niełatwą politykę wewnetrzną , bo jak powiadomił "The Times" angielski rząd na skutek Brexitu, i za sprawą decyzji własnego parlamentu podjął polecone mu prace nad nowymi przepisami dotyczącymi statusu imigrantów, przepisy te nie są niczym innym jak tylko powrotem do sprawdzonych szablonów, wiz i dewiz, w tym obostrzonych prawem pozwoleń na pracę.
Obok tego szykuje się również ograniczenia na angielskim polu pakietów socjalnych. Wielka Brytania przestaje więc być jak widać przyjazna socjalnie, i zdaje się że zaczyna być po staremu niechętna, jeśli już nie wroga wobec zamieszkujących ją europejskich imigranckich nacji, co podkreśla znacząco "The Times" podając wyniki badań, z których przebija jasno i wyraźnie, że rodowici Anglicy mają dość napływu dalszych rzesz imigrantów nie tylko spoza Imperium Elżbiety II, szczególnie tych o niskim stopniu wykształcenia. Niemniej blisko 70% badanych uważa jednak, że warto wpuszczać na teren państwa takie osoby, tyle że z wyższym wykształceniem, szukające lukratywnej posady, bądź studentów gotowych opłacać swoje studia z własnej kieszeni.
Co w tej sytuacji może ugrać w Londynie prezes PiS. W mojej ocenie niewiele, chociaż mała furtka oczywiście jest. Poczynając od najgorszego należy sobie jasno powiedzieć, że po pierwsze nie mamy u siebie milionowej rzeszy Brytyjczyków by móc podobnym zaszachować Londyn. Wprowadzenie więc retorsji w postaci wiz i pozwoleń o pracę dla Anglików w Polsce ( i tak konieczny wymóg) stolica nad Tamizą przełknie bez większego bólu, gdyż to nie oni (Anglicy) lecz my musimy u innych stale zabiegać, albowiem nosimy nadal w sobie to niskie poczucie własnej wartości, które nakazuje nam każdego napotkanego w Kraju obcokrajowca traktować z wyjątkową atencją, czyli z tą trudną do zdefiniowania dozą należnego mu kultu (za co? Bóg jeden wie), co oczywiście przybysz bez skurpułów wcześniej czy później wykorzystuje przeciwko nam przy nadarzającej się okazji.
Jak wspomniałem jest jednak furtka, ale by stała się ona w istocie bramą musimy przede wszystkim realne ograniczyć do minimum dalszy napływ rzesz ukraińskich pracowników do Polski, którzy mogą się okazać dla naszego państwa w przyszłości niezintegrowaną, groźną masą demograficzną. Dlatego w jednym miejscu trzeba ograniczyć a w drugim szeroko się otworzyć , szczególnie na Polaków emigrantów, którzy będą przecież nie tylko przez angielskie obostrzenia, ale i przez sytuację w świecie zmuszeni powracać do Ojczyzny. Myślę że prezes PiS będąc w Londynie rozpatrzył wszelkie w tym temacie za i przeciw.
Inne tematy w dziale Polityka